Aktualności

TrenujęBoLubię – stabilizacja (21)

W chwili wybuchu pandemii oraz w związku z ograniczeniami jakie zostały wówczas prowadzone, przeprowadziliśmy dla Was serię treningów online. Pierwszym tematem była stabilizacja. Podkreślaliśmy wówczas jak ważną rolę pełni ona w tzw. treningu uzupełniającym i dlaczego warto systematycznie nad nią pracować. Jak to z tą systematycznością było? Postaramy się to sprawdzić podczas zajęć w nadchodzącym tygodniu. Przypomnę tylko, że dobrze przygotowane mięśnie całego ciała stanowią doskonały fundament do budowania poszczególnych zdolności motorycznych jak wytrzymałość, siła mięśniowa, czy szybkość. Wzmocnienie mięśni głębokich ułatwi Wam utrzymanie prawidłowej postawy podczas biegu, a co za tym idzie Wasza technika będzie po prostu skuteczniejsza. Odpowiednia technika biegu ma także swoje przełożenie na oszczędność energii podczas wysiłku. Ćwiczenia na świeżym powietrzu wpływają również korzystnie na układ oddechowy, o czym z pewnością przekonacie się na zajęciach. Dodatkowo trening w grupie bardzo motywuje co pozytywnie wpływa na nasze nastawienie. Zajęcia tradycyjnie zaczniemy od spokojnego biegu oraz solidnej rozgrzewki. Następnie nasi trenerzy przygotują dla Was serię ćwiczeń stabilizacyjnych. Od tych najprostszy do bardzo złożonych, które będziecie wykonywać w jednej, dwóch lub trzech płaszczyznach. Poniżej kilka zasad skutecznego treningu stabilizacji: – zaczynamy od ruchów wolnych do szybkich – od ruchów prostych do ruchów złożonych – od ćwiczeń znanych do ćwiczeń nieznanych – od małych do dużych sił zewnętrznych (na początku wystarczą ćwiczenia z obciążeniem w postaci własnego ciężaru ciała) – od ćwiczeń w warunkach statycznych do ćwiczeń w warunkach dynamicznych – od wzorców w jednej płaszczyźnie do wzorców w trzech płaszczyznach – od ruchów w ograniczonym zakresie do ruchów w pełnym zakresie ruchu – bardzo ważna jest również zmienność pozycji, aby oddziaływać globalnie na organizm Zajęcia mogą zakończyć swobodne przebieżki wykonane na trawie, po których spokojne okrążenie truchtu pozwoli na odpowiednie rozluźnienie mięśni. Autor: Sebastian Wierzbicki, BiegamBoLubię Gorzów Wielkopolski

TrenujęBoLubię – stabilizacja (21)

TrenujęBoLubię – drugi zakres (20)

OWB2 lub WB2 (Ogólna Wytrzymałość Biegowa, Wytrzymałość Biegowa w drugim zakresie intensywności ) to środek treningowy, który w naszym kraju cieszy się niezwykle dużą popularnością. Jest to trening, który bazuje na intensywnościach zbliżonych do progu beztlenowych przemian energetycznych. W Polsce wielu trenerów używa tej jednostki treningowej w procesie szkolenia młodzieżowego. Doskonale wpisuje się również w plan treningowy biegacza amatora jako przygotowanie do bardziej intensywnych treningów. W teorii podczas określania intensywności biegu w drugim zakresie intensywności większą wagę przyjmuje się to wartości tętna, aniżeli tempa. Wszystko po to, aby utrzymać tlenowy charakter treningu. Ten rodzaj jednostki treningowej realizuje większość biegaczy bez względu na to, czy mamy do czynienia ze średniodystansowcem, czy maratończykiem. Oczywiście różnić się będzie długość trwania tego treningu oraz jego intensywność. Najważniejsze zadanie tej jednostki treningowej to poprawa wytrzymałości tlenowej przy zastosowaniu wyższego tempa biegu. Podczas najbliższych zajęć poznacie tę jednostkę treningową na własnej skórze. Po spokojnym biegu oraz rozgrzewce i krótkich przebieżkach niezbędnych do pobudzenia organizmu nasi trenerzy podzielą Was na grupy. Oczywiście poziom grupy będzie zależał od zaawansowania uczestników. Bieg ciągły w drugim zakresie intensywności trwać będzie od 30 do 40 minut. To od Waszego poziomu będzie zależeć jaki dystans pokonacie w tym czasie. Bardzo ważne będzie monitorowanie przez Was wartości tętna. Oczywiście w doborze tempa oraz długości trwania OWB2 pomogą Wam nasi trenerzy. Pamiętajcie, że to trening wymagający, ale typowo tlenowy, więc nie przesadzajcie z tempem biegu. Po zakończonej części głównej nastąpi tzw. schłodzenie, a więc spokojny trucht i seria ćwiczeń rozciągająco – rozluźniających. Udanych zajęć! Autor: Sebastian Wierzbicki, trener BiegamBoLubię Gorzów Wielkopolski

TrenujęBoLubię – drugi zakres (20)

BiegamBoLubię – podsumowanie (12)

BiegamBoLubię: w biegowym rytmie Rwany czy równy? Szybki czy wolny? Co to jest rytmem i dlaczego jest on taki ważny? Na te i wiele innych pytań można było uzyskać odpowiedź podczas ostatnich zajęć BBL. Tradycyjnie zaglądamy na stadiony, aby sprawdzić jak Wam poszło. W przebieżkowym rytmie zaczynamy w mieście Ruda Śląska. U trenerki Beaty Androsz ćwiczyła kilkunastoosobowa grupka śmiałków pragnących zgłębić tajemnice tytułowego zagadnienia. – Dlaczego praca nad kształtowaniem rytmu biegowego jest ważna? Bo prawidłowy rytm pozwala na utrzymanie tempa biegu pomimo narastającego zmęczenia organizmu. Dziś trochę “garażowo”, bo prace remontowe na stadionie pomieszały szyki, ale znaleźliśmy alternatywę. Grunt to dobre nastawienie – napisała nam trenerka w relacji. I za to właśnie kochamy lekką atletykę, bieganie – trenować można zawsze i wszędzie mimo niesprzyjających czasami okoliczności. Przepis na trening Abecadło biegowego rytmu wykładali także trenerzy w Pelplinie. Wzorowy trening przeprowadzili Roman Hudzik i Grzegorz Watkowski. Główny cel ćwiczeń? Zabawa krokiem biegowym! – Pierwsza część zajęć to trucht w tempie narzuconym przez każdego uczestnika treningu przez 15 minut a po nim rozgrzewka ogólnorozwojowa całego ciała. W części głównej ćwiczyliśmy na odcinku 80-metrów. Oto wybrane ćwiczenia: – bieg z przesadnie wydłużonym krokiem – bieg bez użycia rąk – bieg z jednoczesnymi wymachami rąk do boku – bieg po linii – bieg w kadencji 160 kroków – bieg co 3 krok w skipie A na każdą nogę i naprzemiennie. Później wykonaliśmy 5 przebieżek na odcinku 80 metrów a następnie skupiliśmy się na biegu w kadencji liczącej 180 kroków na minutę. Całość zakończył trucht i rozciąganie – tak prezentuje się gotowa rozpiska treningowa w wydaniu trenerów z Pelplina. Nic tylko korzystać i wcielać w życie! Przygotowanie pod sprawdzian Naszym ostatnim przystankiem na biegowej mapie Polski będzie Łomża. Mamy nadzieję, że pamiętacie, iż w nadchodzącym tygodniu w ramach akcji BiegamBoLubię organizujemy ogólnopolski test na dystansie 1000 metrów. Trenerzy Paweł Grygo i Damian Kwiatkowski postanowili wykorzystać poprzedzający trening na przygotowania. – Do każdego testu warto się odpowiednio przygotować. Trening rozpoczęliśmy 10-cio minutowym truchtem, by zaraz po nim przejść do rozgrzewki w biegu i w miejscu. Część główna zajęć składała się z dwóch serii rytmów (w każdej serii po trzy odcinki biegowe, każdy o innej długości) w formie piramidy: 100 metrów, 200 metrów, 300 metrów, 300 metrów, 200 metrów, 100 metrów). Bardzo ważne: przerwa miedzy rytmami wynosiła taki sam dystans, co poprzedzający ją bieg. Na koniec kilka ćwiczeń rozciągających i jedno okrążenie marszobiegu w celu uspokojenia organizmu, – zatem był i mocny trening pod względem biegowym jak również pod względem rytmowym. Efektownie i efektywnie zarazem! To lubimy! Autor: Maciej Żukiewicz, BiegamBoLubię Ożarów Mazowiecki

BiegamBoLubię – podsumowanie (12)

Informacje

Serce i rozum, czyli głowa i korpus

Od dłuższego czasu noszę się z zamiarem zakupu nowego „światełka”. To które mam, to zwykła czołówka Energizera za 50 zł. Niestety jest za słaba i nie spełnia oczekiwań nocnego biegacza. Myślałem, że jestem rozeznany w temacie i wiem wszystko na temat biegowego oświetlenia i już nic nie jest w stanie mnie zaskoczyć. Otóż myliłem się. Moja obecna lampka daje zbyt słabe co przy dużej wilgotności powietrza powoduje utrudnioną ocenę odległości stopy od ziemi oraz zbyt mały promień widoczności. To raczej światło rozproszone, o mało imponującym zasięgu. Często trenuję późnym wieczorem, a słaba jakość oświetlenia zaczęła mi po prostu przeszkadzać, zmniejszając przyjemność biegu. Biorąc się metodycznie do zakupów, rozpocząłem od gruntownego przeszukania sieci. Z uwagą przebrnąłem przez opinie kolegów i koleżanek blogerów oraz informacje zamieszczone na biegowych forach. Zdobytą wiedzę postanowiłem skonfrontować przy półkach sklepowych.   Alternatywa   W Decathlonie wdałem się w merytoryczną dyskusję z kierownikiem działu biegowego (aktywny biegacz zresztą). Po dość ciekawej rozmowie zaproponował mi zmianę umiejscowienia oświetlenia z głowy na pierś, prezentując równocześnie lampkę – Kalenji Run Light. Jak się okazało, jego znajomy przebiegł z lampką Łemkowynę i był bardzo zadowolony z tego rozwiązania. Propozycja ta nie ukrywam zaskoczyła mnie, bo zwyczajnie takiego wyjścia nie brałem pod uwagę. Dodatkowo rekomendacja kogoś, kto biega Łemkowynę, jest jak dla mnie bardzo wiarygodna i wartościowa. Niestety w trakcie researchu nie natknąłem się na porównania takich dwóch rodzajów oświetlenia, zapytałem więc czy istnieje możliwość porównania w terenie. Wyposażony w Kalenji Run Light oraz czołówkę PETZL Tikka RXP rozpocząłem planowanie trasy.       Wybór padł na drogę Palenica Białczańska – Morskie Oko – Palenica Białczańska. Większość ludzi w Polsce zapewne zna tę trasę za dnia, więc łatwo będzie Wam sobie wyobrazić ten teren w nocy. Mamy tam zatem zarówno asfalt jak i kamieniste, dość wymagające (w szczególności kiedy są oblodzone) ścieżki przez las, a wokół Morskiego Oka szutrowe ścieżki z dużą ilością wystających korzeni.   Pod górę z czołówką                Model Petzla, który wypożyczyłem, to sprzęt z wysokiej półki. Koszt tego urządzenia to ok. 350 zł. Fakt tanio nie jest ale, gdy tylko zniknęły światła parkingu od razu doceniłem jakość sprzętu. Trzy różne opcje ustawienia mocy światła i wygoda regulacji kątów ustawienia, to naprawdę dobre rozwiązanie. 215 lumenów daje niezłą widoczność i pomimo pewnego niedosytu szerokości promienia światła i jego „żółtawego” odcienia przy słabszej opcji natężenia, komfort poruszania się był naprawdę doskonały.   Na dół z bijącym sercem               W dół poruszałem się z Kalenji Run Light. Urządzenie to posiada również trzy opcje natężenia oraz migające tylne czerwone lampki. Niestety nie ma możliwości regulacji konta padania światła. Moc 250 lumenów daje wprost rewelacyjne efekty: szeroko oświetla drogę i jej okolicę, a światło jest bardzo intensywne. Oświetlenie miejsca, gdzie za chwilę stanie stopa jest wręcz doskonałe. Koszt zakupu to ok 200 zł.   Różnice             Nie ma co ukrywać, że zarówno z jednego jak i drugiego rozwiązania byłem bardzo zadowolony i z przyjemnością biegałbym z jednym lub drugim. Są jednak istotne różnice, które powodują, że w zależności od preferencji i potrzeb, należałoby się zastanowić nad wyborem. Główną różnicą w porównaniu jest opcja „śledzenia trasy” (tak ją nazwałem roboczo). Oświetlenie na głowie powoduje, że światło masz tam gdzie patrzysz. Jeśli biegniemy w opcji automat na Petzlu, czujnik dopasowuje. oświetlenie w zależności od tego, gdzie patrzymy. Jeśli zerkamy do przodu promień światła się zawęża, a jego intensywność wzrasta. Natomiast jeśli patrzymy pod nogi – promień światła się rozszerza, a natężenie maleje. Dopasowanie mocy jest dostosowane tak, że widzimy doskonale na 150 metrów w przód, czyli mamy dobrze oświetloną najbliższą okolicę. Dyskomfort może jednak powodować długi bieg z opuszczoną głową. Owszem można ustalić kąt lampki, tak aby świeciła pod nogi, ale wtedy jeśli chcemy spojrzeć na to co przed nami należy zadzierać głowę do góry.            Montując oświetlenie na piersi pozbywamy się problemy ruchu głowy. Lampka zawsze precyzyjnie oświetla nam miejsce gdzie stawiamy stopy i kierunek, w którym się przemieszczamy. To naprawdę doskonały patent. Niestety nie mamy możliwości zobaczenia, co czai się w odległości 50 m przed nami. Widać jedynie kontury i zarysy. Podobny problem pojawia się kiedy chcemy oświetlić sobie teren z boku. Musimy cali się przekręcić, co wymaga zatrzymania się albo biegu krokiem dostawnym. Poza tym jeśli biegniemy tak jak ja, w zimie (-15 stopni), to gruba zimowa odzież i plecak z większą ilością biegowego sprzętu utrudnia montaż Run Light. Czołówkę zakłada się na głowę i już świeci, a w tym przypadku trzeba jednak trochę z tymi paskami pokombinować. Poza tym jeśli chcecie w międzyczasie sięgnąć po coś ręką, sprawdzić dystans na telefonie czy wsadzić do kieszeni plecaka np. rękawiczki, to wymaga to przesłonięcia źródła światła i wtedy…zapada ciemność.   Co zatem wybrać?   Oświetlenie na piersi określiłem mianem „światła startowego”. To rozwiązanie wydaje mi się do tego celu bardzo dobre. Spełnia chyba wszystkie oczekiwania osoby, startującej w zawodach i nadaje się do nocnego treningu. Odciążona głowa, doskonale oświetlona droga, czerwone światło z tyłu oraz komfort noszenia. Nie dziwię się, że kolega z Łemkowyny chwalił sobie to rozwiązanie właśnie w warunkach startowych. Czołówka daje jednak więcej zastosowań w aktywnościach poza biegowych. Wielu moich znajomych budując bazę tlenową, podobnie jak ja, uzupełnia treningi długimi marszobiegami i marszami górskimi, niekoniecznie jednodniowymi. Biorąc pod uwagę sytuacje w jakich się wtedy znajdujemy i czynności jakie musimy wykonać, to niestety serce się nie sprawdzi. Dla takich potrzeb biegowych głowa, czyli rozum będzie jednak lepszym rozwiązaniem. No i na koniec jeszcze jedna ważna kwestia. Podczas testu w górach leżał śnieg. Powodowało to, że odbijające się światło dodatkowo wzmacniało oświetlenie terenu. W warunkach bezśnieżnych na pewno widoczność uległa by zmianie. Niestety nie udało mi się dokonać pomiarów w takich warunkach, gdyż te kilka dni podczas których testowałem sprzęt obfitowały w śnieg.   autor: Bartosz Konopka

Serce i rozum, czyli głowa i korpus

Zimowe starty, czyli jak ugryźć temat

O atrakcyjności zawodów biegowych niewielu trzeba przekonywać. Każdy z nas jeżeli jeszcze nie startował, to przygotowuje się lub przynajmniej się nad tym zastanawia. Myśleliście o tym jak startuje się zimą? Bo przecież zimno, bo śnieg, bo wiatr… Ale jak się nie ma co się lubi… Jeżeli nie startowaliście nigdy zimą, a robiliście to gdy jest dużo cieplej, musi Wam przejść przez głowę do czego sprowadzają się różnice w skrajnie różnych warunkach. Gdybyśmy zakończyli temat stwierdzeniem, że po prostu jest zimno, to nie okłamalibyśmy Was. Faktycznie czasem jest, nawet bardzo. Jest na pewno ciężej niż w sprzyjających warunkach. Nie raz do tego stopnia, że trudno myśleć o zrobieniu „życiówki”. Pocięliśmy problem niczym pizzę na 6 kawałków: Kawałek I – rozgrzewka Rozgrzewkę warto dobrze potraktować dosłownie. Każdy wie, że aby było nam ciepło należy się ruszać. Więc ruszajmy się, unikajmy statycznego rozgrzewania stawów. Warto przeprowadzić rozgrzewkę, z podskokami, truchtem w miejscu, właśnie po to, żeby przygotować się do tego, co nas czeka, ale nie zamarznąć stojąc w miejscu. Kawałek II – przyczepność No właśnie, co z nią? Wszystko zależy oczywiście od rodzaju podłoża i przygotowania trasy. Nikogo nie musimy przekonywać, że nieplanowany szpagat lub spotkanie z ziemią często oblodzoną i twardą do przyjemnych nie należy. Biegnąc należy zwracać uwagę na to, jak stawiamy stopę, zwłaszcza pokonując zakręty. Zwracać uwagę, pilnować, myśleć … a czas ucieka … Wspomóc nas nieco w tym wypadku mogą nakładki z kolcami na buty, które pomogą nam nieco bardziej skupić się na samym biegu, a nie na próbie utrzymania się na nogach. Kawałek III – oddech Oj, ta kwestia może nas zaskoczyć w czasie zawodów. Zwłaszcza jeżeli temperatura spadnie mocno poniżej tej, przy której trenowaliśmy. Możecie nam wierzyć, że zadyszka przy ujemnej temperaturze, to nic fajnego. Można używać kominów, chust czy szalików. To są rozwiązania chwilowe, szybko nasiąkają wodą i powodują, że wdychane powietrze jest na dodatek wilgotne. Lepiej pomoże oddychanie metodą wdech – nos, wydech – usta. Powietrze wchodzące przez nos ogrzewa się i nim dotrze do płuc jest już przyjaźniejsze. Kawałek IV – przegrzanie Wysiadamy z samochodu, idziemy do biura zawodów … och, jak zimno … zakładamy kolejne warstwy, aż robi się ciepło. Zachęceni taką koleją rzeczy stajemy na starcie i ruszamy. Przebiegliśmy kilometr, dwa, jest znośnie … ale co to? obi się za ciepło ? Powoli nasiąkamy wodą, pocimy się i kiedy widzimy w oddali metę wiemy już, że coś poszło nie tak. Odbieramy medal, zatrzymujemy się i odzież zaczyna zamarzać. I tak oto zamiast wrażeń i medalu mamy przymusowe L4. Pamiętajcie, że zawody, to nie trening, tutaj lecimy dużo szybciej. Jeżeli na starcie będzie nam zimno, to w czasie biegu temperatura będzie optymalna. Kawałek V – rozciąganie Statyczne rozciąganie, takie jak wykonujemy latem warto wykonać w domu, lub cieplejszym miejscu z tego samego powodu, o którym pisaliśmy w kawałku I. Dobrze jest po biegu pozwolić się schłodzić organizmowi, czyli nie siadać od razu, tylko od biegu, przez szybki marsz, potem wolny, powoli uspokajać organizm. Kawałek VI – regeneracja Czyli temat najprzyjemniejszy. Kto z nas nie lubi dobrze zjeść w nagrodę za włożony wysiłek… W zimę zużywamy jeszcze więcej energii, ponieważ organizm walczy z zimnem. Jedzmy więc, bo nam się należy. Pamiętajcie też o nawodnieniu, ale może nie koniecznie zimną wodą na mrozie. Jako podsumowanie dodamy, że zrobienie dobrego czasu w zimę jest możliwe, jednak przychodzi dużo trudniej niż w dogodnych warunkach. Uważamy jednak, że warto próbować, bo my biegacze pogody się przecież nie boimy! A satysfakcja z dobrego czasu „wykręconego” gdy upały nieco zelżały – bezcenna! autor: Maciej Żmijewski

Zimowe starty, czyli jak ugryźć temat

Po drugiej stronie barykady, czyli BiegamBoLubię organizować zawody

  Czy kiedykolwiek stając na starcie zastanawialiście się ile ludzi stoi za tym wszystkim ? Nie ważne, czy jest to bieg na 3 km, 10 km, czy półmaraton, rzeczy do ogarnięcia jest mnóstwo. Spraw, które mogą pójść nie tak jest jeszcze więcej, a pomimo to znajdują się ludzie, którzy podejmują się takich tematów. Spytacie dlaczego to robią ? Odpowiedź jest prosta, bo organizacja to też emocje, adrenalina, a nawet endorfiny. Od tego też można się pozytywnie uzależnić, tak samo, jak od samego biegania. Sam proces można opisując w skrócie podzielić na kilka etapów.        1.Pomysł i ludzie ! Rzecz najważniejsza, ponieważ samemu ciężko coś zdziałać, musi być zgrana ekipa, składająca się z ludzi podobnie zakręconych w tym temacie jak Wy. Powstaje pomysł, jest impuls i maszyna rusza. 2.Szacowanie kosztów, poszukiwanie Partnerów Najbardziej monotonny etap, ale sprawiający sporo satysfakcji i pozwalający poznać mnóstwo ludzi. Liczenie, obliczanie, szacowanie. Setki wysłanych maili, dziesiątki wykonanych telefonów, wizyty, rozmowy, czasem wydaje się, że to nie ma końca. Efekt końcowy w postaci posiadania budżetu do rozpoczęcia daje pozytywnego kopa do dalszego działania. Jest to również najwyższa pora na powstanie plakatu, ponieważ już w następnym etapie trzeba ogłaszać światu, że niedługo będzie ta wielka chwila.  3.Zapisy, nagrody, medale, dyplomy Ruszają zapisy, pojawia się informacja, wydarzenie na portalach społecznościowych, na mieście wiszą plakaty, teraz już nie ma odwrotu. Czas na szukanie fundatorów nagród, chociaż często są już załatwione na poprzednim etapie. Odpowiedni moment na zamówienie medali, drukowanie dyplomów, poszukiwania wolontariuszy, bez których nie da się sprawnie przeprowadzić zawodów. 4.Odbieranie przesyłek, odpowiadanie na pytania Zapisy już powoli idą swoim tokiem, przesyłki od sponsorów zaczynają powoli schodzić, mamy już większość nagród, medali. Zapisani ludzie mają pytania, sporo pytań. Mailowo, telefonicznie, osobiście, przez Fanpage, wydarzenie, trzeba działać. 5.Dzień przed zawodami Czas na zebranie nagród, pakowanie. Pojawiamy się na trasie, aby ją wstępnie oznakować. Sprawdzamy kilometraż. Dopinamy wszystko na ostatni guzik. 6.Dzień zawodów Jeżeli poprzednie punkty były przygotowane, to tutaj wszystko dzieje się samo. Nie ma już czasu na myślenie, trzeba działać. Odpowiednio dobrany zespół to recepta na dobrą organizację.   autor: Maciej Żmijewski

Po drugiej stronie barykady, czyli BiegamBoLubię organizować zawody

PolecamyBoLubimy

PolecamyBoLubimy

Zapisz się do naszego newslettera aby być na bieżąco z najnowszymi informacjami.
Zapisz się
close-image