TrenujemyBoLubimy(13): Powakacyjne przebudzenie. Interwały w tempie startowym.

Za nami okres wakacyjnej przerwy. Część z was zapewne wykorzystała to na totalną regenerację i odpoczynek od wszystkiego (również od codziennych treningów). Dla innych wyrwanie się z reżimu intensywnej pracy i udanie się na długi urlop były doskonałą okazją do urządzenia sobie obozu biegowego z prawdziwego zdarzenia. Jednak z psychologicznego punktu widzenia nierzadko wygląda to tak, że brak obowiązku pracy oraz długo kumulowana chęć odpoczynku połączona z nadmiarem czasu wolnego sprawiają, iż nasza mobilizacja do biegania w okresie letnim również spada. Mało tego. Niejednokrotnie w tym okresie dopadają nas jakieś nieplanowane infekcje, choroby i inne dziwne przypadłości, na które nasz organizm pozostający przez cały rok w stanie hipermobilizacji zwyczajnie nie miał czasu. Cóż, wiele zależy od odpowiedniego zarządzania swoimi zasobami. Ja ze swojej strony mam głęboką nadzieję, że dźwięk szkolnego dzwonka nada naszym treningom należyty rytm. Zatem ruszamy!

Przełom lata i jesieni to dla biegaczy druga część sezonu i okres bardzo intensywnych startów. Rekordy życiowe tylko czekają, żeby je pobić. I rzeczywiście statystycznie to właśnie w okresie jesiennym tych „życiówek” pada najwięcej ( a nie na wiosnę po dobrze przepracowanej zimie, jakby się wielu wydawać mogło… ) Chcąc poprawić swój czas na 10 kilometrów lub w półmaratonie powinniśmy co jakiś czas zrobić jednostkę treningową, która będzie dla nas znacznie mocniejszym bodźcem. I właśnie dlatego dziś sięgniemy po INTERWAŁY.

 

fot. Marek Tęcza

O zaletach treningu interwałowego długo można by opowiadać. Poprawia krążenie krwi i przyśpiesza procesy regeneracyjne w tkankach, zwiększa możliwości układu oddechowego, rozpędza nasz metabolizm i przede wszystkim bardzo pozytywnie wpływa na nasze zdolności motoryczne, a to klucz do sukcesu i jesiennych rekordów życiowych.

Zaczynamy tradycyjnie od 15 min truchtu i 10 minut rozgrzewki. W tym miejscu warto dodać, że rozgrzewka przed interwałami powinna być dosyć dynamiczna, żeby organizm optymalnie przygotować do wysiłku o dużej intensywności. Dlatego zakończymy ją kilkoma przebieżkami na odcinku 60-80m. W części głównej pobiegniemy 8-10 x 60s w swoim docelowym tempie startowym na 10 kilometrów, z przerwami 30-45 s w truchcie. W grupach zróżnicowanych poziomem zachęcam do tego, żeby takie treningi organizować właśnie w odniesieniu do czasu trwania, a nie przebiegniętego dystansu. Przy założeniu na przykład 10 x 300m na przerwach 100m różnice między biegaczami zaawansowanymi i tymi zupełnie początkującymi mogą sprawić, że trening mocno rozciągnie nam się w czasie i będzie trudniejszy do skontrolowania ( przypomnę w tym miejscu, że niezmiennie jesteśmy biegaczami amatorami, a nie z „Aniołkami Matusińskiego” 😉 ). Ostateczną dawkę zadanych interwałów oczywiście pozostawiam lokalnym trenerom, a Wam drodzy biegacze, życzę wytrwałości i przede wszystkim przyjemności.

P.S. Po części głównej treningu nie zapomnijcie o 5-10 min „schłodzenia” czyli truchtu, w czasie którego organizm spokojnie powróci do stanu równowagi funkcjonalnej. Do następnego!

Autor: Bartłomiej Osior – bbl Wydminy