Jestem wieloletnim użytkownikiem kultowego Garmina 310 XT. Lubię to. Czuję się w nim jak pracownik NASA wystrzelony w kosmos, a mimo to mam do niego ogromny sentyment. Intuicyjny, wiarygodny, twardy jak skała i . . . stary.
Jak wyglądało spotkanie dziadka z wnuczkiem? 310 XT kontra 920 XT? Młodzieniec na krok nie odpuszczał swojego doświadczonego przodka. Na testy wybraliśmy się tam, gdzie telefony często gubią zasięg. Mazury. Duże obszary leśne, urokliwe jeziora i spokój biegacza- tą ostatnią przypadłość cenię najbardziej.
Kilometry cykały równo (jak w amerykańskim zegarku). Jak zgadzały się kilometry, to podstawowe parametry, takie jak tempo, prędkość i czas oczywiście też. Pierwsze widoczne różnice pojawiły się przy zatrzymaniu. Staruszek klasyczne STOP/START, nowicjusz WZNÓW/ ZAPISZ. Nie mam potrzeby, czasem ochoty zapisywać wszystkich swoich poczynań, więc osobiście wolę stare, dobre START/STOP. Punkt dla dziadka.
Lecimy dalej. Po kilku kilometrach pan ładny wydaje się mniej uciążliwy, a ręka z 920-stką jakby trochę lżejsza. Bo 920 XT to w końcu zegarek, z którym możemy dzielić swoje codziennie życie. Ręka w górę, kto kiedyś utknął gdzieś między szyją i ramionami ściągając bieliznę termoaktywną przez 310 XT? Ja tak. Kilka razy. W końcu nauczyłem się, że potreningową rozbiórkę zaczynamy od lewego nadgarstka. Pod tym względem 920 XT jest znacznie przyjemniejszy. Dla mnie to ważne. 1:1
W mazurskich jeziorach oba Garminy spisywały się bardzo podobnie. Dziadkowi zabrakło już głowy do policzenia cykli w dowolnym, czy grzbiecie, ale wiek robi swoje. 2:1 dla juniora. Tu ciekawostka. Co się stanie, jeżeli z 920-stką ruszymy na trening biegowy w opcji „swim”? Nic! Dowiemy się ile pokonaliśmy kilometrów, w jakim tempie i . . . jakim stylem. 🙂
Dostając 920 XT do testowania miałem odpowiedzieć na jedno, bardzo ważne pytanie; czy Garmin Forerunner 920 XT jest fajny? Tak. Fajny, ładny, lekki, elegancki i precyzyjny. Nie jestem eseistą, jeżeli ktoś ma ochotę dowiedzieć się jakie sztuczki zna 920XT zapraszam na stronę producenta. Mam to do siebie, że w nadmiarze rozmaitych funkcji często tracę grunt. Jestem zwolennikiem solidnego treningu, a nie solidnego spędzania czasu przed komputerem, w celu okiełznania setek parametrów( często kosztem treningu!) Jeżeli miałbym taką możliwość, zamieniłbym kilka z nich na możliwość przeglądania aktualnie wykonywanego treningu. Dlaczego? Bo to ważne i potrzebne.
Do Koszalina wybrałem się sprawdzić, czy Garmin Forerunner 920 XT to nie ściema. Start w Nocnej Ściemie potraktowałem jako ostateczną weryfikację. Okazało się, że w dokładności pomiarów nie przeszkadzała nam ani późna godzina, ani falująca trasa, ani falujący między lokalami mieszkańcy Koszalina. Brawo my.
Duży, czytelny wyświetlacz, mocna bateria, menu pozbawione niepotrzebnych zagadek to niewątpliwie duże argumenty przemawiające za. Do tego wskaźnik VO2max, metronom i kilka innych funkcji wobec których nie da się przejść obojętnie. Podobno każdy ma w sobie empiryczną nutę.
Będąc szczęśliwym posiadaczem niezniszczalnego 310 XT nie wybieram się póki co do salonu Garmina. Jeżeli przyjdzie czas na rozstanie, na pewno wybiorę tą samą markę. Bo zaufanie buduje się przebiegniętymi kilometrami.
Autor: Bartłomiej Osior – trener BBL Wydminy