„Jak trenujesz, na tempo, czy na tętno?”. Prawdopodobnie wielokrotnie spotkaliście się z tym dosyć ogólnym pytaniem i pewnie ciężko było usłyszeć jednoznaczną odpowiedź. Wśród trenerów są zarówno zwolennicy trenowania w wyznaczonych strefach treningowych w odniesieniu przede wszystkim do tempa biegu, jak i ci, dla których tętno jest absolutną świętością. Osobiście jestem gdzieś po środku tego wszystkiego i za chwilę swoją tezę postaram się obronić. Mówimy o amatorskim bieganiu, czy też trenowaniu rzecz jasna.
Wyznaczone progi tempa są wartością mechaniczną. Nie pytają o wiek, samopoczucie, ostatnią nieprzespaną noc, miesiączkę, wiejący wiatr, stres i wiele innych informacji. Jak w części głównej treningu ma być zrobione na przykład 6 x 1000m po 4:30 ( czyli w tempie 4:30min/km) , to zawodnik wykonuje i o nic więcej nie pyta. W takim przypadku tętno będzie jednym z parametrów do obserwacji w czasie i po treningu, ale nie jego wyznacznikiem. Zupełnie odwrotnie jest kiedy 10km mamy przebiec w na przykład w II strefie tętna. Niech to będzie dla nas przedział 145-155 ud/min. Bieżący monitoring tętna sprawi, że przy idealnych warunkach w tej strefie będziemy biec tempem powiedzmy 5:00 min/km. Jak wystąpią dodatkowe niekorzystne czynniki ( stan przed/po chorobie, skrajne przemęczenie, wyjątkowo stresujący tydzień w pracy, zacinający deszcz czy duża ilość podbiegów na trasie), może okazać się, że poziom 155ud/min osiągniemy już przy tempie 5:15 min/km. I co wtedy? Wtedy trzeba włączyć myślenie i dobrze wsłuchać się w to, co podpowiada nam organizm.
Już na początku treningu dokonamy pierwszego pomiaru tętna. Proponuję metodę tradycyjną. Nawet dla tych, którzy mają ze sobą zegarki z funkcją pomiaru – dla porównania. Dwa palce na tętnicy szyjnej i pomiar w ciągu 15 sekund pomnożony x 4. Wartość oczywiście nie będzie tętnem spoczynkowym, bo te mierzymy z rana, bezpośrednio po przebudzeniu w pozycji siedzącej. Kolejnego pomiaru dokonajcie po 15 minutach truchtu w bardzo komfortowym tempie. Jeżeli ktoś osiągnie wartości w okolicach 155-160, to znaczy, że truchtał zdecydowanie za szybko. To odwieczny problem tzw. I zakresu. 140-145 ud/min, nie więcej – takie +/- wartości powinniśmy osiągać biegając w I zakresie.
Fot. Marek Tęcza
Następnych pomiarów dokonajcie po intensywnej rozgrzewce i przebiegnięciu 400m w tempie znacznie wykraczającym poza komfortowe. Tu już powinniśmy osiągać wartości w okolicy 170 uderzeń / minutę. Ostatnim zadaniem z *(gwiazdką), będzie próba osiągnięcia tętna maksymalnego. Jak to zrobić? Tu pozostawiam trenerom zupełną dowolność. Skrajnie intensywne ćwiczenia? Interwały? Burpeesy? Jestem absolutnie pewien, że nasi trenerzy nie będą mieli problemów z tym, żeby przysporzyć Was o znacznie mocniejsze bicie serca… 😉