Aktualności

TrenujemyBoLubimy (22): Wrzuć na luz. Roztrenowanie.

W życiu zawsze przychodzi taki moment, że musimy od czegoś odpocząć. Oczywiście najczęściej jest to praca, ale zdarza się też tak, że potrzebujemy chwili wytchnienia od codziennych obowiązków, znajomych, a w skrajnych przypadkach dzieci i naszej drugiej połowy.  Urlop, wakacje, reset, weekend. Tak naprawdę nazwa nie ma tu kompletnie znaczenia. Natomiast specjaliści jednogłośnie twierdzą, że prawdziwy i najbardziej wartościowy, psychofizyczny relaks zaczyna się dopiero po siedmiu dniach odpoczynku. A jak jest w bieganiu? Otóż bardzo podobnie. Nasze ciało na przełomie października i  listopada wysyła nam co raz wyraźniejsze sygnały, że czas na przerwę. Sygnały o nieco innej częstotliwości wysyła również nasze otoczenie; wpędzona w wir treningów i weekendowych wyjazdów na zawody rodzina, szef w pracy i stęsknieni wspólnych wypadów do pubu koledzy. Roztrenowanie, niezależnie od powodów, należy postrzegać nie tylko w kategorii fizjologicznego odpoczynku od biegania, ale również przerwania związanego z tym procesu, wokół którego przez niemalże cały rok organizujemy swoje życie. W aspekcie fizjologicznym to przede wszystkim okres, w którym organizm ma czas na regenerację oraz wyleczenie ciągnących się za nami mikrourazów i kontuzji. Nie zaszkodzi tu również lekkie popuszczenie pasa i chwilowe wyjście z reżimu żywieniowego – jeżeli taki mamy. To także czas, w którym możemy nadrobić swoje tęsknoty za innymi aktywnościami; rower, piesze wędrówki, tenis stołowy, pływanie, piłka siatkowa i wiele innych dyscyplin. Czy biegać w tym okresie? Jak najmniej. Ja jestem zdania, że 1- 2 x w tygodniu to absolutne maksimum, ale dla tych totalnie wypalonych zaleciłbym całkowity rozbrat z butami biegowymi. Ciekawostka; ostatnio poznałem fizjoterapeutę, który współpracuje z zawodową grupą kolarską Bora Hansgrohe. Okazuje się, że zawodnicy z poziomu czołówki światowej w okresie roztrenowania nie wsiadają na rower nawet przez 6 tygodni! Skoro oni mogą pozwolić sobie na taki reset, to my chyba też, prawda?   W tym momencie płynnie przechodzimy do odpowiedzi na pytanie; „ Jak długo powinno trwać roztrenowanie i kiedy je zacząć?”.  Według mnie w bieganiu amatorskim dwa tygodnie to absolutne minimum, ale skłaniałbym się raczej przy trzech tygodniach niebiegania. Żyjemy w tak dynamicznym świecie, że tych dwóch tygodni możemy właściwie nie poczuć. Kiedy? Idealnym rozwiązaniem wydaje się być start w jednym z setek biegów niepodległości organizowanych w całym kraju, a później udanie się na zasłużony, biegowy urlop. Do roztrenowania podejdźcie w kategorii nagrody, a nie kary i przymusu. To niezwykle istotny element całej biegowej układanki. Jeżeli nie jesteście do końca przekonani, zasugerujcie się tym co robią zawodowi sportowcy, którzy zazwyczaj marzą o chwili przerwy, dla siebie, dla rodziny i przyjaciół. My ze swojej strony życzymy Wam odważnego wrzucenia na luz, błogiego, trzytygodniowego lenistwa, ale wcześniej oczywiście rekordów życiowych na Biegach Niepodległości!  

TrenujemyBoLubimy (22): Wrzuć na luz. Roztrenowanie.

TrenujemyBoLubimy (21): Biegnij w rytmie serca. Analiza tętna.

„Jak trenujesz, na tempo, czy na tętno?”. Prawdopodobnie wielokrotnie spotkaliście się z tym dosyć ogólnym pytaniem i pewnie ciężko było usłyszeć jednoznaczną odpowiedź. Wśród trenerów są zarówno zwolennicy trenowania w wyznaczonych strefach treningowych w odniesieniu przede wszystkim do tempa biegu, jak i ci, dla których tętno jest absolutną świętością. Osobiście jestem gdzieś po środku tego wszystkiego i za chwilę swoją tezę postaram się obronić. Mówimy o amatorskim bieganiu, czy też trenowaniu rzecz jasna. Wyznaczone progi tempa są wartością mechaniczną. Nie pytają o wiek, samopoczucie, ostatnią nieprzespaną noc, miesiączkę, wiejący wiatr, stres i wiele innych informacji. Jak w części głównej treningu ma być zrobione na przykład 6 x 1000m po 4:30 ( czyli w tempie 4:30min/km) , to zawodnik wykonuje i o nic więcej nie pyta. W takim przypadku tętno będzie jednym z parametrów do obserwacji w czasie i po treningu, ale nie jego wyznacznikiem. Zupełnie odwrotnie jest kiedy 10km mamy przebiec w na przykład w II strefie tętna. Niech to będzie dla nas przedział 145-155 ud/min. Bieżący monitoring tętna sprawi, że przy idealnych warunkach w tej strefie będziemy biec tempem powiedzmy 5:00 min/km. Jak wystąpią dodatkowe niekorzystne czynniki ( stan przed/po chorobie, skrajne przemęczenie, wyjątkowo stresujący tydzień w pracy, zacinający deszcz czy duża ilość podbiegów na trasie), może okazać się, że poziom 155ud/min osiągniemy już przy tempie 5:15 min/km. I co wtedy? Wtedy trzeba włączyć myślenie i dobrze wsłuchać się w to, co podpowiada nam organizm. Już na początku treningu dokonamy pierwszego pomiaru tętna. Proponuję metodę tradycyjną. Nawet dla tych, którzy mają ze sobą zegarki z funkcją pomiaru – dla porównania. Dwa palce na tętnicy szyjnej i pomiar w ciągu 15 sekund pomnożony x 4. Wartość oczywiście nie będzie tętnem spoczynkowym, bo te mierzymy z rana, bezpośrednio po przebudzeniu w pozycji siedzącej. Kolejnego pomiaru dokonajcie po 15 minutach truchtu w bardzo komfortowym tempie. Jeżeli ktoś osiągnie wartości w okolicach 155-160, to znaczy, że truchtał zdecydowanie za szybko. To odwieczny problem tzw. I zakresu. 140-145 ud/min, nie więcej – takie +/- wartości powinniśmy osiągać biegając w I zakresie. Fot. Marek Tęcza Następnych pomiarów dokonajcie po intensywnej rozgrzewce i przebiegnięciu 400m w tempie znacznie wykraczającym poza komfortowe. Tu już powinniśmy osiągać wartości w okolicy 170 uderzeń / minutę. Ostatnim zadaniem z *(gwiazdką), będzie próba osiągnięcia tętna maksymalnego. Jak to zrobić? Tu pozostawiam trenerom zupełną dowolność. Skrajnie intensywne ćwiczenia? Interwały? Burpeesy? Jestem absolutnie pewien, że nasi trenerzy nie będą mieli problemów z tym, żeby przysporzyć Was o znacznie mocniejsze bicie serca… 😉  

TrenujemyBoLubimy (21): Biegnij w rytmie serca. Analiza tętna.

TrenujemyBoLubimy (20):STOP słabym STOPOM !

Dziś kolejny ważny temat. Niestety dosyć często lekceważony i bagatelizowany. STOPY. Najczęściej wychodzimy z założenia, że wzmocnienie całego stawu skokowego zrobi się „samo” w trakcie biegania. W końcu biegamy 30,50, czasami nawet 80-90 kilometrów tygodniowo, więc stopy w tym czasie też pracują, prawda? Oczywiście, że pracują i częściowo poprzez bieganie je wzmacniamy. Bieganie samo w sobie jest dla nich zdecydowanie bardziej korzystne, niż osiem godzin spędzone w szpilkach… Na co dzień raczej wystrzegajcie się tego obuwia drogie biegaczki. Napięta łydka, skrócone ścięgno Achillesa z mięśniem płaszczkowatym i nieprawidłowo funkcjonujące rozcięgno podeszwowe. Jednym słowem same nieszczęścia… Na bankiet tak, na wesele tak, ale na pewno nie jako obuwie codzienne. Generalnie większą uwagę poświęcajcie butom, w których chodzicie do pracy. Panowie biegacze również. Ale dobrze, wracamy do biegania. Nasze stawy skokowe, na zmianę lewy i prawy przez cały bieg na zmianę dźwigają całe ciało. Siły jakie działają na staw skokowy w czasie biegu są o około 40-50 % większe niż w czasie chodzenia, a ich wartość może nawet pięciokrotnie przekraczać masę ciała. Mało tego. Dynamika obciążenia może sięgać nawet dziesięciokrotności masy ciała! Dla osoby ważącej 70 kilogramów będzie to 700 kilogramów przerzucane na zmianę z prawej na lewą stopę! Ten argument powinien ostatecznie rozwiać wątpliwości. Przechodzimy do ćwiczeń. Na wstępie oczywiście potruchtamy. W czasie truchtu spróbujcie poruszać się nie tylko w linii prostej, ale również slalomem, zygzakiem i tyłem. Nasze stopy lubią takie małe wyzwania. W ten sposób wzmacniamy cały skomplikowany aparat więzadłowy. Osoby, które na starcie zawsze mają problem z zesztywniałym Achillesem i napiętym rozcięgnem podeszwowym powinny przed każdym treningiem delikatnie rozrolować stopę i łydkę twardą piłeczką, to na pewno w jakimś stopniu poprawi komfort biegu. Nie zapomnijcie, że do biegania używamy całego ciała, a nie tylko stóp, dlatego wykonajcie standardową rozgrzewkę. Dopiero w części końcowej skoncentrujcie się na stopach. Teraz część główna; W miejscu wykonacie 10 serii przeskoków na jednej nodze, w układzie przód-powrót-bok-powrót-tył-powrót-bok-powrót. 10 „krzyżyków” na każdą nogę. Następnie na odcinku 10 metrów poruszając się bokiem przeskakujcie „przód-tył” na jednej nodze przez linię oddzielającą tory bieżni. Wykonajcie po 2 długości na każdą nogę. To samo poruszając się przodem i skacząc „lewo-prawo”. Okey, kolejne ćwiczenie. Tym razem obunóż. W miejscu 5 x 20 dynamicznych podskoków, pilnując, żeby po każdym odbiciu palce stóp zadzierać do góry. Na zakończenie ćwiczenie statyczne z wykorzystaniem schodów lub wysokiego krawężnika. Stańcie na jednej stopie tak, żeby pięta mogła swobodnie opadać kilka centymetrów poniżej stopnia. Na każdą nogę wykonajcie trzy serie po 10 wspięć i opadów. Powoli, dokładnie i w maksymalnym zakresie ruchów. Całość zakończcie stretchingiem, wasze łydki mogą tego potrzebować. Dziś tylko jedno zdanie podsumowania; Dbajcie o stopy, a daleko zabiegniecie! 😉 Autor: Bartłomiej Osior – bbl Wydminy  

TrenujemyBoLubimy (20):STOP słabym STOPOM !

Informacje

King size, czyli bieganie w rozmiarze XXL

  Bieganie uznawane jest za najprostszą formę aktywności ruchowej. Prawdę mówiąc to jesteśmy stworzeni do biegania. Nasz aparat ruchowy jest do tego idealnie przystosowany. Co więcej, bieganie, a dokładniej dłuuuugie bieganie, mamy zapisane w genach. Nasi praprzodkowie nie podjeżdżali furą za miliony monet do hipermarketu załadowanego żywnością po brzegi. Zmuszeni byli o posiłek zaBIEGAĆ 🙂 Teraz jest inaczej. Żyjemy w czasach szumnie nazywanych dobrobytem. Umiemy uprawiać ziemię, a wszystko robią za nas maszyny. No właśnie i tu następuje przełom. Pracują maszyny, my jedynie je nadzorujemy. Nasza aktywność kończy się często na klikaniu w klawisze klawiatury. Bieganie nie jest dla nas warunkiem do przeżycia, a stało się warunkiem do zapobiegania wielu chorobom cywilizacyjnym takim jak nadwaga i otyłość.    I powoli zbliżamy się do sedna. Będzie o bieganiu i o kilogramach. Kilogramy zaczynają towarzyszyć nam na co dzień. Zaczyna się niewinnie. Najpierw wylewają się boczki, potem nieśmiało stajemy na wadze, a tam NADwaga. Podstępnie czai się na nas otyłość. Pierwsze symptomy lekceważymy, a kiedy okazuje się, że jest słabo to do tematu podchodzimy na twardo… IDĘ biegać! A tu ZONK! Nie wyjdziesz, bo nie masz w czym! Poginasz szybko do sportowego z zamiarem zakupu biegowego fatałaszka. Lecisz na złamanie karku, zanim stracisz motywację. Wchodzisz… WOW!… do wyboru do koloru. Jednolite, full kolor, w kropki, paski, kratki… termo, aero, jesuuuuu, ale tego jest! Niczym nornica przekopujesz się do końca wieszaczka, bo te większe zawsze na końcu. Masz! Niby jest XL, ale…. upst…. jakieś takie fit! E tam, nie te to inne – myślisz i kopiesz dalej. Po 20 minutach, lądujesz w przymierzalni z dwoma parami czarnych drelichów w dłoni. Przymierzasz… ale obciach! Zupełnie nie przypominasz biegaczek z obrazka. I tu mamy rozłam… jedni zostawią dresik w przymierzalni i pójdą na ciastko, a inni pokornie spakują go do torby i podejmą swoje biegowe próby. Po nocy, w samotności, żeby nikt nie widział.   Taka jest rzeczywistość. Zrobiłam badanie w kilku grupach dla kobiet. Zaangażowałam tam kilkaset osób. Zapytałam: “Dziewczyny, w czym biegacie? Gdzie kupujecie stroje do biegania? I ostatnie pytanie ile ważycie?” To ostatnie było bardzo problematyczne. Zaczęłam wyłapywać te dziewczyny prywatnie i pytać jak jest. Okazuje się, że grubo ponad 90% kobiet, z masą powyżej 80 kg, ma ogromny kłopot z zakupem odzieży do biegania. Często jest tak, że ubrania są na nie zbyt ciasne, źle dopasowane, wyglądają nieładnie, ograniczają ruch. Kiedy dziewczyny patrzą w lustro widzą “szynkę”, “baleron” często używały stwierdzenia “wyglądam jak parówa”. Swoją drogą nie rozumiem dlaczego te wszystkie określenia sprowadzały się do jedzenia. To jak wyglądały w stroju sportowym bardzo zniechęcało do tego, by nawet podjąć biegową próbę. Jeśli już udało się znaleźć coś zadowalającego to zazwyczaj w profesjonalnym sklepie. Niestety wtedy nie zadowalała już cena. W takiej sytuacji na ratunek przychodzą dyskonty z ofertą sezonową, gdzie można za grosze nabyć rozmiar XXXL z metką w rozmiarze L i jakoś tak lepiej dla oka się robi. Tyle, że … jakość! Jakość pozostawia wiele do życzenia. Nie do końca wierzyłam w to co słyszałam. Fakt, nigdy nie musiałam poruszać się w sferze BIG SIZE. Zrobiłam rekonesans w sklepach stacjonarnych. Kurcze, wszystko się zgadza. One mają rację. Oferta dużych rozmiarów jest zazwyczaj bardzo uboga, ograniczona, szara…. nudna! Czarno, czarno, wszędzie czarno, bo czarny wyszczupla… podobno. I potem biegają po nocy czarni biegacze NINJA, zazwyczaj po poboczach, za miastem, żeby ich nikt nie widział… nawet kierowcy rozpędzonych aut. Wśród sklepów stacjonarnych, bo tylko tymi się zajęłam, ofertą pozytywnie zaskoczył Decathlon, ze swoją flagową biegową marką Kalenji. Po pierwsze ma szeroką rozmiarówkę, co w przypadku osób z kilogramami jest ogromnym plusem. Ubiorą się tu panie do rozmiaru 48, więc tak naprawdę każdy znajdzie ubranie szyte na swoją miarę. Po drugie Kalenji wychodzi z nudnej czerni. Ma w ofercie delikatne pastelowe kolory. Nie są intensywne, zbyt zwracające na siebie uwagę. Kolor jest subtelny i ładny, ale nie krzykliwy. Producent dba też o to by odzież biegowa miała odblaski, co jest szalenie ważne dla nocnych biegaczy. Przy założeniu, że osoby o większych gabarytach często chowają swoje bieganie pod płaszczem nocy, krok w kierunku bezpieczeństwa jest mile widziany. Sklep oferuje linię odzieżową w przystępnej cenie, zachowując przy tym stosunkowo dobrą jakość. Bardzo zachęca ceną i konkuruje z dyskontami. W przypadku osób, które biegają z zamiarem schudnięcia cena jest kluczowa. Wychodzą oni z założenia, że stracą zbędne kilogramy i za moment będą zmieniać ubrania, więc inwestycja w drogi strój nie wchodzi w grę. Wolą zainwestować w lepsze obuwie, niż legginsy czy bluzę. To logiczne, bo nawet po schudnięciu długość stopy zostanie taka sama.   W temacie spraw bardzo przyziemnych Kalenji również daje radę. Odzież dobrze się pierze, nie farbuje. Szybko schnie. Nie zmienia swojego rozmiaru nawet po wielu praniach, nie płowieje. Trenując kilka razy w tygodniu i piorąc regularnie jeden komplet odzieży wystarczy w zupełności. Potem, mam nadzieję, że sięgasz już po mniejszy, bo i Ciebie jest mniej. W celu prezentacji odzieży Kalenji poprosiłam o pomoc Wandę. To jedna z tych osób, które podjęły wyzwanie i zamiast na ciastko poszły na trening. Kiedy przyszła na nasze pierwsze zajęcia BiegamBoLubię NOCĄ była biegaczem NINJA. Od stóp do głów w czerni. Teraz z dnia na dzień jest drobniejsza i silniejsza… w duchu, w głowie, no i w nogach. Promienieje blaskiem… Autor: Ilona Brusiło – trener BiegamBoLubię Warszawa, mamyruszamy.pl Fotografia: Ola Sulej – Dąbrowska  

King size, czyli bieganie w rozmiarze XXL

VivoFit Jr. HR kontra Matka & Córka

  Matka – instruktorka lekkoatletyki, fanka Garmina 235, aktywna biegaczka w trakcie przygotowań do maratonu. Długie dystanse wciąga nosem i stara się zrobić to jak najszybciej. Córka – mała biegaczka na dystansach przedszkolnych, stała bywalczyni zajęć Sportgeneracja, miłośniczka treningu funkcjonalnego. Na liczniku 5,5 roku. Biega odkąd stanęła na nogi. VivoFit Jr. HR – Anioł Stróż dziecięcej aktywności. Mały chochlik, który skontroluje czy było poćwiczone, czy zęby dobrze wyszczotkowane i pies wyprowadzony. Ready! Steady! Go! TESTUJEMY!!! 1.Zadbaj o aktualne oprogramowanie. Aby wszystko działało jak trzeba, sparować zegarek ze smartfonem lub tabletem. Należy też mieć konto na Garmin Connect. Zarówno tablet jak i konto Connect posiadam to powinno iść gładko. A tu…. psikus. Okazało się, że nasz tablet i smartfon nie mogły obsłużyć apki dla juniora. Zadbajcie o to zawczasu, by nie mieć kłopotu. Zwróćcie uwagę czy macie zrobione wszystkie aktualizacje. To szczegół, nie zajmuje dużo czasu, ale zlekceważony może być frustrujący. Po ściągnięciu apki, instalacja, proces parowania i ogólna obsługa bez problemu i zarzutów. Wszystko z sukcesem za pierwszym podejściem. 2. Moje, moje, tylko moje. Opaska ma opcję personalizacji. Można wpisać imię dziecka, wybrać własną ikonkę widoczną na ekranie. Te opcje bardzo spodobały się małej B. Dostała zegarek, który wyświetlał jej imię i pięknego motylka, którego sama wybrała. Dało jej to poczucie wyjątkowości, to ona mogła decydować co pokazuje jej zegarek. B: “Fajnie, że tu jest napisane Basia. Wszyscy będą wiedzieć, że to mój zegarek i nikomu się nie pomyli.” 3. Intuicja dziecka. Jako idealny tester, jak tylko uruchomiłam zegarek i go sparowałam, zabrałam się za szczegółowe studiowanie instrukcji obsługi. W tym czasie mała B. już buszowała w świecie swojej mini elektroniki. Po kilku minutach, pełna entuzjazmu tłumaczę B. co robi jej zegarek. Słuchała troszkę zniecierpliwiona, klikając wciąż w jedyny guzik zegarka. Nagle przerwała mi stanowczo: “Mówisz już 40 sekund. Zmierzyłam Ci. Jak potrzymasz ten czarny guzik dłużej to możesz myć zęby przez 2 minuty, albo możesz sobie mierzyć czas tak jak klepsydrą.” Nieco mnie ta sytuacja zaskoczyła, gdyż tych funkcji ja jeszcze nie zdążyłam wyczytać. Opaska okazuje się bardzo intuicyjna dla młodego człowieka. Ikonki są na tyle wymowne, nie wymagają opisów, a tym samym umiejętności czytania. 4. Monitoring aktywności. Garmin zaprojektował opaskę w taki sposób, aby zachęcić dziecko do spędzania minimum jednej godziny w skali doby na aktywności fizycznej. Musimy jednak wziąć pod uwagę, że opaska działa na zasadzie krokomierza, więc monitoruje ruch. Jeśli dziecko jest na treningu dość statycznym, aktywność niekoniecznie musi być zostać odnotowana. Zadbajcie w takiej sytuacji, by zamiast przejażdżki autem, zaliczyć spacer. W innym przypadku zostajecie w tym samym miejscu na szlaku przygody. (o szlaku będzie dalej) Zaletą opaski jest wodoszczelność, do 50 m. Spokojnie można używać jej w kąpieli lub na basenie. To bardzo wygodne szczególnie dla dzieci, które się z opaską nie rozstają. 5. Rodzinna rywalizacja. Spodobał mi się ten pomysł. Lubimy rywalizować. W domu imitujemy wyścigi na to kto pierwszy się ubierze, kto pierwszy wykona konkretne zadanie, a że są one zróżnicowane to rywalizacja potrafi być emocjonująca, a wynik ciężko przewidzieć. To jedna z form spędzania naszego czasu razem. W aplikacji polega na tym, że rodzice mogą połączyć swoje zegarki/opaski z aplikacją junior i rywalizować z dzieciakami na ilość kroków w ciągu doby. Ten system fajnie może zadziałać w rodzinach gdzie rodzice się nie ruszają. Wtedy ta zabawa może dodatkowo napędzać rodziców do aktywności. Konkretnie u nas, rywalizacja okazała się troszkę kłopotliwa. W sytuacji gdy matka jest na treningu objętościowym pod maraton, dziecko nie ma szans. Moja B się burzyła: “To nie fair, Ty dużo biegasz, bo jesteś dorosła. Zawsze ze mną wygrywasz. Dzieci nie dają rady tyle biegać. Nawet nasz pies nie daje.” W ostateczności, dla zachowania równowagi ustaliłyśmy, że na swoje bieganie zabieram Garmina i Garminka, a potem już każdy nabija sobie 🙂 Z naszej perspektywy interesującym rozwiązaniem mogłaby być funkcja w stylu rywalizacja od – do, z możliwością wyboru przedziału czasowego. Wtedy każdy może wybrać rywalizację ciągłą, na kilka dni lub kilka godzin, albo na konkretną porę w ciągu dnia np. 30 minutowy spacer. Na konkretny, indywidualnie określony czas. 6. Lista zadań. W naszej rodzinie zbieramy plusy…. za zasługi 🙂 Każdy ma swoje obowiązki, których wykonanie skutkuje otrzymaniem plusa na liście zadań. Po uzupełnieniu tabelki czeka wcześniej ustalona nagroda. Vivo, dzięki opcji ustalania zadań i przyznawania za nie punktów zastąpiła nam papierową tabelkę. Po zakończonym dniu, robimy “rachunek sumienia” i rozliczamy się z punktów. Jest wygodnie, nikt nikt się nie myli, a ilość punktów mamy pod kontrolą. Ta opcja sprawdziła się u nas rewelacyjnie i jak dla mnie jest strzałem w 10! B: “Teraz możesz mi stawiać plusy jak nie masz kartki i nic nam się nie zapomni.” 7. Szlak przygody. W teorii super pomysł, w praktyce… mam kilka uwag. Założenie jest takie, że jesteś eksploratorem i za każdy dzień z zaliczoną godzinną aktywnością idziesz o jeden krok do przodu na wyznaczonym szlaku przygody. Po drodze czekają na Ciebie, właściwie to Twoje dziecko, ciekawostki, które mają naprowadzić Cię na zwierzaka, którego dodasz do swojej kolekcji, jak pokonasz odpowiednią ilość punktów na szlaku przygód. Początkowo bardzo się to spodobało B. Na początku idzie szybko… ciekawostka i kolejny krok to zwierzak do kolekcji. Ale z dnia na dzień ciekawostek jest coraz więcej i na zwierzaka czeka się coraz dłużej. Tak jak w grze, ale w przypadku Vivo mamy możliwość przeskoczenia tylko jednego oczka na dobę. To słusznie, bo dziecko nie może być aktywne 24 godziny na dobę, jesteśmy ograniczeni limitem 1 godzinnej aktywności. Jeśli maluch wykona 2 godziny aktywności jednego dnia to dalej jest w tym samym miejscu. Niestety moje dziecko troszkę irytował fakt długiego oczekiwania na kolejny etap. Aby to oczekiwanie urozmaicić oglądałyśmy dokładnie szlak przygody i wyszukiwałyśmy ukrytych w liściach owadów, mięczaków i innych drobiazgów. Jest ich po drodze całkiem sporo. Na początku je liczyłyśmy potem, dzieliłyśmy na grupy, a kiedy pomysły na matematyczne zabawy się kończyły to próbowałyśmy szukać ich w sieci i uczyć się ich nazw, czytać o tym jak i gdzie żyją. To samo robiłyśmy z roślinami, których jest jeszcze więcej. 8. Amortyzacja. Wrócę jeszcze do spraw

VivoFit Jr. HR kontra Matka & Córka

Garmin® fēnix® 5

Garmin® fēnix® 5 – multisportowe zegarki GPS  dla sportowców i poszukiwaczy przygód Firma Garmin wprowadza do swojej oferty multisportowych, outdoorowych zegarków GPS nowe modele z serii fēnix: fēnix 5S, 5 i 5X. Modele te różnią się między sobą głównie wzornictwem, a przede wszystkim rozmiarem. Najmniejszy i najlżejszy jest fēnix 5S. Stworzony został dla osób o drobnych nadgarstkach, ma kopertę o średnicy 42 mm. Kompaktowy fēnix 5 wyposażono w kopertę 47 mm, natomiast model fēnix 5X w kopertę 51 mm, to tyle samo co fēnix 3. Dodatkowo fēnix 5X posiada fabrycznie wgrane, routowalne mapy. Wszystkie modele fēnix 5 wyposażono w pojemniejszą baterię, całodobowe monitorowanie aktywności1, technologię nadgarstkowego pomiaru tętna Garmin Elevate™. Połączyć je można ze smartfonem, korzystać z szeregu funkcji online i odbierać inteligentne powiadomienia2. Dzięki nowemu, zatrzaskowemu systemowi QuickFit™, użytkownicy mogą łatwo zmieniać paski zegarków – od stylowych, metalowych bransolet, przez eleganckie skórzane paski, aż do sportowych, silikonowych. Wymiana nie wymaga użycia żadnych narzędzi. W nowej kolekcji fēnix 5 każdy sportowiec odnajdzie swój styl. „Dzięki latom doświadczeń w świecie zegarków sportowych wiemy, że sportowcy i podróżnicy nie są identyczni. Mają różne potrzeby, jeśli chodzi o funkcjonalność, ale też wielkość i wagę urządzeń wearable.” – mówi Jakub Szałamacha, Marketing Manager, Garmin Polska – „Po raz pierwszy Garmin oferuje różne wielkości w ramach jednej linii produktowej. Dzięki temu nie trzeba wybierać między zegarkiem, który ma właściwe funkcje, a zegarkiem, który pasuje na nadgarstek.” fēnix 5S – lekki i smukły Najmniejszy z nowej serii, fēnix 5S, charakteryzuje się lekkim, estetycznym designem. Mierząca 42 mm średnicy koperta zapewnia wygodę na drobnych nadgarstkach, bez ograniczania treningowych i multisportowych możliwości urządzenia. Stylowy i funkcjonalny fēnix 5S dostępny jest w trzech kolorach – srebrnym, szampańskim i czarnym, z szerokim wyborem pasków QuickFit. Dostępnych jest wiele dodatkowych, wymiennych pasków dla wszystkich modeli fēnix 5 (sprzedawane osobno). Dzięki temu z łatwością można dopasować styl zegarka do potrzeby chwili – niezależnie, czy wybierasz się na trening, czy na biznesowe spotkanie. fēnix 5 – kompaktowy Zegarek fēnix 5 wyposażony został w 47 mm kopertę o nowym, sportowym wyglądzie. Wszystkie zegarki fēnix 5 posiadają nowy zestaw funkcji treningowych, łatwo dostępnych poprzez nowy widget postępów. Dla ambitnych sportowców uprawiających wiele dyscyplin przygotowano zestaw Performer, wyposażony w pas do pomiaru tętna HRM-Tri, który pozwala monitorować zaawansowane parametry dynamiki biegu oraz tętno podczas pływania. fēnix 5X – z wbudowanymi mapami Wyposażony fabrycznie w routowalne mapy topograficzne Europy, fēnix 5X zamknięty został w ultrawytrzymałej, mierzącej 51 mm stalowej obudowie. Każdy z zegarków fēnix 5 posiada wykonaną ze stali nierdzewnej, wytrzymałą ramkę EXO™, tylną część obudowy z kutej stali oraz wodoszczelność do 100 metrów3. fēnix 5X oferuje pełen zestaw funkcji treningowych i multisportowych, a także innowacyjne funkcje związane z mapą i nawigacją. Zaawansowane funkcje treningowe i monitorowanie dziennej aktywności Wszystkie nowe modele fēnix 5 posiadają fabrycznie wgrane funkcje dla wielu dyscyplin sportu – biegania, kolarstwa, pływania, narciarstwa i wielu innych. Oprócz szerokiego wyboru profili sportowych pozwalają całodobowo śledzić aktywność, mogą zatem służyć zarówno jako codzienny zegarek, jak i solidne narzędzie treningowe. Wbudowane narzędzia nawigacyjne obejmują wysokościomierz barometryczny, trzyosiowy kompas i żyroskop. Wszystkie modele fēnix 5 obsługują Strava™ Live Segments. Nowy widget postępów sprawia, że najważniejsze statystyki treningowe są łatwo dostępne na ekranie zegarka. Nowe funkcje treningowe obejmują Status treningu, Obciążenie treningowe oraz Training Effect 2.0, czyli poziom intensywności ćwiczeń. Nowy, w pełni zintegrowany, nadgarstkowy czujnik tętna Garmin Elevate dostarcza całodobowo informacje o tętnie, bez potrzeby zakładania paska na klatkę piersiową. Funkcjonalność smartwatcha Oprócz funkcji treningowych, fēnix 5, 5S and 5X posiadają także rozbudowane funkcjonalności smartwatcha. Po sparowaniu ze zgodnym smartfonem, można odczytywać inteligentne powiadomienia o połączeniach, wiadomościach e-mail czy smsach na ekranie zegarka. Wszystkie modele fēnix 5 są kompatybilne z Connect IQ, można zatem personalizować zegarek za pomocą dodatkowych aplikacji, widgetów, pól danych i tarcz. Linia fēnix 5 jest także kompatybilna z aplikacją Garmin Face-It, na tarczy zegarka ustawić można swoje ulubione zdjęcie z telefonu. Zegarki fēnix 5, 5S oraz 5X będą dostępne pod koniec pierwszego kwartału 2017.

Garmin® fēnix® 5

PolecamyBoLubimy

PolecamyBoLubimy

Zapisz się do naszego newslettera aby być na bieżąco z najnowszymi informacjami.
Zapisz się
close-image