W czasie trwających właśnie lekkoatletycznych mistrzostw świata w Pekinie, Adam Kszczot wywalczył srebrny medal! Polak w biegu na 800 metrów przybiegł jednak za mistrzem olimpijskim i rekordzistą świata Kenijczykiem Davidem Rudishą. I znowu Kenijczycy – chce się powiedzieć. Skąd bierze się taka sytuacja. Jakie sekrety biegowe skrywają biegacze z Czarnego Lądu, że od tylu lat trudno z nimi wygrywać?
Na początek ciekawostka. W 2011 roku wśród 100 najlepszych biegaczy maratońskich 60 było z Kenii i prawie wszyscy należeli do ludu Kalendżin. Plemię to stanowi zaledwie 0,0006% populacji globu.
Wielu naukowców, dziennikarzy, biegaczy i trenerów łamie sobie głowy nad rozwiązaniem zagadki biegowego fenomenu Kenijczyków. Bacznie śledzą ich treningi, zachowania, technikę i oczywiście organizują w ich rodzimym kraju zgrupowania treningowe. Nie zmienia to jednak w szerszym aspekcie istniejącej sytuacji. Adharanand Finn dziennikarz i miłośnik biegania, również postanawia zgłębić ten sekret i wraz z rodziną – żoną i córkami, przeprowadza się do Kenii. W Iten, niedużym miasteczku będącym światową stolicą biegania, wynajmuje dom (w naszym rozumieniu raczej coś pomiędzy szopą a barakiem), i zamieszkują tam na kolejne miesiące. Finn bardzo mocno integruje się z lokalnym środowiskiem. Zaprzyjaźnia się z młodymi obiecującymi biegaczami, a także z mistrzami olimpijskimi i mistrzami świata. Biega z nimi ramię w ramię, je ugali (miejscową potrawę) można powiedzieć z jednej miski, odwiedza ich domy, rodziny i poznając ich zwykłe życie wnika w ten świat. Jego działania można przyrównać do kulturowych badań antropologicznych. Swoich nowych przyjaciół z drużyny traktuje bardzo indywidualnie, ale wnioski, które stawia są raczej spojrzeniem na jednostkę ukształtowaną przez lokalne społeczeństwo i kulturę.
Obserwacje przez niego czynione są dla Europejczyka często przerażające, a nawet nierealne i przez to śmieszne. Z opisu sytuacji kenijskich biegaczy przebija za każdym razem wielka bieda i zacofanie – oczywiście definiowane przez Polaka. Dla nich jednak jest to normalne. Bieganie do szkoły, bieganie ze szkoły, do kolejnej wioski do sklepu i dla zabawy … To dla nich tak naturalne jak dla nas zatrzymanie się na czerwonym świetle. Samo bieganie i możliwość wygrania nagrody w jakiś zawodach (nie mówiąc o wyjeździe do Europy czy USA) stanowi po prostu gigantyczna okazję na poprawę życia nie tylko swojego, ale także swojej rodziny. Więc biegają. A jak się uda wygrać pieniądze, to pierwszą rzeczą jaką należy uczynić to zakup krowy – bo to ilość krów, a nie medal, stanowi o lokalnym statusie społecznym.
Zawodnicy i dobrze zapowiadający się biegacze nie są w Kenii żadnymi gwiazdami. Nie mają żadnej taryfy ulgowej, a warunki w jakich trenują przyprawiają zapewne o zawroty głowy znanych „białych” biegaczy. Na przykład w jednym z najlepszych ośrodków w Kenii – „One 4 One” panują spartańskie warunki. Toaleta to zwykła dziura w ziemi. Niby nic dziwnego w tym kraju, ale zamożni sportowcy, rekordziści i mistrzowie, sami samodzielnie sprzątają te toalety. Rozpisany grafik precyzyjnie wskazuje kiedy, który biegacz ma dyżur i jakie czekają go obowiązki. Wiedzą oni, że ci, którzy postanowią zasmakować wygodniejszego życia, często tracą cały zapał do biegania. A to przy tak silnej konkurencji jaka jest w Kenii, może doprowadzić do życiowego dramatu.
Finn bardzo dużo pisze o treningach biegowych jakie realizuje razem z Kenijczykami. Dokumentuje swoje postępy, opisuje treningi zachowania grupy w której trenuje, lokalne zawody, a nawet politykę, która wkrada się do biegania. Podsumowaniem jego kenijskiego wyjazdu jest start w lokalnym maratonie. Tajemnica odkrywana przez Finna nie jest niczym nowym i spektakularnym. Każdy kto przeczytał choć kilka książek o Czarnym Lądzie nie jest zaskoczony, i zdaje sobie sprawę, że za tą wielką tajemnicą kryje się bieda, uwarunkowania gospodarcze, fizjologia i warunki kulturowe. To właśnie ciężkie życie i fizyczna harówka od najmłodszych lat czyni z młodych Kenijczyków zdyscyplinowanych, zmotywowanych i wydolnościowo bardzo dobrze przygotowanych sportowców. Jak mówi w książce brat Colm oprócz powyższego, żadnej innej tajemnicy w Kenii nie ma.
Niewątpliwie jednak, historia Finna budziła we mnie zazdrość, bo biegowa przygoda jaką przeżył jest po prostu fantastyczna.
Autor: Bartosz Konopka
Adharanand Finn „Dogonić Kenijczyków, sekrety najszybszych ludzi na świecie”, Wydawnictwo Galaktyka, Łódź 2012
Polecamy:
Co czytać, czyli Biblioteka biegacza
Biblioteka biegacza: Bieg po życie
Biblioteka biegacza: Szczęśliwi biegają ultra
Biblioteka biegacza: Ukryta siła
Biblioteka biegacza: Poradniki Biegowe