Choć obecnie w sprincie królują czarnoskórzy biegacze, były czasy, kiedy Polacy biegali jak Jamajczycy. Taką „białą Jamajką” Była Irena Szewińska. 7 medalów olimpijskich, 10 medalów mistrzostw Europy i 24 medale mistrzostw Polski. Do tego 8 rekordów świata indywidualnych i 2 rekordy w sztafecie. W ramach przygotowań do Sprawdzianu na 100 metrów BiegamBoLubię, który odbędzie się 6 czerwca 2015 roku, przybliżamy Wam sylwetkę najbardziej utytułowanej Polskiej sprinterki w historii.
Zapraszamy na „Sprawdzian na 100 metrów BiegamBoLubię”
Fot. Irena Szewińska
Irena Kirszenstein, bo takie jest jej panieńskie nazwisko, urodziła się w 1946 roku w Leningradzie. Rok później, kiedy ojciec przyszłej mistrzyni olimpijskiej ukończył studia tytułem inżyniera akustyka, młode małżeństwo z roczną córeczką postanowiło przenieść się do Warszawy.
Decyzja o przeprowadzce na pewno nie należała do łatwych. Stolica Polski leżała jeszcze w gruzach. Brakowało jedzenia, lokali mieszkalnych. Jednak państwo Kirszenstein postanowili wrócić do rodzinnego miasta męża. Pewnie przez myśl im nawet nie przeszło, że powrót ten kiedyś będzie miał jakikolwiek wpływ na historię nie tylko polskiego, ale i światowego sportu.
Irenka była bardziej typem mola książkowego niż sportowca, choć sylwetkę miała iście sportową – wysoka, szczupła. Talent biegowy zauważyła jej nauczycielka wychowania fizycznego, Liliana Bucholc. Panienka Kirszenstein uczęszczała do szkoły im. Jarosława Dąbrowskiego przy ulicy Kopernika. Podczas jednej z lekcji, na szkolnym korytarzu dziewczęta biegały na 60 metrów. Szkoła brała udział w międzyszkolnych zawodach lekkoatletycznych i trzeba było skompletować reprezentację.
– Przebiegłam, nauczycielka mówi: Słuchaj, chyba mi się stoper popsuł, pobiegnij jeszcze raz– mówiła w wywiadzie dla Miesięcznika Bieganie w 2012 roku Irena Szewińska.
Pobiegła jeszcze raz. Wynik był podobny. Dwa tygodnie później wystartowała na Agrykoli w trzech dyscyplinach. Bez żadnego przygotowania wygrała skok wzwyż, bieg na 60 metrów i skok w dal. Jej talentu nie można było zmarnować Nauczyciele zaczęli namawiać ją na regularne treningi. Tak trafiła do stołecznej Polonii, pod skrzydła trenera Jana Kopyto. Trenowała 3-4 razy w tygodniu. Barwy tego klubu Szewińska reprezentowała do końca kariery. Był rok 1960. Przyszła królowa polskiej lekkiej atletyki miała wówczas 14 lat.
Fot. Irena Szewińska
Oglądała wtedy w telewizji i słuchała w radio relacji z igrzysk w Rzymie, gdzie Amerykanka Wilma Rudolph zdobyła 3 złote medale na 100, 200 metów i w sztafecie 4×100. Czarna Gazela, była postacią niezwykłą. W dziecństwie przeszła polio. Lekarze nie wierzyli w to, że będzie chodzić, a co dopiero biegać! W stolicy Italii pobiła dwa rekordy świata. Młodziutka zawodniczka Polonii Warszawa była pod ogromnym wrarażeniem czarnoskórej biegaczki.
Irena Szewińska szybko zaczęła odnosić suckesy na arenie międzynarodowej. Mistrzostwa Polski juniorskie, rekordy Polski w skoku w dal, w biegach. Sport przynosił jej satysfakcję – Szczególnie jak widziałam, że poprawiam wyniki. […] Lekkoatletyka jest sportem wymiernym, tam doskonale widać efekty włożonej pracy – wspominała po latach.
Wyznaczała sobie cel, realizowała go i szukała kolejnego. Doskonale wiedziała, że talent to nie wszystko i niezwykle ważna jest kosekwentna, tytaniczna praca. Jej mąż i trener w jednej osobie Sławomir Szewiński, śmiał się z jej zasadniczego podejścia do treningu. Rozpiska to była świętość. Deszcz, śnieg, Irena zawsze wychodziła na trening.
Fot. Irena Szewińska
Tokio 1964
Wróćmy jednak do 1964 roku. To był rok olimpijski. 18-letnia wówczas Irena naderwała mięsień dwugłowy uda. Bardzo możliwe było, że nabierające realnych kształtów marzenie o debiutanckim starcie na najważniejszej imprezie lekkoatletycznej świata, przez kontuzję pryśnie niczym bańka mydlana.
Przerwa trwała miesiąc. Kirszenstein, dzięki temu, że solidnie przepracowała zimę, udało się zbudować formę i zdobyć kwalifikację. Jej wyjazdowi do Tokio bardziej niż z nadzieją na zwyciętwo przyglądano się z zainteresowaniem. Owszem, była utytułowaną zawodniczką, ale wciąż jednak juniorką. Zastanawiano się też, jak wypadnie na tle innych silnych polskich sprinterek – Teresy Ciepły, Haliny Góreckiej i Ewy Kłobukowskiej.
Występ na Igrzyskach Olimpijskich w Tokio został okrzyknięty ogromnym sukcesem. „ Po brązowym pojedynku szablistów 23 medale i 154,5 punktu przywiozą Polacy z Tokio – pisał na pierwszej stronie Przegląd Sportowy. Polska zajęła 7. miejsce w klasyfikacji medalowej. Kirszenstein zdobywając trzy medale, została trzynastym sportowcem Igrzysk.
W biegu na 200 metrów zajęła drugie miejsce za Amerykanką Edith McGuire. Drugi srebrny medal wywalczyła w skoku w dal. Pierwsze olimpijskie złoto zdobyła w biegu sztafetowym 4×100. Polki pobiły wówczas rekord świata.
Polska bez wątpienia była wówczas potęgą kobiecego spritnu. W japońskiej stolicy Teresa Ciepły „dołożyła” srebro w biegu na 80 metrów przez płotki, a Ewa Kłobukowska brąz na setkę.
W młodej Kirszenstein zakochali się nie tylko Polacy. Japońska firma Ontisuka-Tiger za punkt honoru obrała sobie dostarczanie jej sprzętu biegowego. Ciepłe uczucia mieszkańców Kraju Kwitnącej Wiśmi nie pozostały bez wzajemności. – Z Japonią kojarzą mi się same pozytywne zdarzenia.[…]
W 1980 roku, gdy już zakończyłam karierę na skutek kontuzji odniesionej podczas Igrzysk w Moskwie, zaproszno mnie do Tokio jako gościa honorowego meczu ośmiu narodów. Zostałam wywołana na środek stadionu i uroczyśie pożegnana jako zawodniczka. Było to doprawdy wzruszające – wspominała po latach Irena Szewińska. Wiele lat później, na sesji MKOL w Nagano została włączona w poczet członków tejże instytucji.
W Polsce cieszono się, że pojawił się talent na miarę Kusocińskiego i innych wybitnych sportowców straconego przez II wojnę światową pokolenia.
Meksyk 1968
Na Igrzyska do Meksyku Irena Szewińska jechała już jako znana zawodniczka, mulitmedalistka uniwersjady, igrzysk olimpijskich, mistrzyni Europy w biegu na 200 metrów, w sztafecie 4×400 i zdobywczyni srebra w biegu na 200 metrów. Na koncie miała też kilka rekordów kraju i świata.
Z Ameryki przywiozła dwa medale olimpijskie. Eliminacje biegu na 100 metró odbywały się w tym samym czasie, co skoku w dal. Skok nie poszedł jej tak dobrze i nie zakwalifikowała się do finału. Za to w biegu na 100 metrów zdobyła brąz. Do tego dołożyła pierwsze indywidualne złoto IO, w biegu na 200 metrów. Wiele osób pamięta jednak bieg sztafety 4×100. W eliminacjach upuściła pałeczkę, a Polska reprezentacja została zdyskwalifikowana.
Po powrocie do kraju rozpętała się burza. Szewińska padła ofiarą nagonki antysemickiej. To byl rok 1968. Kilka miesięcy wcześniej, w marcu zmuszono do wyjazdu tysiace polskich obywateli pochodzenia żydowskiego. Część dziennikarzy zarzucała polskiej olimpijsce, że bardziej przykłada się do startów indywidualnych niż do drużynowych, a jej sukcesy to sukcesy żydowskie, a nie polskie. W telewizji ukazał sięreportaż „Porażka idola”, w którym zmanpiulowano wypowiedzi innych zawodniczek sztafety. Ton programu był oskarżycielski. Irena pozbawiła nas jedynej szansy na medal olimpijski – mówiły koleżanki z drużyny.
Władze PRL lubiły IrenęSzewińską. Potrzebowały sukcesów sportowych. Sprawę wygaszono. Po Igrzyskach w Meksyku od samego premiera Cyrankiewicza dostała talon na samochód marki Volkswagen.
Monachium 1972 i Montreal 1976
Na przełomie 1971 i 1972 roku, podczas zgrupowania w Zakopanem skręciłam stopę nogi odbijającej. Musiałam przez to przejść żmudną rehabilitację, po której okazało się, że nie mogę normalnie skakać. Stopa nie przestawała mi dokuczać, dlatego podjęłam decyzję o skupieniu się na biegach – wspominała po latach w Przeglądzie Sportowym Szewińska.
Spróbowała za to sił w biegu na 400 metrów. Wystartowała i… pobiła rekord Polski. Do zmiany dysnatu namówił ją mąż. Janusz Szewiński próbował też zrobić z niej płotkarkę. Nie udało się. Szewińska przeskakiwała pierwsze dwa płotki, wypadała z rytmu i strącała pozostałe.
Fot. Irena Szewińska
Na igrzyska w Monachium pojechała po przerwie spowodowanej urodzeniem pierwszego syna. Wcześniej skręciła stopę. Powoli odbudowywała formę. Zdobyła brązowy medal w biegu na 200 metrów.
Skupiła się w stu procentach na 400 metrach. Była to stosunkowo nowa dysycplina. Kobiety dopuszczono do niej dopiero na Igrzyskach w Tokio. Wcześniej uważano, że wszystkie biegi powyżej 200 metrów są po prostu niebezpieczne dla pań. Naukowcy twierdzili, że kobietom może oberwać sięmacica, a w ich mózgu podczas dłuższego biegu zachodzą nieodwracalne zmiany.
Dwa lata przed kolejnymi igrzyskami, które miały odbyć się w Montrealu, Irena Szewińska przed polską publicznością pobiła rekord świata na tym dystansie. Jako pierwsza kobieta w historii sportu zeszła poniżej 50 sekund. O sukcesie pisała prasa na całym świecie.
Do Kanady jechała jako fawortyka do złota w tej konkurencji. Jednak w olimpijskim roku wyrosła jej mocna konkruentka. Christina Brehmer z NRD pobiła rekord świata ustanowiony przez Polskę. Na bieżni zapowiadał się nie lada pojedynek. Młodsza o 9 lat Niemka była sprinterką nowego typu. Niższa od Szewińkiej, bardziej umięśniona. Starcie w Montrealu nabrało dodatkowego smaku.
Do finału obie awansowały z bardzo dobrymi wynikami. Polka pobiła rekord olimpijski. W finałowym biegu, biegły ramię w ramię. Na ostatatnich 150 metrach Szewińska wystrzeliła jak z kuszy i popędziła do mety zostawiając rywalkę daleko w tyle. Pobiła rekord świata z nieprawdopodobnym czasem 49, 28 sekundy.
Na ostatnie Igrzyska Olimpijskie pojechała do Moskwy. W pófinale biegu na 400 metrów doznała kontuzji. Po Olimpiadzie-80, jak radziecka propaganda nazywała pierwsze w historii olimpizmu Igrzyska odbywjące się w stolicy kraju socjalistycznego, zakończyła karierę.
Sprawdzian na 100 metrów BiegamBoLubię
6 czerwca na stadionach w całej Polsce odbędzie się Sprawdzian na 100 metrów BiegamBoLubię. Data wydarzenia nie jest przypadkowa. 9 czerwca minie 31 lat odką Marian Woronin ustanowił rekord Polski w biegu na 100 metrów.
Sprawdzianem na 100 metrów, czy jak kto woli sprawdzianem na setkę pragniemy przypomnieć o tej ważnej dla polskiego biegania rocznicy. Pragniemy też pokazać wam, że biegacz amator, długodystansowiec powinien ćwiczyć również szybkość. A najlepszym narzędziem do tego są właśnie sprinty.
Trenerzy Biegam Bo Lubię przygotują was do sprawdzianu. Omówią technikę startu poziomego z bloków startowych i będą czuwać nad bezpieczeństwem biegaczy. Wreszcie, podobnie jak przy Teście Coopera, dajemy wam niepowtarzalną szansę, by zmierzyć się z innymi biegaczami z Polski, uczestnikami zajęć Biegam Bo Lubię.
Kto może wziąć udział w Sprawdzianie na Setkę BiegamBoLubię?
W sprawdzianie może wziąć udział każdy biegacz. Stary, młody, kobieta, mężczyzna, dziecko. Nie tylko ktoś, kto przychodzi na treningi BiegamBoLubię. Może sprawdzian na 100 metrów będzie początkiem twoich treningów BBL? Każdy, kto weźmie udział, otrzyma pamiątkowy dyplom.
Więcej informacji o Sprawdzianie na Setkę BiegamBoLubię znajdziesz na: