Wielu amatorów uczestniczy w zawodach przynajmniej raz w miesiącu, są też tacy, dla których weekend bez udziału w biegu, to weekend stracony. Na początku przygody z bieganiem naturalną rzeczą jest fakt, że bijemy rekordy na zawołanie. Aż wreszcie czar pryska i wracamy do domu ze spuszczoną głową, bo nie udało się nam poprawić. Czy faktycznie należy się martwić?
Im dalej w las, tym więcej drzew i coraz trudniej przedzierać się przez gęstwinę. Osiągając wyższy poziom sportowy należy odzwyczaić się od tego, że ciągle będziemy się poprawiać. Długi staż biegowy sprawia, że coraz rzadziej będziemy cieszyć się z rekordów – nie oznacza to jednak, że tego typu starty są bezwartościowe. Należy sobie po prostu uświadomić, że coraz więcej czynników wpływa na końcowy rezultat.
Po pierwsze należy wyznaczyć sobie cele w sezonie. Określić, na czym najbardziej nam zależy, o czym marzymy. Czy będzie to bardzo szybki bieg na 10 km, debiut w maratonie a może jeszcze w jeszcze dłuższym biegu. Jeśli startujemy bez żadnych planów, nie możemy liczyć na to, że zawsze zaobserwujemy progres w przeciwnym razie doszlibyśmy wreszcie do poziomu rekordu świata. Jeśli zatem uda się określić jakieś priorytety, trzeba uzbroić się w cierpliwość i jeśli faktycznie chcemy startować często, bo po prostu lubimy tę atmosferę, medale, nowe miejsca i nowe trasy – musimy potraktować większość startów, jako formę mocnego treningu. Np. mamy w planie długie wybieganie w weekend, ale nadarzyła się okazja startu w półmaratonie, startujemy w nim, zatem, jednak wynik na mecie jest gorszy o 5 minut od naszego rekordu. Nie oznacza to, że cofamy się w rozwoju, wręcz przeciwnie – normalnie na treningu nie zdołalibyśmy aż tak bardzo się zmęczyć, a nasz docelowy start jest przecież dopiero jesienią.
Dodatkowo przy każdym starcie oprócz formy sportowej na rekord życiowy oraz jego skalę wpływ ma także trasa oraz warunki atmosferyczne. Jeśli nasza przygoda związana z bieganiem trwa już kilka lat i startujemy, któryś raz z kolei na tej samej trasie, to wiemy już, że jest na niej np. sporo podbiegów i życiówka jest niemożliwa, ale rekord trasy będzie oznaczać, że jesteśmy w lepszej kondycji. Dla kogoś, kto startuje w danym miejscu pierwszy raz wynik może być szokiem. Warto, zatem pamiętać, – co trasa to inna specyfika. Podobnie jest z pogodą. Start w maratonie letnią porą, w pełnym słońcu i upale – poprawić się nie da, jednak czy to oznacza, że nasz występ był do niczego? Absolutnie nie. Wystarczy spojrzeć na listę wyników, porównać się z innymi biegaczami nie pod kątem ich rzeczywistych wyników, lecz rekordów życiowych. Może okazać się, że pokonaliśmy wielu szybszych od siebie zawodników, że nasze miejsce w klasyfikacji generalnej jest wyższe niż zazwyczaj, mimo że czas był o wiele słabszy od zakładanego – to naprawdę wielki powód do radości. Potrzeba tylko odrobiny analizy i spokojnego podejścia do tematu.
Bywa również tak, że przez dużą ilość startów zwyczajnie nie mamy czasu na spokojny trening. Przez intensywny kalendarz biegowy, nie jesteśmy w stanie przygotować wysokiej formy, ponieważ zmęczenie narasta. Należy obserwować swój organizm, bowiem przedłużający się stan przemęczenia może być niebezpieczny dla naszego zdrowia. Mogą pojawić się niechciane kontuzje lub poważniejsze problemy zdrowotne. Pamiętajcie o tym, że start w zawodach to może być po prostu sposób na spędzenie miłego weekendu, gdzieś w nowym miejscu i niekiedy trzeba go potraktować turystycznie – zarówno dosłownie jak i w przenośni. To tzw. bieganie dla biegania. Bez parcia na wynik, bez spinania się – wyłącznie dla czystej przyjemności.
Starajcie się nie blokować psychiki, nie nastawiać się zawsze na to, że każdy kolejny start powinien być lepszy od poprzedniego. Macie przecież czerpać z tego przyjemność, to wasza pasja, która powinna dawać sporo radości i satysfakcji. Rekordy i sukcesy nie zawsze muszą iść z tym w parze, pamiętajcie, że wygrywacie każdego dnia wychodząc na trening, biegając, jadąc na kolejne zawody. Codziennie nie da się być w życiowej formie. Mając to w pamięci – będzie Wam się biegać po prostu przyjemniej i bezpieczniej a pojawiające się od czasu do czasu nowe rekordy (zarówno czasu jak i przebytego dystansu) będą smakować jeszcze lepiej.
Autor: Maciej Żukiewicz – trener bbl Ożarów Mazowiecki