Altra Lone Peak 3.5 – test butów z Dzikiego Zachodu

Bezkresne prerie, pustynie, monumentalne czerwone skały i ziemia, malownicze szczyty i olbrzymie przestrzenie – z tym kojarzy się kraina zwana Dzikim Zachodem. To właśnie tam, w stanie Utah zaprojektowano te trailowe buty, a ja przetestowałem je na tamtejszych oraz nie tylko szlakach. Co z tego wyszło?

 

Lone Peak 3.5 jak i całą gamę butów od Altra wyróżniają na rynku dwie rzeczy. Po pierwsze zerowy drop a po drugie technologia Foot Shape, która daje dużo więcej miejsca na palce niż w standardowych butach. W Altrach but się nie zwęża, pozostaje szeroki do końca, choć w Lone Peak 3.5. nie jest tak szeroki jak np. w modelu asfaltowym Torin. Wynika to też z faktu, że trailowy buty musi bardziej stabilizować stopę, która jest narażona na pracę w różnych płaszczyznach z uwagi na ukształtowanie powierzchni, po której się biegnie.

Przejdźmy, zatem do testu. Od samego początku buty nie miały ze mną łatwo. Dostały ostro w kość na różnej nawierzchni terenowej, czasem nawet szutrowo-asfaltowej, ale nigdy mnie nie zawiodły. Ich najtrudniejszą próbą był zbieg do rzeki w Wielkim Kanionie Kolorado.
12 kilometrów nieustannie w dół, częściowo po ostrych kamieniach, częściowo przeskakując przez drewniane belki zapobiegające przed osuwaniem się szlaku, a częściowo po czerwonej, pylistej ziemi ze sporą domieszką piaskowca. Bajkowy zbieg, ale nie dla obuwia, które miały sporo roboty. Dzięki grubej podeszwie bogatej w piankę stopy kompletnie nie odczuwały stąpania po kamieniach, a jej szerokość sprawiała,
że stopa nie uciekała na boki podczas trudnego technicznie odcinka. Przy swojej masywności, buty jak na trail wciąż są dość lekkie, bo ważą (przy numerze 44) 270 gramów, a to sprawia, że poczuć się w nich można jak w asfaltówce.

Wnętrze buta i zapiętek są miękkie, nie wywołują żadnych otarć. Nic nie uwiera i nie przeszkadza. Jeżeli w trakcie biegu napotkacie odcinki asfaltowe lub wybrukowane jak na przykład w Karkonoszach, nie musicie zbiegać na pobocze w poszukiwaniu trawy. Nie będzie bolało.
Duża amortyzacja z łatwością sobie z tym radzi.

Czas na las

Opuszczamy prerie, pustynie, piasek, pył i czerwone skały, na których bez wątpienia Lone Peak 3.5 sobie świetnie radzą. Na szlakach Kampinoskiego Parku Narodowego obecnie jest sucho i rządzą tam wyłącznie komary, ale jakiś czas temu po solidnych ulewach teren był znacznie trudniejszy. Bieżnik na mokrą nawierzchnię jest zdecydowanie wystarczający. Daje pełne, kontrolowane odbicie, stopa nie ucieka, przez co leśne błotko i kałuże pokonuje się w mgnieniu oka. Na bardzo duże „bieszczadzkie” błoto pory deszczowej bieżnik mógłby być trochę bardziej ostry, ale wówczas na twardych odcinkach czuć byłoby każdy kamień. Jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego…

Mały mankament

Minus należy się za sznurowadła. Są zbyt krótkie i trzeba zawiązać je bardzo precyzyjnie, bowiem nie ma praktycznie marginesu błędu, jeśli wiążemy na dwie kokardy. Nie przypominam sobie, żeby mi się rozwiązywały podczas treningów, ale 2-3 cm więcej by się po prosty przydało.

W skali od 1-6 daję pewną 5-tkę.