Aktualności

BiegamBoLubię – podsumowanie (16)

BiegamBoLubię… się bawić! Dziwny rok, dziwne czasy, jednak nie ma co się załamywać. Biegacze udowodnili w minionym tygodniu, że potrafią się bawić. I to na całego! Gry i zabawy były motywem przewodnim ostatniego spotkania. Tradycyjnie już odwiedzamy wybrane miejscowości, aby sprawdzić co się tam wydarzyło! Bieganie polega w dużej mierze na rywalizacji z innymi. Ścigamy się z samym sobą, z innymi zawodnikami, z życiówkami, z minimami kwalifikacyjnymi, ale przede wszystkim z czasem. Jednak właśnie „czasem” należy się cofnąć i poczuć w tym coś jeszcze bardziej prostego. Szkolnych wspomnień czar Gdy spojrzy się na biegające małe dzieci można dostrzec w tym właśnie prostą i świetną zabawę. Na zajęciach BBL uczestnicy mieli okazję cofnąć się właśnie do tych beztroskich lat dzieciństwa… – Kolejny raz pogoda nie zawiodła i przywołała na zajęcia dużą frekwencję. Cieszymy się ogromnie, że bariera 10 osób, staje się systematycznie przekraczana. Temat dnia umożliwił nam powrót do szkolnych lat. Nie zabrakło wyścigów, rywalizacji z elementami lekkiej atletyki, a największym zaskoczeniem okazała się znana wszystkim gra “kółko i krzyżyk”. Wywołała ona sporo śmiechu na twarzach zawodników. Katowice uwielbiają takie tematy i liczymy na powtórkę! – tak o swoich zajęciach napisała nam Dominika Augustyn. Jak na szkolnej przerwie było także za Wisłą, przy ulicy Podskarbińskiej w Warszawie, gdzie swoją grupę zabawiała trenerka Joanna Trzcińska. – Na zajęciach wróciliśmy do okresu ze szkoły podstawowej. Po rozgrzewce podzieliliśmy się na dwie drużyny i rozegraliśmy 3 tury wyścigów rzędów wokół słupka – zadaniem uczestników było pokonanie długości tyłem, na jednej nodze oraz na czworakach! Walka była zacięta i do ostatniej chwili nie było wiadomo, któremu zespołowi uda się wygrać całą rywalizację. Następnie rozegraliśmy dwie tury mili australijskiej – zawodnicy ćwiczyli myślenie taktyczne…i sprinty! (przyp. 5 osób biegnie 4 okrążenia, za każdym razem ostatnia osoba na kole odpada – trzeba oszacować swoje siły i przyjąć odpowiednią taktykę). Trening zakończyliśmy schłodzeniem i rozciąganiem – tak brzmiała jej relacja. Zabawo trwaj Mamy za sobą wizytę w Katowicach i Warszawie, zatem biegniemy jeszcze nieco na północ. Byliśmy nad Wisłą, to teraz zaglądamy na trening nad piękną rzekę Narew przy której leży nasza ostatnia miejscowość – Ostrołęka. – Zabawiliśmy się na całego! Berek, drużynowe ściganki z wykonaniem różnych zadań, chodzi lisek koło drogi… Pamiętacie jeszcze jak to było? My sobie przypomnieliśmy wczoraj! A to co zdradziło, nasz wiek , to każdorazowe wspieranie przegranej drużyny – czyli wspólne wykonywanie ćwiczebnych „kar”. Było śmiesznie! – napisała trenerka Klaudia Baczewska. Po treningu zadzwonił dzwonek i znów należało wrócić do klas… czyli do dorosłej rzeczywistości. Kolejna odsłona zajęć w najbliższym tygodniu. Ciąg dalszy nastąpi! Autor: Maciej Żukiewicz, BiegamBoLubię Ożarów Mazowiecki

BiegamBoLubię – podsumowanie (16)

TrenujęBoLubię – Duża Zabawa Biegowa (24)

BiegamBoLubię – Duża Zabawa Biegowa Duża Zabawa Biegowa to jedna z tradycji polskiej szkoły lekkiej atletyki budowanej przez Jana Mulaka. Jego współpracownik Tadeusz Kępka wspominał wielokrotnie, że ta jednostka treningowa służyła temu, aby nadrobić zaległości w przygotowaniu ogólnym zawodników oraz jednocześnie stanowić trening o dużej objętości. To trening trudny nie tylko ze względu na obciążenia fizyczne jakim poddawany jest uczestnik, ale również pod względem logistyki. Wymaga odpowiedniego zaplanowania poszczególnych ćwiczeń. Do realizacji tego typu treningu potrzebna jest spora przestrzeń stąd nasza akcja stadionowa nadaje się idealnie. Tradycyjnie zajęcia zaczniemy od spokojnego biegu, ale zmiany nastąpią już w rozgrzewce do której przechodzimy płynnie bez zatrzymania. Następnie następują poszczególne bloki zawierające ćwiczenia: siły biegowej ( skipy, wypady ), szybkości ( rytmy, przyspieszenia ), gibkości ( dynamiczne ćwiczenia rozciągające ) oraz koordynacji ruchowej ( wszelkie zmiany kierunku biegu, krążenia ramion itp. ), czy dynamiki ( przeskoki, podskoki ). Należy pamiętać o stopniowaniu trudności. Zaczynamy od ćwiczeń łatwych, prostych oraz niezbyt absorbujących przechodząc powoli w coraz trudniejsze i bardziej złożone ćwiczenia. Przerwę wypoczynkową dla bardziej zaawansowanych biegaczy stanowić będzie trucht, natomiast dla początkujących, marsz. Najważniejsze jest to, aby nieustannie pozostawać w ruchu. Cały trening zakończą przebieżki oraz ćwiczenia rozciągające i rozluźniające. Nasi Trenerzy podzielą Was na grupy pod względem zaawansowania tak, aby każdy mógł ze spokojem wykonać stawiane przed nim zadania. To również od naszych trenerów zależeć będzie ostateczny kształt zajęć oraz dobór poszczególnych ćwiczeń, jednak z pewnością poziom trudności będzie dobrany odpowiednio do każdej z grup. Duża Zabawa Biegowa z pozoru wydawać się może dość łatwa, poprzez zmiany poszczególnych zadań ruchowych również przyjemna dla głowy, jednak pamiętajcie, że to trening, który praktycznie trwa całe zajęcia. Powodzenia! Autor: Sebastian Wierzbicki, BiegamBoLubię Gorzów Wielkopolski

TrenujęBoLubię – Duża Zabawa Biegowa (24)

BiegamBoLubię – podsumowanie (15)

BiegamBoLubię: biegnij, odpocznij, powtórz Ostatni trening akcji BBL upłyną pod hasłem kształtowania wytrzymałości metodą powtórzeniową. Jak to przebiegało w praktyce? Zaglądamy na stadiony! Dzięki poprawie wydolności naszego organizmu jesteśmy w stanie biegać dłużej i szybciej. Składają się na nią pojemność płuc, stan krwi, praca serca oraz układ krążenia. W treningu lekkoatletycznym możemy wyróżnić kilka podstawowych metod kształtowania wydolności – najbardziej popularna jest metoda ciągła, czyli bieg bez przerw istnieje także metoda interwałowa oraz powtórzeniowa. Ta ostatnia charakteryzuje się tym, iż przerwy pomiędzy odcinkami mogą rosnąć oraz w przeciwieństwie do interwałów nie odbywają się w formie biegu, lecz w formie wypoczynkowej. Z każdym odcinkiem powinno również rosnąć, ale tempo pokonywania dystansu. Sprzyja to kształtowaniu szybkości pod dany dystans i pozytywnie wpływa na poprawę zdolności pracy naszego serca.   Wydaje się, że przerwy mogą rozleniwić, jednak każdy kolejny odcinek staje się coraz bardziej męczący. Przekonali się o tym uczestnicy zajęć BBL w Ożarowie Mazowieckim, biegający pod okiem byłego 400-metrowca, Maćka Żukiewicza. – Po wykonaniu solidnej rozgrzewki przygotowującej do wyższych prędkości przeprowadziliśmy trening wytrzymałości tempowej metodą powtórzeniową składający się z 6 do 8 odcinków 400 metrowych. Zaczęliśmy od dość spokojnego tempa a przerwa wynosiła zaledwie minutę. W każdym następnym odcinku przyspieszaliśmy o 1-1,5 sekundy na każdej stumetrówce i dokładaliśmy minutę do przerwy. Po przedostatnim odcinku, każdy miał już dość, ale po przerwie, wszyscy zmusili się do maksymalnego wysiłku. Grupa dała z siebie wszystko a trener przypomniał sobie, jak to kiedyś zakwaszał swój organizm na tego typu treningach – napisał w podsumowaniu prowadzący. Mimo chłodnych już wieczorów oraz poranków, podczas których odbywają się zajęcia akcji BBL dzięki Waszemu zaangażowaniu na treningach wciąż jest gorąco. Dowodem tego jest opis zajęć nadesłany przez Annę Sobotę oraz Grzegorza Sobczyka z Kozienic na Mazowszu. – Nie zwalniamy tempa. Mimo coraz krótszego dnia i coraz niższej temperatury powietrza, panowała gorąca, sportowa atmosfera. Tym razem działo się… za sprawą treningu metodą powtórzeniową. Podzieleni na cztery grupy, kozieniccy biegacze mieli za zadanie wykonać trening 3x1000m z przerwami 5 minutowymi na odpoczynek pomiędzy seriami. Każda grupa biegała według poziomu wybiegania jej członków, a więc był marszobieg, było szybko, było szybciej i było najszybciej. Wszystkie cztery grupy z powodzeniem i z uśmiechem na twarzy zrealizowały założenia treningu metodą powtórzeniową. Miło było także na Śląsku w Mikołowie. Choć czasy mamy dziwne i trudno nam było rozpocząć tegoroczną akcję a pandemia wciąż trwa, to biegacze z Mikołowa udowodnili, że warto pracować na odporność, która przyda się każdemu z nas zimą. Trener Piotr Wajda donosi, że padł rekord frekwencji! – Tym razem nas mega pozytywnie zadziwiliście. Nic nie wiedzieliśmy, że planujecie zorganizowaną akcję pobijania rekordu frekwencji na zajęciach. Jakże było miło zobaczyć Wasze pozytywne buźki. Czuliśmy się zdecydowanie młodziej – bo przecież od samego początku tworzymy wspólnie mikołowską (i nie tylko) brać biegową. Na naszych sobotnich zajęciach stawiła się (prawie) cała ekipa doświadczonych BBLowiczów. Bardzo Wam za to DZIĘKUJEMY, jesteście wielcy! Tak to już jest, że każdy ma swoje zajęcia, różne treningi (choćby triatlon, szosa, itp.). Czasami ciężko znaleźć czas w sobotni poranek na wspólny trening. Tym razem było zdecydowanie inaczej! Rozpoczęliśmy wspólną, solidną i mocną rozgrzewką. Wszystko po to, żeby przygotować się do treningu metodą powtórzeniową. A w części głównej czekało na nas “zaledwie” jedno okrążenie. Biegacze, zależnie od poziomu wytrenowania, pokonali 4,6 lub 8 odcinków 400-metrowych. – po takiej relacji aż chce się przychodzić na stadion i wspólnie trenować! Dziękujemy serdecznie za taką mobilizację i niezmiennie zachęcamy do uczestnictwa w treningach akcji BiegamBoLubię. W tym sezonie trenujemy do 31 października. Dołączcie do nas, bowiem każde zajęcia są nową biegową lekcją zarówno dla zaawansowanych jak również dla początkujących zawodników. Autor: Maciej Żukiewicz, BiegamBoLubię Ożarów Mazowiecki

BiegamBoLubię – podsumowanie (15)

Informacje

Serce i rozum, czyli głowa i korpus

Od dłuższego czasu noszę się z zamiarem zakupu nowego „światełka”. To które mam, to zwykła czołówka Energizera za 50 zł. Niestety jest za słaba i nie spełnia oczekiwań nocnego biegacza. Myślałem, że jestem rozeznany w temacie i wiem wszystko na temat biegowego oświetlenia i już nic nie jest w stanie mnie zaskoczyć. Otóż myliłem się. Moja obecna lampka daje zbyt słabe co przy dużej wilgotności powietrza powoduje utrudnioną ocenę odległości stopy od ziemi oraz zbyt mały promień widoczności. To raczej światło rozproszone, o mało imponującym zasięgu. Często trenuję późnym wieczorem, a słaba jakość oświetlenia zaczęła mi po prostu przeszkadzać, zmniejszając przyjemność biegu. Biorąc się metodycznie do zakupów, rozpocząłem od gruntownego przeszukania sieci. Z uwagą przebrnąłem przez opinie kolegów i koleżanek blogerów oraz informacje zamieszczone na biegowych forach. Zdobytą wiedzę postanowiłem skonfrontować przy półkach sklepowych.   Alternatywa   W Decathlonie wdałem się w merytoryczną dyskusję z kierownikiem działu biegowego (aktywny biegacz zresztą). Po dość ciekawej rozmowie zaproponował mi zmianę umiejscowienia oświetlenia z głowy na pierś, prezentując równocześnie lampkę – Kalenji Run Light. Jak się okazało, jego znajomy przebiegł z lampką Łemkowynę i był bardzo zadowolony z tego rozwiązania. Propozycja ta nie ukrywam zaskoczyła mnie, bo zwyczajnie takiego wyjścia nie brałem pod uwagę. Dodatkowo rekomendacja kogoś, kto biega Łemkowynę, jest jak dla mnie bardzo wiarygodna i wartościowa. Niestety w trakcie researchu nie natknąłem się na porównania takich dwóch rodzajów oświetlenia, zapytałem więc czy istnieje możliwość porównania w terenie. Wyposażony w Kalenji Run Light oraz czołówkę PETZL Tikka RXP rozpocząłem planowanie trasy.       Wybór padł na drogę Palenica Białczańska – Morskie Oko – Palenica Białczańska. Większość ludzi w Polsce zapewne zna tę trasę za dnia, więc łatwo będzie Wam sobie wyobrazić ten teren w nocy. Mamy tam zatem zarówno asfalt jak i kamieniste, dość wymagające (w szczególności kiedy są oblodzone) ścieżki przez las, a wokół Morskiego Oka szutrowe ścieżki z dużą ilością wystających korzeni.   Pod górę z czołówką                Model Petzla, który wypożyczyłem, to sprzęt z wysokiej półki. Koszt tego urządzenia to ok. 350 zł. Fakt tanio nie jest ale, gdy tylko zniknęły światła parkingu od razu doceniłem jakość sprzętu. Trzy różne opcje ustawienia mocy światła i wygoda regulacji kątów ustawienia, to naprawdę dobre rozwiązanie. 215 lumenów daje niezłą widoczność i pomimo pewnego niedosytu szerokości promienia światła i jego „żółtawego” odcienia przy słabszej opcji natężenia, komfort poruszania się był naprawdę doskonały.   Na dół z bijącym sercem               W dół poruszałem się z Kalenji Run Light. Urządzenie to posiada również trzy opcje natężenia oraz migające tylne czerwone lampki. Niestety nie ma możliwości regulacji konta padania światła. Moc 250 lumenów daje wprost rewelacyjne efekty: szeroko oświetla drogę i jej okolicę, a światło jest bardzo intensywne. Oświetlenie miejsca, gdzie za chwilę stanie stopa jest wręcz doskonałe. Koszt zakupu to ok 200 zł.   Różnice             Nie ma co ukrywać, że zarówno z jednego jak i drugiego rozwiązania byłem bardzo zadowolony i z przyjemnością biegałbym z jednym lub drugim. Są jednak istotne różnice, które powodują, że w zależności od preferencji i potrzeb, należałoby się zastanowić nad wyborem. Główną różnicą w porównaniu jest opcja „śledzenia trasy” (tak ją nazwałem roboczo). Oświetlenie na głowie powoduje, że światło masz tam gdzie patrzysz. Jeśli biegniemy w opcji automat na Petzlu, czujnik dopasowuje. oświetlenie w zależności od tego, gdzie patrzymy. Jeśli zerkamy do przodu promień światła się zawęża, a jego intensywność wzrasta. Natomiast jeśli patrzymy pod nogi – promień światła się rozszerza, a natężenie maleje. Dopasowanie mocy jest dostosowane tak, że widzimy doskonale na 150 metrów w przód, czyli mamy dobrze oświetloną najbliższą okolicę. Dyskomfort może jednak powodować długi bieg z opuszczoną głową. Owszem można ustalić kąt lampki, tak aby świeciła pod nogi, ale wtedy jeśli chcemy spojrzeć na to co przed nami należy zadzierać głowę do góry.            Montując oświetlenie na piersi pozbywamy się problemy ruchu głowy. Lampka zawsze precyzyjnie oświetla nam miejsce gdzie stawiamy stopy i kierunek, w którym się przemieszczamy. To naprawdę doskonały patent. Niestety nie mamy możliwości zobaczenia, co czai się w odległości 50 m przed nami. Widać jedynie kontury i zarysy. Podobny problem pojawia się kiedy chcemy oświetlić sobie teren z boku. Musimy cali się przekręcić, co wymaga zatrzymania się albo biegu krokiem dostawnym. Poza tym jeśli biegniemy tak jak ja, w zimie (-15 stopni), to gruba zimowa odzież i plecak z większą ilością biegowego sprzętu utrudnia montaż Run Light. Czołówkę zakłada się na głowę i już świeci, a w tym przypadku trzeba jednak trochę z tymi paskami pokombinować. Poza tym jeśli chcecie w międzyczasie sięgnąć po coś ręką, sprawdzić dystans na telefonie czy wsadzić do kieszeni plecaka np. rękawiczki, to wymaga to przesłonięcia źródła światła i wtedy…zapada ciemność.   Co zatem wybrać?   Oświetlenie na piersi określiłem mianem „światła startowego”. To rozwiązanie wydaje mi się do tego celu bardzo dobre. Spełnia chyba wszystkie oczekiwania osoby, startującej w zawodach i nadaje się do nocnego treningu. Odciążona głowa, doskonale oświetlona droga, czerwone światło z tyłu oraz komfort noszenia. Nie dziwię się, że kolega z Łemkowyny chwalił sobie to rozwiązanie właśnie w warunkach startowych. Czołówka daje jednak więcej zastosowań w aktywnościach poza biegowych. Wielu moich znajomych budując bazę tlenową, podobnie jak ja, uzupełnia treningi długimi marszobiegami i marszami górskimi, niekoniecznie jednodniowymi. Biorąc pod uwagę sytuacje w jakich się wtedy znajdujemy i czynności jakie musimy wykonać, to niestety serce się nie sprawdzi. Dla takich potrzeb biegowych głowa, czyli rozum będzie jednak lepszym rozwiązaniem. No i na koniec jeszcze jedna ważna kwestia. Podczas testu w górach leżał śnieg. Powodowało to, że odbijające się światło dodatkowo wzmacniało oświetlenie terenu. W warunkach bezśnieżnych na pewno widoczność uległa by zmianie. Niestety nie udało mi się dokonać pomiarów w takich warunkach, gdyż te kilka dni podczas których testowałem sprzęt obfitowały w śnieg.   autor: Bartosz Konopka

Serce i rozum, czyli głowa i korpus

Zimowe starty, czyli jak ugryźć temat

O atrakcyjności zawodów biegowych niewielu trzeba przekonywać. Każdy z nas jeżeli jeszcze nie startował, to przygotowuje się lub przynajmniej się nad tym zastanawia. Myśleliście o tym jak startuje się zimą? Bo przecież zimno, bo śnieg, bo wiatr… Ale jak się nie ma co się lubi… Jeżeli nie startowaliście nigdy zimą, a robiliście to gdy jest dużo cieplej, musi Wam przejść przez głowę do czego sprowadzają się różnice w skrajnie różnych warunkach. Gdybyśmy zakończyli temat stwierdzeniem, że po prostu jest zimno, to nie okłamalibyśmy Was. Faktycznie czasem jest, nawet bardzo. Jest na pewno ciężej niż w sprzyjających warunkach. Nie raz do tego stopnia, że trudno myśleć o zrobieniu „życiówki”. Pocięliśmy problem niczym pizzę na 6 kawałków: Kawałek I – rozgrzewka Rozgrzewkę warto dobrze potraktować dosłownie. Każdy wie, że aby było nam ciepło należy się ruszać. Więc ruszajmy się, unikajmy statycznego rozgrzewania stawów. Warto przeprowadzić rozgrzewkę, z podskokami, truchtem w miejscu, właśnie po to, żeby przygotować się do tego, co nas czeka, ale nie zamarznąć stojąc w miejscu. Kawałek II – przyczepność No właśnie, co z nią? Wszystko zależy oczywiście od rodzaju podłoża i przygotowania trasy. Nikogo nie musimy przekonywać, że nieplanowany szpagat lub spotkanie z ziemią często oblodzoną i twardą do przyjemnych nie należy. Biegnąc należy zwracać uwagę na to, jak stawiamy stopę, zwłaszcza pokonując zakręty. Zwracać uwagę, pilnować, myśleć … a czas ucieka … Wspomóc nas nieco w tym wypadku mogą nakładki z kolcami na buty, które pomogą nam nieco bardziej skupić się na samym biegu, a nie na próbie utrzymania się na nogach. Kawałek III – oddech Oj, ta kwestia może nas zaskoczyć w czasie zawodów. Zwłaszcza jeżeli temperatura spadnie mocno poniżej tej, przy której trenowaliśmy. Możecie nam wierzyć, że zadyszka przy ujemnej temperaturze, to nic fajnego. Można używać kominów, chust czy szalików. To są rozwiązania chwilowe, szybko nasiąkają wodą i powodują, że wdychane powietrze jest na dodatek wilgotne. Lepiej pomoże oddychanie metodą wdech – nos, wydech – usta. Powietrze wchodzące przez nos ogrzewa się i nim dotrze do płuc jest już przyjaźniejsze. Kawałek IV – przegrzanie Wysiadamy z samochodu, idziemy do biura zawodów … och, jak zimno … zakładamy kolejne warstwy, aż robi się ciepło. Zachęceni taką koleją rzeczy stajemy na starcie i ruszamy. Przebiegliśmy kilometr, dwa, jest znośnie … ale co to? obi się za ciepło ? Powoli nasiąkamy wodą, pocimy się i kiedy widzimy w oddali metę wiemy już, że coś poszło nie tak. Odbieramy medal, zatrzymujemy się i odzież zaczyna zamarzać. I tak oto zamiast wrażeń i medalu mamy przymusowe L4. Pamiętajcie, że zawody, to nie trening, tutaj lecimy dużo szybciej. Jeżeli na starcie będzie nam zimno, to w czasie biegu temperatura będzie optymalna. Kawałek V – rozciąganie Statyczne rozciąganie, takie jak wykonujemy latem warto wykonać w domu, lub cieplejszym miejscu z tego samego powodu, o którym pisaliśmy w kawałku I. Dobrze jest po biegu pozwolić się schłodzić organizmowi, czyli nie siadać od razu, tylko od biegu, przez szybki marsz, potem wolny, powoli uspokajać organizm. Kawałek VI – regeneracja Czyli temat najprzyjemniejszy. Kto z nas nie lubi dobrze zjeść w nagrodę za włożony wysiłek… W zimę zużywamy jeszcze więcej energii, ponieważ organizm walczy z zimnem. Jedzmy więc, bo nam się należy. Pamiętajcie też o nawodnieniu, ale może nie koniecznie zimną wodą na mrozie. Jako podsumowanie dodamy, że zrobienie dobrego czasu w zimę jest możliwe, jednak przychodzi dużo trudniej niż w dogodnych warunkach. Uważamy jednak, że warto próbować, bo my biegacze pogody się przecież nie boimy! A satysfakcja z dobrego czasu „wykręconego” gdy upały nieco zelżały – bezcenna! autor: Maciej Żmijewski

Zimowe starty, czyli jak ugryźć temat

Po drugiej stronie barykady, czyli BiegamBoLubię organizować zawody

  Czy kiedykolwiek stając na starcie zastanawialiście się ile ludzi stoi za tym wszystkim ? Nie ważne, czy jest to bieg na 3 km, 10 km, czy półmaraton, rzeczy do ogarnięcia jest mnóstwo. Spraw, które mogą pójść nie tak jest jeszcze więcej, a pomimo to znajdują się ludzie, którzy podejmują się takich tematów. Spytacie dlaczego to robią ? Odpowiedź jest prosta, bo organizacja to też emocje, adrenalina, a nawet endorfiny. Od tego też można się pozytywnie uzależnić, tak samo, jak od samego biegania. Sam proces można opisując w skrócie podzielić na kilka etapów.        1.Pomysł i ludzie ! Rzecz najważniejsza, ponieważ samemu ciężko coś zdziałać, musi być zgrana ekipa, składająca się z ludzi podobnie zakręconych w tym temacie jak Wy. Powstaje pomysł, jest impuls i maszyna rusza. 2.Szacowanie kosztów, poszukiwanie Partnerów Najbardziej monotonny etap, ale sprawiający sporo satysfakcji i pozwalający poznać mnóstwo ludzi. Liczenie, obliczanie, szacowanie. Setki wysłanych maili, dziesiątki wykonanych telefonów, wizyty, rozmowy, czasem wydaje się, że to nie ma końca. Efekt końcowy w postaci posiadania budżetu do rozpoczęcia daje pozytywnego kopa do dalszego działania. Jest to również najwyższa pora na powstanie plakatu, ponieważ już w następnym etapie trzeba ogłaszać światu, że niedługo będzie ta wielka chwila.  3.Zapisy, nagrody, medale, dyplomy Ruszają zapisy, pojawia się informacja, wydarzenie na portalach społecznościowych, na mieście wiszą plakaty, teraz już nie ma odwrotu. Czas na szukanie fundatorów nagród, chociaż często są już załatwione na poprzednim etapie. Odpowiedni moment na zamówienie medali, drukowanie dyplomów, poszukiwania wolontariuszy, bez których nie da się sprawnie przeprowadzić zawodów. 4.Odbieranie przesyłek, odpowiadanie na pytania Zapisy już powoli idą swoim tokiem, przesyłki od sponsorów zaczynają powoli schodzić, mamy już większość nagród, medali. Zapisani ludzie mają pytania, sporo pytań. Mailowo, telefonicznie, osobiście, przez Fanpage, wydarzenie, trzeba działać. 5.Dzień przed zawodami Czas na zebranie nagród, pakowanie. Pojawiamy się na trasie, aby ją wstępnie oznakować. Sprawdzamy kilometraż. Dopinamy wszystko na ostatni guzik. 6.Dzień zawodów Jeżeli poprzednie punkty były przygotowane, to tutaj wszystko dzieje się samo. Nie ma już czasu na myślenie, trzeba działać. Odpowiednio dobrany zespół to recepta na dobrą organizację.   autor: Maciej Żmijewski

Po drugiej stronie barykady, czyli BiegamBoLubię organizować zawody

PolecamyBoLubimy

PolecamyBoLubimy

Zapisz się do naszego newslettera aby być na bieżąco z najnowszymi informacjami.
Zapisz się
close-image