Biegowy sprawdzian BiegamBoLubię na 100 metrów to juz tradycja. Z tej okazji wspominamy również fantastyczny bieg Mariana Woronina z 1984 roku. Jak wspomina go mistrz i czy jest szansa, że ktoś go pokona? Zapraszamy na rozmowę z byłym rekordzistą Europy i wciąż aktualnym rekordzistą Polski w biegu na 100 metrów.
Jaki jest przepis na to, aby złamać 10 sekund na 100 metrów? 9 czerwca mija 37 lat od pamiętnego biegu, gdzie minął Pan linię mety z czasem 9,992 sek. ( red. IAAF zaokrąglił wynik do 10,00).
Marian Woronin: – wydawać by się mogło, że prosty. Praca, praca i jeszcze raz praca a to wszystko okraszone odrobiną talentu, czyli predyspozycjami mięśni. To jest ważne, aby mieć przewagę włókien szybkokurczliwych, tego wytrenować się nie da – to już są predyspozycje genetyczne. Jednak bez systematyczne, cierpliwej pracy nie da się takiego rezultatu osiągnąć. To są ogromne ilości jednostek treningowych oraz szczęście do optymalnych warunków pogodowych, które mi udało się trawić w tym pamiętnym biegu. (red. ciepła temperatura i sprzyjający wiatr w plecy 2,0 m/s).
Był taki film „Biali nie potrafią skakać”, czy można by też powiedzieć, że nie potrafią szybko biegać? 10 sekund łamią sprinterzy chińscy, łamią zawodnicy z Afryki, Karaibów, Stanów Zjednoczonych czy Brazylii. Oprócz Pana ze sprinterów o białym kolorze skóry podobnej sztuki dokonał tylko Christophe Lemaitre. Francuz przebiegł 100 metrów w 9,92 sek. Czy ten wynik można uszeregować, zatem w kategorii biegowy cud?
My, jako Polacy nie mamy naturalnych predyspozycji do biegania sprintu. Zdecydowanie lepiej idzie nam w sportach siłowych, siłowo-technicznych. Tu mamy naturalną przewagę. Jednak w najbliższym czasie z pewnością znajdzie się kolejny zawodnik o białym kolorze skóry, który pobiegnie poniżej 9,992. Jest to do zrobienia, tylko musi się na to złożyć kilka czynników, o których wspomniałem wcześniej. Jest to trudniejsze, ale nie niemożliwe.
Zbliżają się igrzyska olimpijskie. Pan za swoim koncie ma srebrny medal wywalczony w Moskwie w 1980 roku w sztafecie 4×100 metrów. Były to ostatnie igrzyska, na których jakikolwiek polski biegacz wywalczył medal. Na mistrzostwach świata udaje się to często. Czy przełamiemy tę złą passę?
Nie można porównywać igrzysk olimpijskich do mistrzostw świata. One są raz na 4 lata i cały świat szykuje się właśnie do tego startu. Poziom sportowy jest zawsze najwyższy i zdecydowanie trudniej walczy się o medale. Dawniej MŚ w ogóle nie było. Teraz imprezy są częściej, jak nie ta impreza to inna. Igrzyska są wyjątkowe to nie ulega wątpliwości. Być może wynika to z tego faktu. Obecnie nasze sztafety mają się słabo, wciąż nie wiadomo czy nasza długa sztafeta 4×400 metrów pojedzie na igrzyska. Szansę możemy upatrywać w sztafecie 4×400 metrów Pań. Dziewczyny mają wewnętrzną konkurencję, skład jest głęboki. Ta rywalizacja o miejsce bardzo sprzyja uzyskiwaniu dobrych wyników. Długa sztafeta jest bardziej przewidywalna, bo trudniej zgubić pałeczkę, dlatego nie można liczyć na to, że coś się wydarzy. Liczy się wytrenowanie, zatem należy pamiętać, że będą Amerykanki. Bardzo kibicuję i życzę tego medalu dziewczynom z całego serca, ale łatwo o niego nie będzie. Oprócz tego chciałbym, aby do wąskiego finału awansowała krótka sztafeta kobieca. Zmiany, które w tej sztafecie są bardzo istotne wyglądały podczas Drużynowych Mistrzostw Europy bardzo dobrze. Męskie drużyny nam się trochę posypały, ale trzeba walczyć do końca o ten awans.
Czy może to wynikać z faktu, że biegaczy krótkodystansowych częściej trapią kontuzje?
Ja upatruję przyczyn kontuzji w złym przygotowaniu podstawowym. Wspominając naszą sztafetę oraz grupę sprinterów, w której trenowałem… nie wiem czy w ciągu całej kariery mieliśmy dwie kontuzje. Zdarzały się wyłącznie jakieś drobnostki. Gdy teraz patrzę na młodych zawodników, to, co sezon są jakieś kontuzje. Ciągle to się dzieje. Z czego to wynika? Trudno jednoznacznie powiedzieć. Jeśli zawodnik przepracował cały sezon prawidłowo to nie ma możliwości, żeby przytrafiała mu się kontuzja. Możliwe, że są popełniane błędy we wczesnej młodości, zbyt wcześnie pojawia się profesjonalny trening a zbyt mało poświęca się czasu na rozwój ogólny. Sportowiec powinien być ogólnie sprawny. Moim zdaniem powinien umieć jeździć na nartach, zagrać w tenisa czy dobrze pływać. Nie jestem w stanie tego zrozumieć – teraz ciągle słyszy się o kontuzjach.
Mamy coraz większe możliwości sprzętowe, technologiczne, jest więcej dobrze wyposażonych obiektów sportowych, strefy odnowy biologicznej. Wydaje się, że powinno być lepiej. Czy winna jest zmiana modelu życia dzieci?
To, co kiedyś robiliśmy naturalnie, teraz trzeba trenować. My biegaliśmy po podwórku, spędzaliśmy czas na różnych aktywnościach. Byliśmy ogólnie sprawniejsi. Teraz dochodzą pokusy jak komputer czy telefon. Takie cechy jak gibkość czy sprawność były kształtowane na podwórku a nie na treningach sportowych.
Nie doceniamy ćwiczeń ogólnorozwojowych?
Bez podstawy, jakim jest ogólny rozwój sprawnościowy, nie ma mowy o wybitnych wynikach. Nie ma mowy o karierze bez kontuzji. Trening specjalistyczny jest ważny, ale zawsze trzeba zaczynać od solidnych podstaw. Dzieci nie mogą się specjalizować – muszą być sprawne ogólnie. Robić wszystko. Niestety niektórzy o tym zapominają, chcą mieć wyniki od razu, bo jest system punktowy i za te punkty nagradza się kluby i szkoły.
Jest Pan inicjatorem wieloletniego cyklu zawodów dla najmłodszych, czyli „Czwartków Lekkoatletycznych”. Czy tam już zaczyna się ta rywalizacja?
Ideą jest start. Ważne, aby dzieci coś robiły i próbowały się w różnych konkurencjach. Wynik jest na takim etapie nieistotny – najważniejszy jest ruch i chęci. Często przestrzegam nauczycieli, którzy podchodzą do tego zbyt ambicjonalnie. Na wyniki przyjdzie czas.
Czy przez te ambicje i system nagradzania za wyniki młodzieży nie marnujemy zbyt wielu talentów? Może należałoby zmienić ten system?
Musielibyśmy postawić wszystko na głowie i zbudować od początku. Dla nauczycieli i klubów nie ma takich zachęt finansowych, bo wszystko jest właśnie przeliczane na wyżej już wspomniane punkty. Niektórzy trenerzy zbyt wcześnie przyciskają i niektórzy do tego seniora nie są w stanie dotrwać. Ktoś jednak zawsze zostaje i tutaj podam przykład moich czwartków. Paweł Wojciechowski w skoku w dal był chyba 48., a Piotr Lisek do tej pory ma rekord w skoku wzwyż. Obaj osiągnęli sportowy szczyt w skoku o tyczce – jednak zupełnie innymi drogami na niego wchodzili. Liczy się umiejętna praca trenera, nauczyciela, zachęcenie młodego człowieka i chęć podjęcia tej cierpliwej pracy. Ma to większe znaczenie niż sam system.
Na koniec zapytam o amatorów biegania. Nasza akcja BiegamBoLubię przeprowadza ogólnopolski test w biegu na 100 metrów. Jakich rad udzieliłby Pan przed takim biegiem?
Do sprintu trzeba się solidnie przygotować. Jeśli nie ruszaliśmy się przez cały okres pandemii , jeśli nie ćwiczyliśmy miesiącami i chcemy przystąpić do takiej próby to nie polecam. Wtedy może przytrafić się kontuzja mięśnia dwugłowego czy nawet ścięgna Achillesa. Jeśli biegacze ćwiczyli i przystępują do testu to muszą pamiętać o bardzo solidnej rozgrzewce, rozciągnięciu mięśni przed startem. Należy również pamiętać, że to jest przede wszystkim zabawa, nie walka o rekordy i żeby nie robić nic na siłę.
Czekamy zatem na kolejnego polskiego sprintera, który zbliży się do tej magicznej granicy 10 sekund i dziękujemy za rozmowę!
Ja również na niego czekam i z chęcią przekażę mu tę przysłowiową „pałeczkę”, i rekord oraz serdecznie pogratuluję! Również dziękuję.
Autor wywiadu: Maciej Żukiewicz, BBL Ożarów Mazowiecki