Aktualności

TrenujęBoLubię – ogólnopolski test Coopera (26)

Jedną z najpopularniejszych prób wytrzymałościowych jest Test Coopera opracowana przez amerykańskiego lekarza Kennetha H. Coopera na potrzeby armii USA. Test, który powstał w 1968 roku polega na nieprzerwanym 12-minutowym biegu. Próba ta służy również do określenia metodą pośrednią VO2max. Wynik zależy od wieku, płci oraz pokonanego dystansu. test jest bardzo łatwy do przeprowadzenia i może służyć określeniu kondycji fizycznej dla osób w różnym wieku.  Do każdego testu należy się przygotować. Podobnie jak do 12-minutowego  Testu Coopera. Zajęcia rozpocznie solidna rozgrzewka tak, aby przygotować organizm do czekającego go wzmożonego wysiłku. Wbrew pozorom 12 minut ciągłego biegu , przy wysokim tempie to nie lada wyzwanie dla naszego ciała. Dlatego nasi trenerzy zadbają o to, abyście byli odpowiednio rozgrzani do czekającej Was próby. Test Coopera wymaga od uczestników również pełnej koncentracji i przygotowania mentalnego. Pamiętajcie o tym, że jest to test także raczej odradzamy rozmowy w biegu. Dobranie odpowiedniego tempa może Wam zagwarantować pokonanie 12 minut bez konieczności przechodzenia do marszu. To bardzo ważne, ponieważ zbyt mocne tempo w pierwszej części dystansu może utrudnić realizację zakładanego planu, a co za tym idzie wypaczyć Wasz wynik. Na sygnał startowy naszych trenerów wspólnie ruszyć do Waszej próby. Po upłynięciu 12 minut trenerzy dadzą sygnał do zakończenia próby. Jest to dla Was informacja, iż macie się zatrzymać i czekać na trenerów. Oczywiście, każdy uczestnik testu otrzyma dyplom z pokonanym dystansem i Wasz wynik będziecie mogli porównać z ogólnopolskimi tabelami wyników. Autor: Sebastian Wierzbicki, trener BiegamBoLubię Gorzów Wielkopolski

TrenujęBoLubię – ogólnopolski test Coopera (26)

Test Coopera – co zrobić, by dobrze przygotować się do Testu?

O teście Coopera prawdopodobnie słyszał każdy biegacz, nawet ten jeszcze w miarę początkujący. To jeden z najpopularniejszych sprawdzianów formy, stosunkowo prosty do wykonania, a jego wyniki są łatwe do zinterpretowania.  Najprościej rzecz ujmując, test Coopera jest rodzajem próby wytrzymałościowej, zaprojektowanej przez Kennetha H. Coopera, amerykańskiego lekarza, na potrzeby armii w 1968 roku. Od ponad 50 lat służy więc biegaczom na każdym poziomie zaawansowania do wyznaczenia poziomu kondycji. Polega na podjęciu 12-minutowej próby, która ma określić poziom pułapu tlenowego. Ciekawostką może być dla Was informacja, iż praktycznie do 20. roku życia można osiągnąć maksymalny pułap tlenowy. Od około 25. roku życia VO2max systematycznie obniża się o około 10% w ciągu 10 lat życia. Jedynie systematyczna aktywność fizyczna może opóźnić ten niekorzystny spadek wydolności tlenowej.  Przed Testem Coopera należy się przede wszystkim porządnie rozgrzać przygotowując organizm do wzmożonego wysiłku. Do testu powinno się przystępować maksymalnie skoncentrowanym i zmotywowanym. Na wyznaczony sygnał należy rozpocząć bieg. Pamiętajcie, aby na początku nie narzucać zbyt dużego tempa, ponieważ 12 minut szybkiego biegu to naprawdę duży wysiłek. Warto utrzymywać cały czas takie samo tempo, a dopiero w końcówce przyspieszyć. Jeśli podczas testu nagle opadniecie z sił – możecie chwilę odpocząć, jednak zróbcie to maszerując. Starajcie się dać z siebie jak najwięcej, tak, aby po teście czuć duże zmęczenie – wówczas wynik testu będzie maksymalnie zbliżony do Waszej rzeczywistej wydolności.  Trenerzy akcji BiegamBoLubię przeprowadzą z Wami test Coopera, będą czuwali nad Waszą rozgrzewką, przygotowaniem i przebiegiem testu.  Poniżej dawka wiedzy, którą warto przyswoić przed Testem Coopera: sprawdź czy w Twojej lokalizacji lub w pobliżu odbywają się zajęcia, którego dnia i o której godzinie(test realizowany jest od 12 do 18 października 2020) – informacje znajdziesz na https://biegambolubie.com.pl/gdzie-i-kiedy/ jeżeli masz dodatkowe pytanie wejdź na fanpage Twojej lokalizacji, trenerzy/instruktorzy odpowiedzą na Twoje pytania zabierz wygodny strój, buty oraz wodę  wszyscy uczestnicy testu otrzymają pamiątkowy dyplom najszybsza kobieta oraz najszybszy mężczyzna w każdej lokalizacji otrzymają upominki (pozostaną one naszą słodką tajemnicą:) najszybsza kobieta/biegaczka oraz mężczyzna/biegacz biorący udział w Ogólnopolskim Teście Coopera otrzymają wyjątkowe nagrody! nie zapomnij o zabraniu przyjaciół, spróbować może KAŻDY (powyżej 16 roku życia:)  

Test Coopera – co zrobić, by dobrze przygotować się do Testu?

TrenujęBoLubię – OWB1 (25)

OWB1 lub WB1 (Ogólna Wytrzymałość Biegowa, Wytrzymałość Biegowa w pierwszym zakresie intensywności) to najbardziej popularny środek treningowy na każdym poziomie zaawansowania. Rozpoczyna większość przygód z bieganiem i stanowi większość w planach treningowych każdego biegacza bez względu na to, czy mówimy o amatorze, czy zawodowcu. Wykorzystywanie tej jednostki przez wszystkich powoduje, że pojawiają się różne spojrzenia na ten, wydawać by się mogło, oczywisty trening. OWB1 powinien stanowić podtrzymanie oraz poprawę podstawowej wytrzymałości ogólnej, a więc służy bezpośrednio budowaniu podstaw formy sportowej. Na jej bazie rozwijać będziemy w późniejszym okresie treningowym m.in. wytrzymałość specjalną. Procentowe wartości tętna, jakie powinny występować podczas treningu OWB1 stanowią od 70 do 80% HR max. Dlatego tak ważne jest poznanie swoich wartości maksymalnych podczas metody bezpośredniej określania VO2max. Najczęstszymi błędami popełnianymi przez biegaczy w trakcie realizacji zadań w tzw. pierwszym zakresie są: – zbyt wysokie tempo biegu w pierwszym zakresie przez co wchodzimy w drugi zakres intensywności co skutkuje zbyt dużym obciążeniem dla organizmu – kurczowe trzymanie się określonego tempa biegu nie biorąc pod uwagę ukształtowania terenu w którym wykonujemy OWB1 – warto na podbiegu nieco zwolnić, aby tętno nie przekraczało wartości przeznaczonej dla pierwszego zakresu intensywności. Podczas biegania po bardzo pofałdowanym terenie należy kontrolować wartość tętna tak, aby nie przekroczyć 80% HRmax podczas realizacji tej jednostki treningowej – zbyt wolne tempo podczas OWB1 – tak, to też ma spore znaczenie. W związku z tym, iż podczas OWB1 chcemy podtrzymywać oraz kształtować wytrzymałość ogólną, musimy zmusić organizm to określonego wysiłku tak, aby stymulować poszczególne układy: krążenia, oddechowy oraz mięśniowy. Dlatego też podczas najbliższych zajęć nieco więcej… pobiegamy. Nasi trenerzy podzielą Was na grupy ze względu na stopień zaawansowania i przystąpimy do części głównej treningu, która będzie polegała na pokonaniu od 30 do 35 minut biegu ciągłego w pierwszym zakresie intensywności. Zajęcia zakończy seria ćwiczeń rozciągających oraz rozluźniających. Do zobaczenia! Autor: Sebastian Wierzbicki, BiegamBoLubię Gorzów Wielkopolski

TrenujęBoLubię – OWB1 (25)

Informacje

Wykluczenie Biegacza, czyli nie rozcinajcie mi brzucha!

Czy kiedy byłeś małym chłopcem zdarłeś sobie porządnie kolano? A Ty mała dziewczynko, czy nie byłaś kiedykolwiek przerażona widmem smarowania odkażającą jodyną zdartego łokcia po upadku na rowerze? Zapewne większość z Was opowiedziała “no pewnie!”. A pamiętacie złamaną rękę, palec czy nogę? “Jasne” mówicie, no bo w końcu jak tego nie pamiętać. Połamaniec, o którego wszyscy w klasie się troszczyli, zwolnienia ze sprawdzianów, zajęć sportowych i te serduszka na gipsie. Beztroskie dziecięce emocje przerywane czasem złością rodziców. W dorosłym życiu każdy z nas biegaczy nie pozwoli sobie na takie myślenie. Dbamy szczegółowo o niuanse naszego zdrowia, bo każde dłuższe, niż tydzień, wykluczenie z treningu staje się udręką. Przychodzą jednak takie sytuacje kiedy nie ma się wpływu na bieg wydarzeń. Oddziałują one na nasze sportowe jestestwo i często powodują zupełne wykluczenie z jakiejkolwiek aktywności fizycznej nawet na kilka miesięcy. W takich momentach stajecie przed problemem, w pełni świadomi i wyzbyci z dziecięcej beztroski, mierząc się z realnym zagrożeniem eliminacji aktywności fizycznej z życia codziennego. Bo bieganie uzależnia Na ten temat napisano już wiele artykułów. Sam fakt uzależnienia, na pewno sami odczuwacie kiedy nie możecie się doczekać treningu i nerwowo przebieracie nogami pod korporacyjnym biurkiem. Jest to jednak bardzo miłe odczuwanie uzależnienia. Problem jednak zaczyna się w sytuacji, kiedy nie możecie zrealizować zapotrzebowania na endorfiny, dopaminę, serotoninę czy adrenalinę. Bieganie to nałóg, sport to uzależnienie. Mózg przyzwyczaja się do korzystania z tych hormonów, w szczególności gdy stosujecie je regularnie. Ciężko jest je odstawić. Przeprowadzane badania wykazują, że nagłe przerwanie treningów może wywoływać depresję, apatię czy zobojętnienie. Nie spodziewałem się, że potrafi to naprawdę uderzyć to w człowieka z dużą siłą.   Dwie fazy stresu Łatwo się pisze o euforii biegacza kiedy można biegać. Co jednak robić kiedy lądujecie nagle na SOR i dowiadujecie się, że w najbliższym czasie musicie mieć zoperowany brzuch. Sama dolegliwość, niby pierdoła, ale zagrażająca życiu. Trzeba wykonać zabieg ingerujący w mięśnie brzucha. “Trzy nacięcia, laparoskopia nic skomplikowanego. Jestem jednak w obowiązku poinformować Pana o możliwych komplikacjach. W przypadku ich pojawienia się zabieg musi być wykonany metodą klasyczną. Zostaną rozcięte mięśnie brzucha co spowoduje wykluczenie Pana z wysiłku fizycznego na kilka miesięcy. W przypadku laparoskopii należy powstrzymać się od ćwiczeń na około miesiąc i powoli bez dużych obciążeń wracać do treningów. Czy wyraża Pan zgodę na zabieg?” Wyjścia nie miałem. “Dobrze zatem zabieg za 6 tygodni” . W tym momencie rozpoczyna się pierwsza faza stresu. Co będzie? Przecież jak coś pójdzie nie tak to rozetną mi brzuch! A nawet jak będzie wszystko ok to i tak półtora miesiąca mam z głowy i zamiast biegania ścisła dieta i siedzenie na tyłku. Co będzie? Jak się to skończy? Co z moimi planami treningowymi na 2015? Styczeń i luty stracony, wiosenny maraton – nie ma szans. Do głowy dodatkowo wkradły się czarne wizje utraty zdrowia. Jednym słowem dramat. Na zapas No dobrze, trzeba odnaleźć się w nowej sytuacji. Mam półtorej miesiąca aby nadrobić dwa miesiące. Na wiosnę maratonu nie pobiegnę więc pobiegnę dwa dni przed zabiegiem! Nabiegać muszę się na zapas i zrealizować w dwa miesiące to co mam zaplanowane na cztery. Zwiększyłem zatem dwukrotnie jednostki treningowe a obawy o to, że nie będę biegał redukowałem świadomością, że pomimo przerwy plan będzie zrealizowany. Wszystko szło doskonale. Bagatelizowałem jednak objawy przetrenowania, bo przecież i tak za chwilę będę w szpitalu odpoczywał. Po tygodniowym świątecznym tereningu w górach, na kilka dni przed wyznaczoną datą maratonu, odmówił posłuszeństwa achilles. Zapalenie ścięgna w wyniku przeciążenia. Zdarzyło mi się to po raz pierwszy. Tak to jest jak się nie słucha swojego ciała a poprzez ambicjonalną postawę lekceważy podstawowe zasady bezpiecznego treningu. Niezależnie jednak od tego faktu, dzięki koncentracji na zrealizowaniu założonego planu “na zapas” udało mi się przetrwać cały okres poprzedzający zabieg, redukując myślenie o możliwym rozciętym brzuchu. Najgorszy drugi tydzień Zabieg na szczęście przebiegł bez komplikacji. Po narkozie powrót do stanu świadomości jest dość nieprzyjemny. Potem leżysz, dożylnie ketonal i tak trzy dni. Kiedy po tygodniu możesz się już prostować, ból praktycznie jest już nieodczuwalny. Zaczyna się druga faza stresu. Czujesz się już dobrze i nagle odzywa się mózg: “Ja chcę endorfin!! Daj mi adrenaliny!!” Ale jak, skoro wiesz, że Ci nie można, a dodatkowo na straży niepopełnienia głupoty stoi skrzypiące ścięgno. Przypomina ono na każdym kroku “nie bądź głupi, już raz sobie krzywdę zrobiłeś! Chcesz się jeszcze nabawić przepukliny?”. Jak tu żyć, kiedy chce ci się BIEGAĆ? Poznałem już ten stan, kiedy 8 lat temu rzucałem fajki. Czułem dokładnie to samo. Chęć zapalenia (pobiegania) i idąca w ślad za tym irytacja, humory, silne negatywne emocje, napady złości, smutek. Trzeba jednak sobie z tym jakość radzić. To tylko głowa Kiedy pod koniec długich wybiegań lub w zawodach odcina mi “prąd”, moją stałą mantrą, jest zwrot “to tylko głowa”. Staram się właśnie w ten sposób, radzić sobie z trudnymi momentami. Teraz też to sobie powtarzam, w szczególności kiedy odzywa się nałóg i aż rozrywa mnie żeby biec, ćwiczyć, zrzucić z siebie napięcie, zmęczyć się, poczuć ból mięśni i zakwasy. Teraz na spacerach (chodzić jednak trzeba), jak widzę kogoś kto biegnie to aż mnie wyrywa z butów. Wiem jednak, że nie mogę. Niestety książka, xbox, czy internet nie jest substytutem dla żadnej aktywności ruchowej. Jeszcze tylko miesiąc. Odliczam każdy dzień mówiąc sobie “To tylko głowa, dasz radę. Odpoczywaj bo niedługo zacznie się ciężka praca”. To w końcu TYLKO miesiąc 🙂 Laparoskopia to pikuś. Ludzie mają zdecydowanie poważniejsze problemy zdrowotne wykluczające ich ze sportu, i jakoś muszą sobie z tym radzić. Niestety czarne myśli i rozpatrywanie takich sytuacji jako życiowych dramatów to normalna kolej rzeczy. Takie postawy nie przynoszą jednak w procesie rehabilitacji za wiele dobrego i mogą, poprzez złe poukładanie sobie w głowie „klocków”, doprowadzić można do spowolnienia procesu leczenia. Dlatego dorzucam do siedzenia na kanapie sporą dawkę optymizmu i koncentruje się już na snuciu planów biegowych i pokonywaniu kolejnych górskich tras. Przecież za chwilę te ciężkie momenty w bezruchu staną się tylko wspomnieniem. Głowa do góry zatem. Podobno dobry nastrój przyspiesza proces powrotu do zdrowia a odpoczynek w sporcie też jest potrzebny. Trzeba tylko znaleźć swój własny sposób

Wykluczenie Biegacza, czyli nie rozcinajcie mi brzucha!

Makijaż do biegania niezbędny jak buty czy rozgrzewka ?

Makijaż do biegania? Nie jest on tak niezbędny jak buty czy rozgrzewka. Spokojnie można się obyć bez. Z drugiej strony nie ma też konieczności rezygnowania z makijażu, jeżeli ktoś lubi i lepiej się czuje. Albo liczy na ładne zdjęcia z biegu lub treningu. Można malować się do biegania, ale warto przestrzegać kilku zasad. Jak malować się do biegania? Makijaż do biegania powinien być raczej minimalistyczny. Im mniej kosmetyków nałożymy na twarz, tym lepiej. Trzeba pamiętać, że podczas biegu człowiek się intensywnie poci. A makijaż lubi sobie spłynąćwraz z potem. Oczywiście wszystko zależy od intensywności treningu i rodzaju cery. Oraz od zastosowanych kosmetyków. Na rynku dostępne są preparaty wodoodporne i taki wodoodporny tusz do rzęs jak najbardziej polecam. Wodoodporna kredka do oczu lub cienie również świetnie się sprawdzą podczas biegania. Odradzam natomiast używanie wodoodpornego podkładu i bazy. W ogóle odradzam używanie bazy i podkładu w makijażu do biegania. Skóra się poci i kosmetyk albo będzie nam spływał z twarzy albo może zatykać pory i przyczyniać się do powstawania różnego rodzaju niedoskonałości. Jeżeli nie wyobrażasz sobie jednak makijażu bez tych specyfików lepiej zastąpić je kremem tonującym, kremem BB lub kremem CC. Mają one lżejszą konsystencję i działanie pielęgnacyjne. Jeżeli chodzi o makijaż do biegania to wyznaję zasadę – im mniej, tym lepiej. Wystarcza mi antybakteryjny korektor na niedoskonałości i wodoodporny tusz. Plus bezbarwna pomadka do ust, która bardziej pełni rolę pielęgnacyjną i ochronną niż upiększającą. Można również lekko przypudrować twarz pudrem w kamieniu lub sypkim, ale jak zaczniemy się pocić to chcąc nie chcąc cera i tak będzie się świecić. Jeżeli mamy wybór, polecałabym pudry mineralne. Czy zmywać makijaż przed bieganiem? Nawet jeżeli nie czujesz potrzeby malowania się przed bieganiem, być może zastanawiasz się, czy wybierając się na popołudniowy trening zmyć makijaż. Wszystko zależy od tego, jaki masz makijaż. Jeżeli masz na twarzy kilka warstw różnych kosmetyków ze szczególnym uwzględnieniem podkładu lepiej to zmyć. Jak nie spłynie (na piękną biegową koszulkę) podczas treningu, to może przyczynić się do zatykania porów skóry. Warto również na wszelki wypadek zmyć ciemne kosmetyki, które nie są wodoodporne. Mam na myśli głównie tusz i eyeliner, ale również cienie do powiek. Chciałam zaznaczyć, że tusz lub eyeliner mogą się rozmazać, spłynąć i stworzyć efekt tzw. pandy. Mogą, ale nie muszą. Ja biegam ze zwykłym tuszem na rzęsach i o ile akurat nie pada deszcz, wszystko jest w porządku. Istnieje jednak ryzyko i trzeba być tego świadomym. Co innego spocona biegaczka z rozczochranymi włosami i czerwoną z wysiłku twarzą, a co innego z czarnymi smugami wokół oczu spływającymi na policzki. Kiedy koniecznie zmyć makijaż? Po bieganiu. Kosmetyki wymieszane z potem to paskudna mieszanka, której należy w miarę szybko pozbyć się z twarzy. Nawet jeżeli biegasz bez makijażu również po treningu należy przemyć twarz. Cera biegaczki narażona jest na wiele szkodliwych czynników. Dokucza jej słońce, wiatr, deszcz, mróz, dlatego warto zadbać o jej odpowiednią pielęgnację. A dokładne oczyszczanie skóry po treningu to najprostsza i jedna z ważniejszych rzeczy, jakie możesz zrobić dla swojej urody. Czy makijaż do biegania przesada? Niekoniecznie. Odpowiednio zrobiony przy użyciu właściwych kosmetyków makijaż do biegania nie szkodzi cerze bardziej, niż makijaż noszony na co dzień. Może nawet ją chronić np. kiedy używamy kosmetyków z filtrami przeciwsłonecznymi. Makijaż to osobista decyzja każdej kobiety. Niektóre malują się na co dzień, inne okazyjnie, a część w ogóle. Nie ma powodu piętnować czy wyśmiewać tych, które decydują się na niego podczas uprawiana sportu. Przesadą jest mocny makijaż wieczorowy. Taki rzeczywiście wygląda komicznie w połączeniu ze sportowym ubraniem i więcej z niego szkody, niż pożytku. Ale delikatny makijaż z użyciem odpowiednich kosmetyków absolutnie się z filozofią biegową nie kłóci. autorka: Anna Rojek-Kiełbasa

Makijaż do biegania niezbędny jak buty czy rozgrzewka ?

BBL – owa kolekcjonerka

Jak byłam mała zbierałam pocztówki, koraliki i albumy o zwierzętach. Każda kolekcja miała swoje miejsce i o każdą dbałam w inny sposób. A dziś…             Dziś spokojnie mogę powiedzieć, że „zbieram” biegi. Na początku – wiadomo – był chaos. Chciałam uczestniczyć w każdej imprezie, być wszędzie, mieć koszulkę, medal, worek i komplet ulotek. Wszystko wydawało mi się ważne, każdy świstek urastał do rangi pamiątki. Nie było biegu, w którym nie chciałabym wystartować.             Wiecie, ile kilometrów przebiegł Chuck Norris? Wszystkie. Też tak chciałam.             Na moje szczęście sytuacja życiowa nie pozwoliła mi w tym czasie aż tak szaleć. Praca, w której musiałam być przynajmniej w co drugi weekend, ograniczone fundusze, pierwsza przeciążeniowa kontuzja i rozsądek trenera nieco mnie wyhamowały. Potem zaczęłam myśleć samodzielnie. Pamiętam, jak w jakimś pakiecie startowym dostałam numer, słabej jakości koszulkę w złym rozmiarze i ze dwa kilogramy ulotek. Wszystko w byle jakiej foliowej torbie. Wtedy chyba pierwszy raz zastanowiłam się, na czym tak naprawdę mi zależy.             Ulotki, poza okazjonalnym rabatem, zwykle są bez wartości. Koszulka – rzadko trafi się taka, w której mam ochotę trenować. Odblaski potrzebne mi są dwa, góra trzy, nie dwadzieścia. I tak dalej. Dziś zbędne rzeczy od razu przekazuję dalej,bliższym i dalszym znajomym biegaczom, którzy ich mogą potrzebować. Stosy papierków wyrzucam. To co ma dla mnie wartość, to bieg sam w sobie. Dopiero na tym polu pozwalam poszaleć kolekcjonerskiej części mojej osobowości.             Wybieram starty. Nie zapisuję się na wszystko po kolei. Nie mam ciśnienia. Starannie wyszukuję perełki do swojej kolekcji. Zwykle nie dubluję imprez – wystarczy jeden Bieg Niepodległości, jeden Półmaraton Świętych Mikołajów. Są miejsca, gdzie imprezy odbywają się dość często – po dwóch, trzech razach raczej unikam tych tras. Nie interesuje mnie powtarzalność, bo zbieram wspomnienia. Bo lubię czasem dać się zaskoczyć za zakrętem. Bo walka o wynik raz po raz na tej samej trasie jest dla mnie nużąca i odbiera mi radość biegania.             Potrzebuję różnych doświadczeń, zmieniającego się tła, poczucia eksplorowania nowego terenu. Jestem ciekawska, chętnie sprawdzam na co mnie stać w różnych warunkach. Testuję siebie i ciągle szukam nowych wyzwań. Dzięki temu potrafię już powiedzieć, co lubię, a czego nie, bo znalazłam też punkty odniesienia. Mogę w bieganiu iść własną drogą, którą sama wybrałam. Szyć kolekcję na swoją miarę i kreować ją według własnej fantazji.             Moje biegi to przede wszystkim fajne, w większości bardzo pozytywne wydarzenia. Symboliczną i namacalną pamiątką są dla mnie medale, ale próżno w domu szukać ich wielkiej wystawy czy „ołtarzyka biegacza”. Wiszą na ścianie, na jednym gwoździu, są jak dobrze zrobione zdjęcie – przypominają to, co ważne. Wyjazdy, ludzi, atmosferę wielu miejsc. Wszystko to, co w bieganiu odnalazłam i cenię. Nie chcę na pamięć uczyć się pięciu tras, ale odkrywać wciąż nowe tereny – zarówno w przestrzeni jak i we własnej głowie.             Pamiętam z dzieciństwa klasery mojego brata. Równo poukładane znaczki, czasem pojedyncze egzemplarze, czasem całe serie. Mniejsze egzemplarze o wyblakłych nieco barwach i bajecznie kolorowe, wielkie bloczki z egzotycznymi pejzażami. Oglądałam je z ciekawością i dużym zainteresowaniem. I tak się dziś zastanawiam, planując starty na przyszły rok… Czy podziwiałabym te zbiory z tym samym zachwytem, gdyby wszystkie znaczki w kolekcji były niemal identyczne? autor: Karolina Frączak

BBL – owa kolekcjonerka

PolecamyBoLubimy

PolecamyBoLubimy

Zapisz się do naszego newslettera aby być na bieżąco z najnowszymi informacjami.
Zapisz się
close-image