„Mogłem biec do 100 km” – rozmawiamy z Tomaszem Walerowiczem, zwycięzcą tegorocznej edycji Wings For Life World Run w Poznaniu.
Jest amatorem, takim jak każdy z uczestników naszych treningów BiegamBoLubię. Biega po pracy. W Poznaniu dobiegł aż do 85. kilometra, przemierzając trasę Wings For Life ze średnią prędkością 3:47 min/km. Zapraszamy do lektury wywiadu z Tomaszem Walerowiczem.
Patrząc na Twój sukces można było odnieść wrażenie, że nie wymagało to zbyt wielkiego wysiłku. Zatrzymałeś się, rozmawiałeś i stwierdziłeś, że dobiegłbyś do 100 km. Czy faktycznie tak dobrze się czułeś?
Ostatnie kilometry biegłem już bardziej asekuracyjnie, zwolniłem do tempa „setkowego” czyli w granicach 3:55 min/km i nie ryzykowałem. Pierwszy raz pod względem mięśniowym nie czułem tego biegu. Przez własną głupotę miałem nieco problemów z żołądkiem. Wieczorem zjadłem placek po cygańsku i dojadłem jeszcze pierogi ruskie po synu, to było trochę zbyt dużo. Na biegu dużo się pije a do tego jeszcze sześć żeli. Poczułem się w pewnym momencie pełny. Przestałem jeść i pić i po około 4 kilometrach od ostatniego żelu, kryzys minął. Innych problemów już nie miałem.
Mogłeś biec jeszcze dalej, gdyby samochód się nie pojawił?
Szczerze, gdyby ktoś powiedział, że mam przebiec te ostatnie 15 km brakujące do 100 km to zrobiłbym to w godzinę, może godzinę i minutę. Czułem się naprawdę bardzo dobrze. Zauważyłem, że w tym momencie po prostu pod względem mięśniowym nie jestem w stanie biegać szybciej, nic mnie nie boli, mam niskie tętno, ale zwyczajnie nie mogę wejść na wyższe prędkości, mówiąc kolokwialnie szybciej przebierać nogami.
Czy interesowała Cię światowa rywalizacja?
Ten bieg to jest zabawa. To nie są mistrzostwa świata, choć wiele mediów tak to tytułuje. To po prostu globalny ranking nie mający nic wspólnego z mistrzostwami, gdzie zawodnicy biegną w takiej samej pogodzie, po takiej samej trasie na dystansie 100 km. Wtedy można się ścigać. Podobnie jak w poprzednim roku, trudno o jakieś wiarygodne informacje, bo pomiar jest niedokładny, wszystko się ciągle zmienia. Dowiedziałem się, który jestem dopiero od Adama Małysza w samochodzie.
Czułeś, że wzniosłeś się na wyższy poziom wytrenowania?
Pod względem oddechowym, sercowym, czułem się znacznie lepiej niż na 80. kilometrze biegu na 100 km podczas MŚ w Hiszpanii, gdzie byłem czwarty. Postanowiłem jednak wystartować na jesieni w górskiej setce, ponieważ chciałbym poprawić się mięśniowo. Widzę u siebie taki problem – mam za mało siły w mięśniach, aby „rozbujać” serce. Potrzebuję więcej mocy, aby zacząć biegać dłuższym krokiem.
A jak czułeś się następnego dnia. Wstałeś i… trudno było postawić pierwszy krok, czy raczej mógłbyś wyjść na lekką przebieżkę?
Czułem się rewelacyjnie. Do tej pory zawsze coś mnie po ultramaratonach bolało, a jak wysiadałem z auta to czułem się tak, jakby mnie ktoś kołem połamał. Teraz żadnych tego typu głębokich bólów nie doznałem. Po 3 dniach wybrałem się na krótką, 12-kilometrową przebieżkę regeneracyjną, nie patrzyłem na zegarek, potem okazało się, że średnie tempo wyniosło 4 min i 8 sek. To znaczy, że byłem na taki wysiłek gotowy i ciało świetnie to zniosło.
Na ile Twoim zdaniem czasy osiągane w maratonie przekładają się na bieg rzędu 80-100 km? Patrząc na życiówki, nawet w Polsce nie byłeś najlepszym biegaczem, a Lemawork Ketema, który wygrał w Austrii z wynikiem 87 km ma „świeży” rekord życiowy o ponad 11 minut lepszy od Twojego (2:25). To ogromna różnica na takim poziomie, a jednak… Czyżby się zacierała?
Jak mija 70. kilometr biegu to widać, że wiele ludzi się zmienia, że czas trwania wysiłku robi swoje i zaczynają przeważać kwestie psychiki. Jak ktoś spojrzy sobie na wyniki i przeanalizuje średnie tempo to wyjdzie mu np., że biegł tylko o 7-10 sekund wolniej ode mnie, jednak przebiec 65 a 85 km to jest duża różnica, nie pod względem prędkości, tylko ilości uderzeń, kroków oraz czasu trwania wysiłku. Ultra nie jest dla każdego maratończyka. Na papierze to wszystko wygląda ładnie, wolno – wystarczy biec, jednak trzeba się oswoić z towarzyszącym bólem, nauczyć się go ignorować, odganiać myśli kłębiące się w głowie. To wszystko przecież trwa bardzo długo i trzeba umieć się wyłączyć. Ja na przykład podczas takiego biegu staram się znaleźć rozwiązania dla problemów w pracy.
Czym się odżywiałeś podczas biegu? Czy korzystałeś z naturalnego pokarmu, czy skupiłeś się wyłącznie na żelach?
Podczas całego biegu zjadłem 6 żeli oraz dwie dawki magnezu. Po 60. kilometrze popijałem sobie od czasu do czasu red bulla. Chodziło o coś gazowanego, na problemy żołądkowe, kiedy mówiąc kolokwialnie mi się odbiło, wszystko przeszło. Potem już nic nie jadłem . Łyk wody, resztę wylewałem na nogi chłodząc mięśnie i tak dobiegłem do samego końca.
Wings For Life to bieg dla amatorów, dla tych, co biegają bo lubią, a nie zarabiają na tym pieniądze. Jak ocenisz poziom minionej edycji?
Widać, że co roku poziom jest wyższy, ale nie tylko, jeśli chodzi o pierwszych zawodników. Było bardzo dużo osób, które przekroczyło 50-60 km. Lepsza była także frekwencja zarówno globalna jak i u nas w Poznaniu – to bardzo cieszy.
Czy to przełoży się na wyniki uzyskiwanie w biegach na 100 km? W latach 90-tych Polacy zdobywali w tej konkurencji medale MŚ i ME.
Myślę, że ten bieg pozwoli odżyć setce, że osoby biegające maraton ma poziomie 2:35-2:25 pomyślą, a może spróbuje, nie wiedziałem, że są takie mistrzostwa. Ten bieg był zapomniany, a dzięki Wings For Life siłą rzeczy mówi się więcej o ultramaratonach i to przekłada się na ich coraz większą popularność. To taki poziom, że wielu zawodnikom wydaje się, że już nic w sporcie nie mogą zrobić, bo przecież maratonem niczego nie zwojują, a okazuje się, że na takich prędkościach można zdobyć 4.miejsce na mistrzostwach świata i zaczynają się zastanawiać, czy aby nie spróbować.
Czy masz kontakt z Bartkiem Olszewskim? Chciałby dołączyć do kadry?
Rozmawialiśmy jakiś czas temu. Myślę, że ma apetyt na setkę, bo czasem mnie o nią podpytuje. Byłoby fajnie, żeby kadra była coraz mocniejsza i w przyszłym roku można byłoby na mistrzostwach świata mocniej powalczyć. Z moich wyliczeń wynika, że powinno udać się zrobić czas w granicach 6 godzin i 25 minut.
Wynik na mistrzostwo świata?
W zeszłym roku Japończyk pokonał dystans 100 km w tempie, w którym ja przebiegłem teraz Wings For Life… mam 1,5 roku, aby wytrzymać jeszcze 15 km w tym tempie. Jednak jeśli będzie gorsza pogoda, mistrzostwo da wynik nieco słabszy.
Wielu biegaczy zapewne ciekawią te liczby, więc muszę zadać to pytanie. Ile km tygodniowo pokonywałeś?
Średnia to 130 km w tygodniu, jeśli brać pod uwagę cały okres przygotowań. Zdarzył się tydzień, w którym przebiegłem 168 km. Jak robiłem więcej rozbiegań, dochodziłem do 160 km, a gdy pojawiało się więcej akcentów, biegów w drugim zakresie, interwałów, skipów, wówczas było to około 130 do 140 km w tygodniu.
Jakie są Twoje plany na dalszą część sezonu?
Będę trenował pod bieg na 10 km przygotowując się do górskiej setki w Krynicy, ale to dopiero we wrześniu. Skupię się na sile i szybkości. Zauważyłem, że dzięki skipom, mój krok jest bardziej sprężysty, brakuje jeszcze szybkości. Mam w planie dwa starty na 10 km. A pod koniec lata sprawdzę się jeszcze kontrolnie w Półmaratonie im. Janusza Kusocińskiego. Skontroluję tam swoją formę już bezpośrednio przed startem w Krynicy, a co będzie dalej to zobaczymy. Jestem bardzo ciekawy startu w górach.
Jeszcze raz serdeczne gratulacje i powodzenia w kolejnych startach i wyzwaniach!
Wywiad z Tomaszem Walerowiczem przeprowadził Maciej Żukiewicz – trener bbl Ożarów Maz.