Wings for Life World Run. O co biega?

W zeszły weekend, a dokładnie w niedzielę odbył się niezwykły bieg, którego Biegam Bo Lubię mialo przyjemność być patronem. Mowa oczywiście o Wings for Life World Run. To już druga edycja tego wyjątkowego wydarzenia biegowego, które miało miejsce w 35 miejscach na sześciu kontynentach. W niedzielę cały świat pobiegł dla tych, którzy nie mogą. O co „biega” dokładnie?

zosia6

Wings for Life to międzynarodowa organizacja typu non-profit, która wspiera i zajmuje się badaniami nad rdzeniem kręgowym. Głównym celem organizacji jest znalezienie metody na wyleczenie przerwanego rdzenia kręgowego. I to właśnie na te badania naukowe i testy kliniczne przeznaczone zostało sto procent opłaty startowej.

Polska edycja odbyła się (również po raz drugi) w Poznaniu. To tutaj przyjechało ponad 3000 biegaczy, aby wspólnie uciekać przed samochodem pościgowym. To kolejna wyjątkowa cecha tego biegu – tutaj nie ma określonego dystansu, to meta goni biegaczy.

Dokładnie pół godziny po rozpoczęciu biegu startuje samochód pościgowy, który na początku jedzie z prędkością 15km/h. Po godzinie tempo wzrasta do 16km/h i co godzinę zwiększa tempo, aż do 35km/h. Ta prędkość trwa aż do wyprzedzenia ostatniego uczestnika.

Tyle w teorii, czas przejść do tego, co działo się w niedzielę nad poznańskim jeziorem Malta. To od porannych godzin tętniło życiem i zostało opanowane przez biegaczy. W tym roku wystartowało ponad trzy razy więcej uczestników, niż w pierwszej edycji. Piękny wynik!

Paręnaście minut przed startem została przeprowadzona rozgrzewka. Tuż przy strefach startowych biegacze mogli na ogromnym telebimie śledzić pozostałych uczestników na innych kontynentach. To coś niesamowitego. Jedni startowali w ciemności, z czołówkami na głowach, drudzy w upalnym słońcu a wszystkich jednoczyła chęć pomocy innym.

Bieg rozpoczął się równo o godzinie 13:00. Biegacze najpierw pobiegli ulicami centrum Poznania, aby po około dziesięciu kilometrach opuścić granice miasta i ruszyć w kierunku mniejszych miejscowości. Atmosfera biegu była gorąca i to dosłownie – niedziela przywitała biegaczy bardzo wysokimi temperaturami i słońcem.

Świetne warunki dla kibiców, którzy – i tu należy wszystkim bardzo serdecznie podziękować – tłumnie wyszli na ulice nie tylko Poznania, ale również pobliskich miejscowości i zachęcali biegaczy do dalszej walki.

Ten doping był bardzo potrzebny, gdyż trasa nie należy do łatwych. Jest dużo wzniesień, które w połączeniu z wysoką temperaturą oraz wiatrem wiejącym w twarz, nie ułatwiały biegu. Co jednak piękne w tym Wings for Life World Run to nie tylko to, że to bieg charytatywny, ale również to, że dystans tak naprawdę dostosowany jest do indywidualnych umiejętności.

Jednych samochód dogoni szybciej, tych nieco szybszych dalej. Każdy jednak daje z siebie wszystko, aby pobiec jak najdalej. Na tych, którzy zdążyli dobiec przynajmniej do dziewiętnastego kilometra czekał Adam Małysz, który przybijał z każdym biegaczem piątki.

Sam mistrz, pomimo że miał swoją drużynę, ze względów zdrowotnych musiał niestety zrezygnować z biegu, tymbardziej miłe było jego wsparcie. Dla wielu to właśnie ten kilometr był celem. Nam udało się uciec trochę dalej.

Naszym planem minimum był półmaraton, co przy tych warunkach było nie lada wyzwaniem. Udało się i to właśnie tam znajdował się punkt odżywczy, dzięki któremu udało się zebrać jeszcze trochę sił na dalsze kilometry walki.Sam „finisz” biegu jest również wyjątkowy. Pierwszą oznaką zbliżającego się „catcher caru” jest dźwięk helikoptera nad głowami.

To wtedy doszło do nas, że samochód musi być na horyzoncie. Następnie rowerzyści jadący paręset metrów przed samochodem, którzy motywują do przyspieszenia. Dopiero za nimi pojawiają się dwa białe samochody, będące metą. Kierowcy i załoga samochodu dziękowała każdemu uczestnikowi. Mnóstwo uśmiechów, ciepła, oklasków i przybitych piątek.

Wtedy wiemy, że dla nas bieg dobiegł do końca, a samochody jadą dalej w pogoni za kolejnymi zwycięzcami. My zakończyliśmy nasz bieg po 24 kilometrach. Dobry wynik, nie możemy narzekać!

Biegacze, dla których bieg się zakończył zabierani byli specjalnymi autobusami, które dowoziły tłumy z powrotem nad poznańską Maltę, na której czekały tłumy kibiców i przede wszystkim wymarzony medal. Tam też można śledzić dalsze losy prowadzących biegaczy w danym kraju. W tym roku wśród kobiet wygrała Dominika Stelmach, której udało się pokonać 41,84 kilometrów.

Wśród mężczyzn wygrał fenomenalny Bartosz Olszewski, znany ze swojego blogu warszawskibiegacz.pl , który po raz pierwszy w swoim życiu przebiegł dystans dłuższy od maratonu. Walkę z metą zakończył po 73,46 kilometrach. Raz jeszcze ogromne gratulacje dla Dominiki i Bartka.

Wings for Life World Run to bieg, który do dziś wspominamy z uśmiechem na twarzy. W tym roku na całym świecie w wydarzeniu wzięło udział 101 280 osób, dzięki którym udało się zebrać 4,2 miliona Euro na szczytne cele. To znak, że warto pomagać i angażować się w takie imprezy. Bo przecież nie ma nic lepszego, jak łączenie przyjemnego z pożytecznym, prawda?

zosia7

autor: Zofia Wawrzyniak

* Mam na imię Zosia i za rok pożegnam się na biegach z kategorią K20. Biegam nie tylko, bo lubię, ale bo to kocham. Uczucie to narodziło się na poważnie w 2010 roku, kiedy to przebiegłam pierwszy półmaraton, a pół roku później maraton w moim życiu. Aktualnie mam już jedenaście ukończonych maratonów. W 2012 roku rozpoczęłam jedną z największych i najlepszych przygód mojego życia: dołączyłam do Magdy – założycielki bloga Kobiety biegają (kobietybiegaja.pl). Od tego czasu wspólnie piszemy i motywujemy głównie kobiety do biegania.