Słuchawki TITANIUM TREKZ – nowy wymiar słuchania muzyki

Dla wielu biegaczy słuchawki podczas treningu są tak niezbędne jak buty. Tak dokładnie jest i w moim przypadku. Lubię podczas interwałów czuć w uszach moc rockowych gitar, na długich wybieganiach słuchać audiobooków, a w górach raczyć się poezją śpiewaną. Dobre słuchawki to podstawa.

Przez ostatnie lata przetestowałem kilkanaście różnych modeli słuchawek: bezprzewodowe, z kablem, z pomiarem tętna, pałąkiem, od najtańszych po te za prawie 1 000 zł. Wszystkie z testowanych modeli były słuchawkami dousznymi. Do takich właśnie rozwiązań jesteśmy przyzwyczajeni. Niestety słuchawka w uchu izoluje od świata zewnętrznego, a przy głośniejszej muzyce zupełnie od niego odcina. Powoduje to wiele niebezpiecznych sytuacji. Istotną kwestią jest również komfort słuchania. Po 4 godzinach biegu uszy ze słuchawką w środku, po prostu zaczynają boleć. Trzeba wtedy je ściągać, chować do plecaka i dobrze schować aby ich nie zgubić. Jest to po porostu niewygodne.

Opisane powyżej problemy zniknęły, kiedy otrzymałem do testów słuchawki TITANIUM TREKZ. Ich konstrukcja oparta jest na innowacyjnej technologii przewodnictwa kostnego dźwięku. Technologia ta stosowana jest już z powodzeniem w medycynie u osób z zaburzeniami słuchu. Polega na przenoszeniu drgań wywoływanych przez specjalny sensor przylegający do kości jarzmowej. Podczas odtwarzania muzyki, drgania te przenikają do ucha wewnętrznego nie przez przewód słuchowy, ale przez kości. Efekt – ten sam. Jak to działa dokładnie możecie zobaczyć na tym filmie:

https://www.youtube.com/watch?time_continue=32&v=rowXhjFCyOE

Oto moja subiektywna ocena opisywanego sprzętu.

Mocowanie:

Zakładając TITANIUM TREKZ po raz pierwszy, za wszelką cenę chciałem głośniki umieścić w uchu. Nie mogłem się przyzwyczaić do tego, że sensory znajdują się obok małżowiny. To dziwne uczucie, wiec co chwilę je poprawiałem. Po kilku dniach kiedy się przyzwyczaiłem, zakładanie i umieszczanie sensorów przy uchu na kości, stało się zupełnie normalne.

Dźwięk:

Niestety to dla mnie nie najmocniejszy element TITANIUM TREKZ. W porównaniu ze słuchawkami dousznymi nie ma możliwości uzyskania mocy basu który wbija się w mózg, a szerokość przenoszonego pasma dźwięku jest doskonale słyszalna w każdym zakresie. Audiofile i miłośnicy łomotu w uszach będą rozczarowani. Nie jest jednak aż tak źle. U mnie chwilę trwało zanim znalazłem najlepsze miejsce styku moich kości z sensorami. Kiedy już je odkryłem, jakość słyszanych dźwięków zdecydowanie się polepszyła.

Funkcjonalność:

TITANIUM TREKZ w swoich rozwiązaniach dorównują topowym modelom bezprzewodowym. Wykonane w technologii bluetooth, z wysokiej jakości materiałów, są przyjemne w użytkowaniu. Sterowanie jest proste a wygodne przyciski intuicyjnie „wpadają pod palce” – nawet podczas intensywnego ruchu. Posiadają bardzo dobry mikrofon (słuchawki posiadają 2 mikrofony, dzięki czemu mogą redukować szumy), dzięki czemu rozmowy telefoniczne zachowują wysoką jakość. Bateria wytrzymuje 6 godzin co w zupełności wystarcza na długie biegowe trasy. Jeden z mankamentów, to zdarzające się dość często milisekundowe przerywania dźwięku. Jest kwestia połączenia bluetooth pomiędzy słuchawką i telefonem. Nie wiem jaka jest tego przyczyna, ale występuje dość często. Może to być oczywiście wina telefonu. Do testu wykorzystuje – HUAWEI P9.

Podsumowanie:

Podczas dwumiesięcznego testu, w TITANIUM TREKZ przebiegłem ponad 450 km. W większości były to dwugodzinne treningi. Znalazł się również jeden bieg górski trwający ponad 5 godzin. Zaproponowane rozwiązanie kostnego przewodzenia dźwięku, jest naprawdę bardzo dobre. Głównym atutem, dzięki któremu słuchawki zyskują moją wysoką opinię, jest to, iż nie odcinają mnie od przyrody. Mam ochotę słyszeć las, naciskam guzik off i słyszę. Nic nie blokuje mi dostępu dźwięków do ucha. Czuję potrzebę zadzwonić lub odebrać telefon, naciskam guzik i rozmawiam. Słyszę równocześnie wszystko dookoła. Poza tym nawet jak nic nie słucham, to uszy mam odciążone więc nie bolą. To dla mnie na długich trasach najważniejsze. A to, że bas nie jest tak intensywny a muzyka tak głośna? Nie szkodzi.

 

Autor:  Bartosz Konopka