Matka – instruktorka lekkoatletyki, fanka Garmina 235, aktywna biegaczka w trakcie przygotowań do maratonu. Długie dystanse wciąga nosem i stara się zrobić to jak najszybciej.
Córka – mała biegaczka na dystansach przedszkolnych, stała bywalczyni zajęć Sportgeneracja, miłośniczka treningu funkcjonalnego. Na liczniku 5,5 roku. Biega odkąd stanęła na nogi.
VivoFit Jr. HR – Anioł Stróż dziecięcej aktywności. Mały chochlik, który skontroluje czy było poćwiczone, czy zęby dobrze wyszczotkowane i pies wyprowadzony.
Ready! Steady! Go! TESTUJEMY!!!
1.Zadbaj o aktualne oprogramowanie.
Aby wszystko działało jak trzeba, sparować zegarek ze smartfonem lub tabletem. Należy też mieć konto na Garmin Connect. Zarówno tablet jak i konto Connect posiadam to powinno iść gładko. A tu…. psikus. Okazało się, że nasz tablet i smartfon nie mogły obsłużyć apki dla juniora. Zadbajcie o to zawczasu, by nie mieć kłopotu. Zwróćcie uwagę czy macie zrobione wszystkie aktualizacje. To szczegół, nie zajmuje dużo czasu, ale zlekceważony może być frustrujący. Po ściągnięciu apki, instalacja, proces parowania i ogólna obsługa bez problemu i zarzutów. Wszystko z sukcesem za pierwszym podejściem.
2. Moje, moje, tylko moje.
Opaska ma opcję personalizacji. Można wpisać imię dziecka, wybrać własną ikonkę widoczną na ekranie. Te opcje bardzo spodobały się małej B. Dostała zegarek, który wyświetlał jej imię i pięknego motylka, którego sama wybrała. Dało jej to poczucie wyjątkowości, to ona mogła decydować co pokazuje jej zegarek.
B: “Fajnie, że tu jest napisane Basia. Wszyscy będą wiedzieć, że to mój zegarek i nikomu się nie pomyli.”
3. Intuicja dziecka.
Jako idealny tester, jak tylko uruchomiłam zegarek i go sparowałam, zabrałam się za szczegółowe studiowanie instrukcji obsługi. W tym czasie mała B. już buszowała w świecie swojej mini elektroniki. Po kilku minutach, pełna entuzjazmu tłumaczę B. co robi jej zegarek. Słuchała troszkę zniecierpliwiona, klikając wciąż w jedyny guzik zegarka. Nagle przerwała mi stanowczo: “Mówisz już 40 sekund. Zmierzyłam Ci. Jak potrzymasz ten czarny guzik dłużej to możesz myć zęby przez 2 minuty, albo możesz sobie mierzyć czas tak jak klepsydrą.” Nieco mnie ta sytuacja zaskoczyła, gdyż tych funkcji ja jeszcze nie zdążyłam wyczytać. Opaska okazuje się bardzo intuicyjna dla młodego człowieka. Ikonki są na tyle wymowne, nie wymagają opisów, a tym samym umiejętności czytania.
4. Monitoring aktywności.
Garmin zaprojektował opaskę w taki sposób, aby zachęcić dziecko do spędzania minimum jednej godziny w skali doby na aktywności fizycznej. Musimy jednak wziąć pod uwagę, że opaska działa na zasadzie krokomierza, więc monitoruje ruch. Jeśli dziecko jest na treningu dość statycznym, aktywność niekoniecznie musi być zostać odnotowana. Zadbajcie w takiej sytuacji, by zamiast przejażdżki autem, zaliczyć spacer. W innym przypadku zostajecie w tym samym miejscu na szlaku przygody. (o szlaku będzie dalej)
Zaletą opaski jest wodoszczelność, do 50 m. Spokojnie można używać jej w kąpieli lub na basenie. To bardzo wygodne szczególnie dla dzieci, które się z opaską nie rozstają.
5. Rodzinna rywalizacja.
Spodobał mi się ten pomysł. Lubimy rywalizować. W domu imitujemy wyścigi na to kto pierwszy się ubierze, kto pierwszy wykona konkretne zadanie, a że są one zróżnicowane to rywalizacja potrafi być emocjonująca, a wynik ciężko przewidzieć. To jedna z form spędzania naszego czasu razem.
W aplikacji polega na tym, że rodzice mogą połączyć swoje zegarki/opaski z aplikacją junior i rywalizować z dzieciakami na ilość kroków w ciągu doby. Ten system fajnie może zadziałać w rodzinach gdzie rodzice się nie ruszają. Wtedy ta zabawa może dodatkowo napędzać rodziców do aktywności.
Konkretnie u nas, rywalizacja okazała się troszkę kłopotliwa. W sytuacji gdy matka jest na treningu objętościowym pod maraton, dziecko nie ma szans. Moja B się burzyła: “To nie fair, Ty dużo biegasz, bo jesteś dorosła. Zawsze ze mną wygrywasz. Dzieci nie dają rady tyle biegać. Nawet nasz pies nie daje.” W ostateczności, dla zachowania równowagi ustaliłyśmy, że na swoje bieganie zabieram Garmina i Garminka, a potem już każdy nabija sobie 🙂
Z naszej perspektywy interesującym rozwiązaniem mogłaby być funkcja w stylu rywalizacja od – do, z możliwością wyboru przedziału czasowego. Wtedy każdy może wybrać rywalizację ciągłą, na kilka dni lub kilka godzin, albo na konkretną porę w ciągu dnia np. 30 minutowy spacer. Na konkretny, indywidualnie określony czas.
6. Lista zadań.
W naszej rodzinie zbieramy plusy…. za zasługi 🙂 Każdy ma swoje obowiązki, których wykonanie skutkuje otrzymaniem plusa na liście zadań. Po uzupełnieniu tabelki czeka wcześniej ustalona nagroda. Vivo, dzięki opcji ustalania zadań i przyznawania za nie punktów zastąpiła nam papierową tabelkę. Po zakończonym dniu, robimy “rachunek sumienia” i rozliczamy się z punktów. Jest wygodnie, nikt nikt się nie myli, a ilość punktów mamy pod kontrolą. Ta opcja sprawdziła się u nas rewelacyjnie i jak dla mnie jest strzałem w 10!
B: “Teraz możesz mi stawiać plusy jak nie masz kartki i nic nam się nie zapomni.”
7. Szlak przygody.
W teorii super pomysł, w praktyce… mam kilka uwag. Założenie jest takie, że jesteś eksploratorem i za każdy dzień z zaliczoną godzinną aktywnością idziesz o jeden krok do przodu na wyznaczonym szlaku przygody. Po drodze czekają na Ciebie, właściwie to Twoje dziecko, ciekawostki, które mają naprowadzić Cię na zwierzaka, którego dodasz do swojej kolekcji, jak pokonasz odpowiednią ilość punktów na szlaku przygód. Początkowo bardzo się to spodobało B. Na początku idzie szybko… ciekawostka i kolejny krok to zwierzak do kolekcji. Ale z dnia na dzień ciekawostek jest coraz więcej i na zwierzaka czeka się coraz dłużej. Tak jak w grze, ale w przypadku Vivo mamy możliwość przeskoczenia tylko jednego oczka na dobę. To słusznie, bo dziecko nie może być aktywne 24 godziny na dobę, jesteśmy ograniczeni limitem 1 godzinnej aktywności. Jeśli maluch wykona 2 godziny aktywności jednego dnia to dalej jest w tym samym miejscu.
Niestety moje dziecko troszkę irytował fakt długiego oczekiwania na kolejny etap. Aby to oczekiwanie urozmaicić oglądałyśmy dokładnie szlak przygody i wyszukiwałyśmy ukrytych w liściach owadów, mięczaków i innych drobiazgów. Jest ich po drodze całkiem sporo. Na początku je liczyłyśmy potem, dzieliłyśmy na grupy, a kiedy pomysły na matematyczne zabawy się kończyły to próbowałyśmy szukać ich w sieci i uczyć się ich nazw, czytać o tym jak i gdzie żyją. To samo robiłyśmy z roślinami, których jest jeszcze więcej.
8. Amortyzacja.
Wrócę jeszcze do spraw bardzo przyziemnych. Garmin stworzył elastyczną opaskę w jednym rozmiarze, która nie wymaga zapinania. Dzięki temu poradzi sobie z jej bezpiecznym i wygodnym założeniem nawet czterolatek. Tworzywo z którego jest wykonana jest łatwe do utrzymania w czystości i bardzo elastyczne. My niestety mięliśmy opaskowy wypadek. Podczas domowych aktywności nasz pies przegryzł opaskę. Rozpacz okrutna. Na szczęście istnieje opcja wymiany paska. Na oficjalnej stronie Garmin istnieje możliwość dokupienia dodatkowej opaski bez potrzeby wymiany całego systemu.
9. Bateria.
Przyzwyczajona do “dorosłych Garminów” szukałam w pudełku ładowarki. Bezskutecznie. Moje zdziwienie było ogromne kiedy okazało się, że Vivo nie wymaga ładowania. Jest wyposażony w baterię z żywotnością ok 12 miesięcy w trybie pracy. To bardzo wygodne i trochę pozazdrościłam. Wyobrażacie sobie zegarek do biegania, który biega przez rok bez dodatkowego zasilania? To byłby dopiero kosmos.
10. Podsumowanie.
Vivo Junior to ciekawe rozwiązanie, z dużym potencjałem. To ogromna technologia, która może rozwijać się w nieskończoność. Już teraz mamy do czynienia z urządzeniem dla najmłodszych, które poprzez zabawę skłania do aktywności fizycznej i edukuje najmłodszych.
Uważam, że pomysł na opaskę dla dzieci jest trafiony i skuteczny. Przypuszczam, że dość szybko pojawią się kolejne funkcjonalności w aplikacji, które pozytywnie zaskoczą nasze dzieciaki.
autor: Ilona Brusiło – trener BiegamBoLubię Warszawa, mamyruszamy.pl