Aktualności

TrenujemyBoLubimy (9): Odetchnij pełną piersią.

Mam wrażenie, że z każdym kolejnym treningiem wiemy o bieganiu co raz więcej. Za nami takie zagadnienia jak sprawność ogólna, technika biegu, siła biegowa, pierwszy zakres, szybkość czy koordynacja. Wydawać by się mogło, że za chwilę wyczerpiemy wszystkie tematy związane z bieganiem długodystansowym. Nic bardziej mylnego. Jak w każdej innej dziedzinie życia; im dalej w las, tym więcej drzew. Na horyzoncie pojawiają się nowe pytania i szczegóły, którym zdecydowanie warto przyjrzeć się z bliska. Zatem weźcie głęboki oddech i biegniemy dalej! No właśnie. Jak głęboki jest wasz głęboki oddech? Ile czasu jesteście w stanie wytrzymać bez oddychania?  W jakim rytmie oddechowym biegacie?  Czy rozgrzewając się przed startem, pamiętacie o mięśniach bezpośrednio odpowiedzialnych za oddychanie? Potraficie je nazwać, wiecie gdzie leżą? W czasie biegu oddychacie nosem, czy ustami? Wasz oddech jest spokojny i głęboki, czy raczej płytki i nerwowy? I jeszcze jedno; czy kiedykolwiek zastanawialiście się nad odpowiedziami na te wszystkie pytania? Jeżeli większość z was w tej chwili pod nosem odpowiada sobie „no chyba nie” to znak, że trenerzy w tym tygodniu będą mieli ręce pełne roboty. I bardzo dobrze!  Przecież jesteśmy od tego, żeby nad waszym bieganiem słońce świeciło coraz jaśniej!   Zacznijmy od 15 minut truchtu. Już na tym wstępnym etapie możemy zrobić dużo dobrego dla usprawnienia naszego układu oddechowego. Najpierw wykonajcie kilka wymachów  ramion; poziomo w tył, pionowo w tył i po przekątnej. Te, wydawałoby się banalne ruchy, pobudzą wasze mięśnie międzyżebrowe zewnętrzne, które razem z przeponą są głównymi mięśniami oddechowymi. Dodatkowo rozciągniecie mięśnie piersiowe mniejsze, pełniące w oddychaniu funkcję mięśni pomocniczych. Pozostając w truchcie weźcie kilka bardzo głębokich wdechów. Ale tak, żebyście poczuli, że wasza klatka piersiowa „otwiera się” i unosi się do góry. Przed pełnym wydechem wstrzymajcie oddech na 3-4 sekundy. Powtórzcie to ćwiczenie kilka razy. Możecie poeksperymentować i jeden wdech wykonywać tylko nosem, drugi ustami. W ten sposób sprawdzicie drożność i sprawność swoich kanałów nosowych. Nasza klatka piersiowa uwielbia wszystkie ruchy oparte na krążeniach, skrętach i wymachach, dlatego dziś, w miejscu lub w truchcie, wykonajcie ich szczególnie dużo. W dalszej części programu mamy zamiar zrobić kilka szybszych przebieżek, dlatego nie zapomnijcie o rozgrzaniu pozostałych części ciała. Na zakończenie rozgrzewki zróbcie sobie … automasaż przepony. Włóżcie palce obu dłoni pod żebra i ruchami okrężnymi delikatnie wymasujcie ten niezwykle ważny mięsień.  Przepona oprócz swojej głównej funkcji – oddychania, ma ścisłe powiązania z układem krwionośnym, układem trawiennym, układem nerwowym, a nawet z naszą postawą ( wyrównywanie ciśnienia w jamach ciała). U osób szczególnie wrażliwych, żeby nie powiedzieć nerwowych, często jest bardzo napięta, powodując różne dysfunkcje we wspomnianych układach, z bólami szyi włącznie. Dlatego od dziś dbajcie o nią w sposób szczególny! Okey, czas na przebieżki. Zaczniemy nieco ekstremalnie. Postarajcie się, w tempie umiarkowanym, pobiec jak najdłużej na bezdechu. Po prostu sprawdźcie swoje możliwości. Następnie na odcinkach od 50 do 150m, w kilku powtórzeniach popracujcie nad swoim rytmem oddechowym. Poszukajcie tego, który da  wam uczucie komfortu i  lekkości biegu. Starajcie się, żeby rytm biegowy współgrał z rytmem oddechowym. W czasie przebieżek nie usztywniajcie ramion, bo to „zamyka” waszą klatkę piersiową. Całość zakończcie spokojnymi ćwiczeniami rozciągającymi i relaksacyjnymi, połączonymi z uregulowaniem oddechu i ogólnym odprężeniem. Czujecie tą pozytywną zmianę? P.S. Wiecie dlaczego lubię pisać cotygodniowe porady? Bo to dla mnie samego doskonała okazja, do przypomnienia sobie ważności, czasem mocno już zakurzonych aspektów biegania! Autor: Bartłomiej Osior – bbl Wydminy  

TrenujemyBoLubimy (9): Odetchnij pełną piersią.

TrenujemyBoLubimy(8): Fartlek, czyli szwedzka zabawa biegowa.

Hej rozbiegana rodzino bbl! Mam wielką nadzieję, że na ostatnich zajęciach zdecydowana większość z Was dała przekonać się trenerom, że absolutną podstawą struktury treningu ( nie tylko amatora) powinno być spokojne bieganie w I zakresie. Niski puls, spokojne tempo i duży komfort w czasie biegu – to tak dla przypomnienia 🙂 Oczywiście co jakiś czas potrzebujemy nieco mocniejszych bodźców, żeby krzywa naszej formy mogła powoli, ale konsekwentnie podążać do góry. Tylko co zrobić jeżeli interwały, mówiąc delikatnie, nie są naszym ulubionym środkiem treningowym, a po biegu ciągłym w III zakresie przez następne trzy dni nie możemy patrzeć na buty do biegania? Tu z pomocą przychodzi nam Fartlek. To fantastyczny środek treningowy rodem ze Szwecji. Według mnie bardzo niedoceniany i zdecydowanie za rzadko używany, szczególnie w wymiarze amatorskim. Jeżeli mogę pozwolić sobie na odrobinę prywaty, to absolutnie jeden z moich ulubionych treningów. Szczególnie w okresie, gdy jestem już zmęczony sztywnym zaszufladkowaniem mojego biegania w ciągli liczb, ilości powtórzeń, długości przerw wypoczynkowych i wielu innych zmiennych. I wtedy, gdy na konstruowanie kolejnej jednostki treningowej zwyczajnie nie mam ochoty, a czasem koncepcji… Współczesne technologie sprawiły, że już jakiś czas temu daliśmy zamknąć się w sztywnych ramach pomiarów. Nasze zegarki i aplikacje w smartfonach z coraz większą precyzją określają prędkość, tempo, dystans, puls, kadencję, VO2max, różnicę wzniesień i wiele innych parametrów. To czynni nasze bieganie bardzo przejrzystym, żeby nie powiedzieć … sterylnym. Mało tego; nasz zegarek wie ( lepiej od nas?) kiedy i jak długo mamy odpoczywać oraz jaki wynik osiągniemy za dwa tygodnie startując w półmaratonie. A gdzie w tym wszystkim jesteśmy my? Rygor, schemat, presja wyniku. Nie czujecie się trochę jak chomiki zamknięte w klatce, biegające całe życie w swoim (błędnym) kole? Fartlek to duchowe błogosławieństwo dla biegaczy, którzy pogubili się w świecie liczb. To psychiczny detoks i chwilowe przerwanie pewnego  procesu. To trening wyzwolony, spontaniczny, wyjęty z jakichkolwiek ram i przede wszystkim niebezpiecznie przyjemny w czasie realizacji.Aż grzech nie spróbować, co ? 🙂   Na początek 10 min trucht i klasyczna rozgrzewka zakończona 2-3 rytmami na odcinku 60 metrów. Po tej części wstępnej  uczestnicy zajęć całkowicie przejmują kontrolę nad swoim bieganiem, a trenerzy zamieniają się w obserwatorów. Lub uczestników, jeśli mają na to ochotę 🙂 Zaczynacie spokojnym biegiem. Co jakiś czas wykonacie przyśpieszenia w tylko sobie znanym tempie i na zupełnie dowolnym odcinku. Im krótszy odcinek, tym szybszy bieg im dłuższy, tym tempo odpowiednio wolniejsze – to jedyne, bardzo ogóle założenie naszego Fartleka. Biegajcie na samopoczucie. Żeby lepiej to zobrazować podam przykład: ok. 800m wolno, ok. 30 sekund bardzo szybko, ok. 4 min wolno, ok.600m szybko, ok. 1km wolno, ok. 200m bardzo szybko, ok. 5min wolno, itd… Celowo użyłem różnych miar (czas lub dystans) i dodawałem skrót „około”, żeby pomóc wam zrozumieć  ideę Fartleka. Zero schematu i uporządkowania,  żywiołowa zabawa z prędkościami, luz w nogach i w … głowie. Całość niech potrwa do 30 minut. Początkujący mogą zrobić to nawet w formie marszobiegu. Ciekawe kto z Was odważy się przez te pół godziny ani razu nie spojrzeć na zegarek. Zachęcam! Wiem, że będzie kusiło, ale wierzę, że dacie radę. Zaszalejcie!  Autor: Bartłomiej Osior – bbl Wydminy  

TrenujemyBoLubimy(8): Fartlek, czyli szwedzka zabawa biegowa.

TrenujemyBoLubimy (7): Nie ma sukcesu bez pierwszego zakresu.

Witajcie! W tym tygodniu wspólnie zrealizujemy temat stosunkowo prosty, z pozoru bardzo oczywisty, żeby nie powiedzieć nieco banalny. Trening w pierwszym zakresie, czyli bieg wolny, w internetowych planach treningowych określanyrównież jako OWB1 ( Ogólna Wytrzymałość Biegowa w I zakresie intensywności). Od dziś wolno nam biegać wolno! Przyznajcie, że w nazwach takich jak interwały, zabawa biegowa, cross aktywny, fartlek  czy BNP, kryje się coś ciekawego, jakaśintryga i element zaskoczenia. Natomiast trening w I zakresie z reguły kojarzy nam się z biegiem przesadnie wolnym i nudnym, a przecież my na tą „wolność”, będąc wiecznie zapracowanymi, czasu specjalnie nie mamy. Większość treningów gonimy jak ogiery na Wielkiej Pardubickiej, wychodząc z założenia, że taki trening przyniesie nam znacznie więcej korzyści, niż bieg w spokojnym tempie i na niskim pulsie. Nic bardziej mylnego. Kluczem do sukcesu jest reguła 80/20. Zarówno na poziomie amatorskim, jak i mistrzowskim. O co biega? Norwescy naukowcy dowiedli, że 80% treningów powinno być przeprowadzonych na niskim progu intensywności. Tylko w ten sposób możemy we właściwy sposób kształtować wytrzymałość, która jest absolutną bazą dla pozostałych zdolności motorycznych. Mało tego. Trening w I zakresie to czas dla naszego organizmu na regenerację i adaptację do mocniejszych obciążeń. W aspekcie fizjologicznym konsekwentne bieganie w I zakresie zdecydowanie poprawi naszą wydolność tlenową, czyli zdolność organizmu do wykonywania długotrwałego wysiłku o charakterze wytrzymałościowym. Jednym słowem same korzyści i brak wad. Mam nadzieję, że od dziś ambitne proporcje treningów lekkich do ciężkich w układzie 50/50 pójdą w zapomnienie i na dłuższy czas zaprzyjaźnicie się z regułą 80 % lekko – 20% ciężko. Trening zaczniemy dosyć nietypowo. W miejscu wykonamy kilka ćwiczeń rozgrzewających, ogólno usprawniających i poprawiających mobilność mięśni. Całość zakończymy lekkim stretchingiem. W tym miejscu dodam, że z racji małej intensywności wysiłku nie potrzebujemy jakiejś skomplikowanej i bardzo rozbudowanej rozgrzewki. Po 10 minutach powinniśmy być gotowi do naszego I zakresu. Moja propozycja to 25-30 minut spokojnego biegu w części głównej. Tak, tak, na stadionie. Wykorzystajcie ten czas na rozmowę ze znajomymi, wymianę doświadczeń i konsultacje z trenerami. W ten sposób przekonacie się, czy biegniecie w tempie konwersacyjnym, czyli takim, które pozwala Wam na swobodny dialog bez zadyszki i przyśpieszonego bicia serca. To prosty, amatorski sposób na określenie I zakresu. Jak w trakcie uznacie, że takie bieganie dookoła jest bardzo monotonne, to pomyślcie o „naszej” Patrycji Berezenowskiej, która swoje rekordy świata w biegach 24h, 48h z reguły bije na pętli około 1000m. Jest niesamowita! Nasze treningi trwają 60 minut, dlatego po zakończonym biegu, nadmiar czasu wolnego możecie wykorzystać na kilka ćwiczeń wzmacniających (pompki, brzuszki, grzbiet, core). Nawet krótkie serie tych ćwiczeń, to zawsze dobry pomysł. W naszym I zakresie jest jeszcze jeden, niezwykle istotny element, o którym wcześniej nie wspomniałem. Spokój. Ten wewnętrzny. Psychiczny reset i uwolnienie się od codziennego pędu. Dobrze wykorzystajcie ten czas, a gwarantuję, że bieg wolny stanie się waszym ulubionym środkiem treningowym. Dzięki za uwagę. Życzę sobie i wam, by nas było stać, na święty spokój. Brzmi znajomo, prawda?… 😉 Z kilometrami pozdrowień, Bartłomiej Osior – bbl Wydminy  

TrenujemyBoLubimy (7): Nie ma sukcesu bez pierwszego zakresu.

Informacje

4F dla biegaczy

Już w sierpniu na areny sportowe w RIO wybiegną polscy olimpijczycy. To kolejne wielkie wydarzenie sportowe, na których pojawia się polska marka. Również podczas Mistrzostw Europy mogliśmy spoglądać na logotyp 4F na strojach sportowców. Czy to oznacza, że odzież ta musi mieć również wysoki stopień profesjonalizacji treningowej? Sprawdziłem tę tezę na tegorocznej kolekcji biegowej. 4F to marka bardzo widoczna w przestrzeni miejskiej (casual), natomiast w obszarze sportu wygląda to nieco inaczej. Im wyższy stopień profesjonalizacji, tym wydaje się, że 4F jest rzadziej używana podczas codziennych treningów. Nie mogę oczywiście odnieść tej obserwacji do wszystkich dyscyplin – ale na pewno tak jest wśród osób biegających. Ogólne opinie, które zebrałem, mówią iż 4F to marka „casual sport” – przystosowana do wygodnego chodzenia w stroju sportowym i lekkich amatorskich treningów. Postanowiłem zatem przetestować podczas miesiąca treningów – i przebiegniętych 200 km, zestaw biegowy dostępny obecnie w sprzedaży. Fot. T-SHIRT FITNESS MĘSKI TSMF222 Komplet biegowy W skład testowanego kompletu weszły ubrania z kolekcji biegowej 2016. Podaję pełne nazwy ze sklepu internetowego 4F: T-SHIRT FITNESS MĘSKI TSMF222, SZORTY MĘSKIE SKMF008, BLUZA TRENINGOWA MĘSKA BLMF120, GETRY TRENINGOWE MĘSKIE SPMF001 do tego skarpety techniczne w moim ulubionym kolorze – „neonowy żółty” 🙂 Odzież jest wygodna i sprawdza się w różnych warunkach pogodowych. Biegałem w zestawie dystanse pomiędzy 20 a 30 km i nie mam zastrzeżeń. Poza wygodą, poszczególne elementy estetycznie się ze sobą komponują i są zaprojektowane zgodnie z obowiązującymi trendami mody sportowej. Daje to dodatkowo taką korzyść, że Ci, którzy chcą podczas treningu i po nim, dobrze i modnie wyglądać, (a może nawet wejść w takim stroju do hipsterskiej kanajpki ze smoothie z jarmużu) – to jak najbardziej będą zadowoleni. Fot. SZORTY MĘSKIE SKMF008 Buty Tutaj dotykamy zdecydowanie ważniejszej części biegowego zestawu. BUTY SPORTOWE MĘSKIE OBMS201 zostały wskazane przez konsultanta jako najbardziej odpowiednie do biegania z całej oferty. Najpierw to co dobre. Buty wyglądają designersko – nowoczesny styl podkreślany „siateczką” w strukturze plastra miodu i kolorystyką. Chodzi się w nich przyjemnie, przebiegnięcie na bieżni 2 kilometrów, czy truchtanie dyszki nie sprawia żadnego problemu. Robi się jednak nieprzyjemnie kiedy przyśpieszamy, lub chcemy pokonać długie dystanse. Przy podejściu w nich do 25 km w dość szybkim tempie, po 15 km musiałem zwolnić praktycznie do marszu. W przedniej części, są spore luzy, a skórzany język, cienki jak w butach halowych, również nie izoluje odpowiednio stopy od ściśniętych sznurowadeł. Wkładka i wykończenie wnętrza również nie wyglądają, jakby były zaprojektowane do intensywnego biegania. To wszystko składa się na powstawanie przy długich i intensywnych treningach odczuwalnego dyskomfortu. Dlatego właśnie buty marki 4F dedykowane są do krótkich, lekkich treningów, co w moim odczuciu zdecydowanie się potwierdza. Fot. BUTY SPORTOWE MĘSKIE OBMS201 Podsumowanie Testowany zestaw 4F, to bardzo atrakcyjna oferta dla osób trenujących rekreacyjnie. Dobrze się w nich wygląda, a sam logotyp budzi pozytywne skojarzenia z wyczynowym sportem. Kilka kilometrów po parku, wizyta na siłowni, crossie, czy fitnessie jest satysfakcjonująca. W kwestiach czysto biegowych – odzież może być intensywnie wykorzystywana przy dłuższych dystansach i intensywności treningu. W butach 4F chętnie przyjdę na trening biegowy i założę je po maratonie, ale na długie i intensywne treningi wybiorę inne rozwiązanie.   Autor: Bartosz Konopka Fot. GETRY TRENINGOWE MĘSKIE SPMF001

4F dla biegaczy

Wybór wózka biegowego – elementarz

Masz dziecko. I nie chcesz – lub nie możesz – zostawiać go w domu na czas treningu. Ale masz też pasję do sportu lub ochotę, żeby wreszcie spróbować. Na takie właśnie przypadki jest jeden, dobry sposób – bieganie z dzieckiem w wózku. Pytanie brzmi, w jakim? – Decyzja zapadła, chcesz biegać z dzieckiem? – Spróbuję! Tylko nie wiem, od czego zacząć… – Najważniejsze, że masz już pasażera, który będzie towarzyszył Ci w bieganiu. Teraz pozostaje wybrać wózek, który najlepiej będzie do Was pasował. – Wiem, że są specjalne modele przeznaczone do biegania. Tylko po co? Czy nie mogę trenować z normalnym wózkiem? – Zdecydowanie nie. Chyba, że mówimy o okazjonalnym gonieniu na autobus! Wózek biegowy to coś więcej niż marketing. To przede wszystkim gwarancja na trzech kółkach. Zapewnienie maksymalnego bezpieczeństwa i wygody. Komfort biegania. Joggery są stworzone tak, by jak najbardziej umożliwić to, co wydawałoby się niemożliwe – prawdziwe trenowanie już z kilkumiesięcznym bobasem. – Co powinien mieć w takim razie wózek do biegania? Jak go rozpoznać spośród innych modeli? – Na polskim rynku jest już dostępnych kilka wersji joggerów. Są pewne bazowe cechy, które każdy z nich powinien mieć. – Wspomniałaś już o trzech kołach, co one dają? – Przede wszystkim stabilność. Przednie koło zawsze powinno być sztywne – na stałe lub na czas treningu. To podstawowa różnica w porównaniu do standardowych modeli wózków. Podczas biegu taki wózek łatwiej współpracuje i pokonuje ewentualne nierówności terenu. Nie przechyla się. Lepiej poradzi też sobie w grząskim terenie, dlatego nie ogranicza Cię tylko do równych, parkowych alejek, ale też daje opcję biegu po plaży lub lesie. – W lesie? Czy wyboiste ścieżki też nadają się do takiego biegania? – To zależy od modelu wózka, który finalnie wybierzesz. Zwróć uwagę na jego amortyzację. Są joggery, które mają ją nie tylko na tylnych, ale też przednim kole. Dobrze, gdy amortyzowane jest również siedzisko. Poza tym ważne są pięciopunktowe pasy bezpieczeństwa dla dziecka – ten warunek spełniają na szczęście wszystkie wózki. Większość maluchów uwielbia urozmaicone podłoże. Miłe bujanie złagodzone amortyzacją daje Ci dużą szansę na wydłużenie snu dziecka – a tym samym Twojego treningu. – W temacie snu – jak wybrać wózek, w którym będzie dziecku najwygodniej? – Podstawa to regulacja oparcia. Praktyczna jest taka na pasek – pozwala obniżyć siedzenie według uznania, do pozycji niemal zupełnie poziomej, choć ta akurat nie jest wskazana na czas biegania. Ważne jest też siedzisko – niektóre joggery mają je piankowe, profilowane. Na pewno zwiększa to komfort odpoczynku malucha. ZOBACZ TAKŻE: Biegam z dzieckie w wózku – Bo Lubię ! – Chcę, żeby wózek był w 100% bezpieczny. Jak mogę się upewnić, że tak jest? – Obowiązkowo wybierz model, który posiada hamulec – nie tylko nożny, ale przede wszystkim ręczny – taki, jak przy rowerze. Dzięki niemu możesz szybko wytracić prędkość w razie nagłej potrzeby. Przydatny jest również pasek na nadgarstek, który stanowi dodatkową ochronę przy np. biegu z górki. – Z górki…oczami wyobraźni widzę już moje zmarznięte dziecko! Co zrobić, żeby go nie przewiać lub, na odwrót, nie przegrzać? – Zadbać o dwie kwestie: odpowiedni wózek i ubranie. Dobry jogger chroni dziecko przed kaprysami pogody na kilka sposobów. Przede wszystkim ma obszerną budkę z kilkoma opcjami regulacji. Dzięki temu zapewni ona cień nawet przy bezchmurnym niebie. Przydaje się taka z zasłanianym okienkiem, przez które można zerknąć, żeby sprawdzić, co porabia Twój pasażer. Poza tym zwróć uwagę na wentylację – np. opcję otwarcia tyłu wózka (od strony głowy dziecka) czy boczne wywietrzniki. Ważne są też akcesoria, takie jak moskitiera czy folia przeciwdeszczowa, a na zimę – ciepły śpiwór. Mając taki zestaw można biegać w duecie praktycznie w każdą pogodę. – Znam kilka wózków, które spełniają wszystkie te kryteria, ale nadal nie wiem, który z nich wybrać. – Najważniejsze pytanie brzmi – na jakim bieganiu Ci zależy? Okazjonalnym truchtaniu, regularnych treningach czy może ściganiu na zawodach? – Ciężko mi to póki co określić. Opowiedz o każdej z opcji. – Jeśli wózek ma być używany od czasu do czasu, a prędkość, którą można nim rozwinąć nie ma aż takiego znaczenia, rozważ zakup wózka z blokowanym przednim kołem. Jest ono wtedy mniejsze niż dwa tylne. Przy opcji odblokowanej pozwala na łatwe manewrowanie wózka, choćby jedną ręką. Po zablokowaniu można zacząć trening biegowy. To wygodna i uniwersalna opcja. – A jeśli zależy mi na nabraniu prędkości? – Łatwiej ją osiągnąć z wózkiem ze sztywnym przednim kołem. Wtedy zazwyczaj wszystkie trzy są tej samej wielkości. Szybkości dodają też wąskie opony oraz niska waga. Modele ze sztywnym kołem ważą ok. 10-11kg. Te z kołem blokowanym – zazwyczaj 12-13kg. Wydaje się, że to niewielka różnica, ale w połączeniu z rozmiarem kół i rodzajem opon staje się ona odczuwalna. Warto dodać, że można kupić też model z typowo terenowymi, grubszymi oponami z bieżnikiem. Każda z tych opcji jest dobra, a wybór zależy od Twoich upodobań i planów. – Dużo podróżujemy, a wózki biegowe są dużo większe niż np. popularne „parasolki”. – Przetestuj sposób składania. Powinien być prosty, dużo modeli oferuje składanie jedną ręką i szybki demontaż kół. Praktyczny wózek to taki, który bez problemu zmieści się w bagażniku samochodowym i zostawi w nim jeszcze sporo miejsca. – Do joggerów oferuje się też różne akcesoria. Warto? – Dobrze jest skomponować sobie optymalny dla siebie zestaw. Poza folią czy moskitierą, o których już mówiłam, mogę polecić tzw. konsolę rodzicielską, czyli podręczną saszetkę na rączkę wózka, do której można włożyć przedmioty pierwszego użytku, jak choćby butelkę wody dla siebie i dziecka. Przydatne są też również: tacka dla dziecka (na przekąski lub zabawki) i tzw. „surfer” – dostawka dla starszaka na czas spokojnych spacerów. – Mówi się, że bieganie najlepiej zacząć dopiero wtedy, gdy dziecko samodzielnie siada. Czy to znaczy, że nie warto kupować joggera jako pierwszy wózek? – Jeśli wiesz, że Twój zapał do biegania nie jest chwilowy, jogger może być pierwszym pojazdem Twojego dziecka. Wystarczy, że dokupisz do niego gondolę. Może się również przydać adapter do fotelika samochodowego. To akcesoria, z których dziecko wyrasta już po kilku miesiącach. Gdy zacznie samodzielnie siadać, możecie śmiało ruszać na podbój biegowych ścieżek.

Wybór wózka biegowego – elementarz

Buty na maraton – Test butów Kalenji

Zbliżające się wakacje, to dla wielu biegaczy czas intensywnych przygotowań do jesiennych startów. Zawody na długich dystansach, często bywają powodem do zmiany butów. Warto taką decyzję solidnie przemyśleć i zaopatrzyć się w takie, które oprócz wytrzymania dystansów maratońskich zapewnią wygodę i komfort. Z procesem poszukiwania nowych butów zmierzyłem się na wiosnę, trenując do maratonu w Krakowie. Po wnikliwej analizie zdecydowałem się na wypróbowanie nowego modelu Kalenji Kiprun LD. Argumenty jakie za tym stały były następujące: 1. Sprawdzona marka – Kalenji XT5, w których biegam w górach, świetnie się spisują i nie zawiodły na dystansie 50 KM 2. LD są przeznaczone dla biegaczy cięższych i zaprojektowane specjalnie na długie dystanse 3. Mają specjalną gumę, która ma zapewniać odporność na ścieranie się na asfalcie (starczą na dłużej) 4. Dopasowują się do każdego rodzaju stopy i sposobu biegania (posiadają system który powstał w wyniku badań biomechanicznych nad urazami biegowymi – teoretycznie powinien zmniejszać ryzyko kontuzji) 5. Przyzwoita waga (330 g w rozmiarze 43) Na start od razu wybrałem 20 km trasę i nie będę ukrywał, że od pierwszych kilometrów LD mnie bardzo pozytywnie zaskoczyły. Dobra amortyzacja i stabilizacja była wyczuwalna od samego początku. Oczywiście nie czułem tych 25% zwrotu z energii i innych marketingowych deklaracji i niestety czas biegu nie uległ automatycznie zmianie na lepsze. Niestety, magiczne dodatki techniczne nie wykonają za biegacza ciężkiej pracy 🙂 Obawy jakie zawsze mam przy nowych butach, dotyczą stanu stopy po 30 km i 60 km. Dlatego też kolejny testowy dystans wynosił 30 km, a następny 40 km (do 60 w LD jeszcze nie dotarłem). Za każdym razem nie miałem żadnych problemów ze stopami. Zero, obtarć, ucisków, odparzeń, czy też obolałych czubków palców. Buty sprawdziły się też w terenie mieszanym, na trasie Pereł Małopolski w Skale. Poradziły sobie na lekkich zbiegach i kamienistych podbiegach (pomimo tego, że nie są rekomendowane na takie trasy). Dobrze amortyzują i chronią stopę na nierównościach terenu. Zapewniają też istotne wsparcie na długich wybieganiach, w szczególności kiedy w wyniku zmęczenia, technika biegu zaczyna się pogarszać. Przebiegniecie maratonu w Krakowie było od strony stopy komfortowe. Buty spisały się świetnie. Z tego też powodu zamierzam w nich wystartować w jesiennej części sezonu na maratonach w Warszawie i Poznaniu. Oczywiście przebieg testu został udokumentowany, a jak przebiegał możecie zobaczyć na filmie. ZOBACZ FILM Podsumowanie LD jest butem jak najbardziej profesjonalnym, ale nie startowym w definicji zawodowego biegania. Na pewno niczym nie odbiega od podobnej klasy konstrukcji znanych i specjalizujących się w bieganiu producentów. To rzetelne rozwiązanie zarówno na treningi jak i na starty – w szczególności dla biegaczy cięższych i tych biegających z pięty. Moim zdaniem warto zapoznać się z tym modelem podczas poszukiwań nowego sprzętu. Powodzenia na jesiennych startach. autor: Bartek Konopka

Buty na maraton – Test butów Kalenji

PolecamyBoLubimy

PolecamyBoLubimy

Zapisz się do naszego newslettera aby być na bieżąco z najnowszymi informacjami.
Zapisz się
close-image