Większość biegowych planów treningowych opiera się na dużym kilometrażu (model Lydiara – im więcej tym lepiej). Jest to niewątpliwie metoda skuteczna, jednakże treningi oparte o duże kilometraże są obarczone większym ryzykiem kontuzji. Czy da się te same, a może i nawet lepsze wyniki, osiągać przy mniejszej objętości? Takie właśnie rozwiązanie oparte o crossfit proponują w swojej książce Brian Mackenzie i T.J.Murphy.
W syntetycznym ujęciu, treść książki sprowadza się do następujących tez: mała objętość – duża intensywność, mniej w plenerze – więcej na sali, lepsze wyniki przy mniejszej ilości czasu i kontuzji. Skąd takie podejście? Biegacze to bardzo ambitni sportowcy, jednak w wyniku istoty mechaniki biegu, krótkie urywane ruchy powtarzane po tysiące razy, tracą ogólną mobilność i sprawność ruchową. Dlatego crossfit wprowadzany do treningów biegacza od razu obnaża u większości słabą koordynację, w szczególności chwiejność w płaszczyźnie poziomej (słabe mięśnie bioder), oraz drżenie kolan (brak odpowiedniej pracy mięśni czworogłowych). To tylko nieliczne problemy jakie można zdiagnozować podczas zajęć na sali.
Crossfit z definicji jest programem ogólnorozwojowym, opracowanym tak, by poddać sportowca całej gamie różnych wyzwań wymagających szybkości, precyzji, koordynacji, elastyczności, siły, wytrzymałości i wydolności sercowo naczyniowej. O ile biegacz, w szczególności ten stosujący treningi LSD (Long Slow Distance) nie będzie miał problemów z wydolnością, o tyle ćwiczenia zręczności, mocy i elastyczności będą dla niego nie lada wyzwaniem.
Podejście Crossfit Endurance (CFE) proponowane w książce „Biegacz niezłomny”, polega w skrócie na zmniejszeniu objętości treningu i zwiększeniu jego intensywności, z naciskiem na poprawę siły, techniki i elastyczności. Ważną zaletą programu CFE dla biegaczy, jest zmniejszenie długich wybiegań na rzecz intensywnych treningów CFE. W porównaniu treningów LSD nie tylko zabierają mniej czasu, ale również cechują się krótszym czasem regeneracji organizmu. Stawiana teza mówi, że zmiana treningów na CFE, przyniesie dużo lepsze efekty niż klasyczne bieganie. W najgorszym przypadku otrzymamy jako minimum – takie same efekty. Teoretycznie powinno być zdecydowanie lepiej przy mniejszym obciążeniu organizmu i narażaniu się na kontuzje.
Autorzy oprócz metodologicznego tłumaczenia zmian treningowych, wskazują jak ćwiczyć samemu, przy użyciu najprostszych przyrządów. Precyzyjne opisanie wielu ćwiczeń umożliwia, bez płatnych wizyt w klubach sportowych, wplatać je do codziennych treningów. Zwracają również uwagę na niezmienne dla biegacza aspekty czyli technikę i żywienie. Na sam koniec podają dokładnie rozpisane plany treningowe na 5, 10, 21, 42 kilometry oraz dystanse ultra. Rozpisują je dla trzech różnych stopni zaawansowania zawodników.
Niewątpliwie „Biegacz niezłomny” to pozycja otwierająca oczy wszystkim biegaczom, którzy nie stosują innych form treningu uzupełniającego bieganie. Sam też trening crossfit, odbyty na sali, w grupie, pod okiem doświadczonego trenera, przynosi niesamowite doznania i można się w niego „wkręcić” równie mocno jak w bieganie. Dlatego warto właśnie sięgnąć po „niezłomnego”.
„Biegacz Niezłomny” T.J. Murphy, Brian MacKenzie, wydawnictwo Galaktyka, Łódź 2015